Minęła już połowa wakacji, a to tylko potwierdza jak szybko płynie czas. Czasem przydałoby się ten czas zatrzymać, by dłużej móc przeżywać momenty tego warte. Albo go cofnąć. Cofnąć do chwili, która wywołuje szczęście i promienny uśmiech na twarzy i ją powtórzyć, tę która jest dołująca i najchętniej wyrzucilibyśmy ją ze swojej głowy, tę która była na tyle dziwna, że nam samym ciężko ją zrozumieć albo tę która wydarzyć się nie miała. Fred nie ma wspomnienia, o którym chce kompletnie zapomnieć, wyrzucić z pamięci. Chociaż może właściwie ma, kiedyś chciał zagadać do dziewczyny w szkole, która wydawała się w jego typie. Wymyślił idealny tekst na podryw, ale podczas gdy chciał go zrealizować coś poszło nie tak i zaczął się żałośnie jąkać. A kiedy zrozumiał, że skompromitował się i chciał odejść, potknął się o własne nogi i runął jak długi na posadzkę. Tak, zdecydowanie jest to wspomnienie, które nie jest warte wspominania.
Była godzina dwudziesta druga z minutami. Ginny pewnie już dawno spała, bo rodzice nie pozwalają jej siedzieć do późna, a przecież są wakacje. Za to Fred dopiero zaczynał swój dzień. Chłopak zdecydowanie jest osobą, która chodzi spać po północy, by potem budzić się o jedenastej.
Dziewczyna, która ostatnio stała się najlepszą przyjaciółką do rozmów Fred'a też chodziła spać bardzo późno, co ułatwiało im długie pisanie ze sobą.
Ona: Kiedy masz urodziny?
Fred: 1 kwietnia, a co?
Ona: Na prawdę? Masz urodziny w Prima Aprilis? To wyjaśnia twoją miłość do żartów.
Fred: Racja. Ale to wcale nie jest takie super, bo czasem myślę sobie, że ja i George byliśmy żartem dla rodziny właśnie na Prima Aprilis. Mało zabawne, dostajesz dwójkę dzieci i to rudych.
Ona: Rudy to wcale nie jest taki zły kolor. Nie mam pojęcia czemu tyle osób go nie lubi. Do mojego domu często przychodzi kot, który jest rudy, bardzo go polubiłam. Na nosku ma łatkę przypominającą serduszko.
Fred: Rude koty są spoko, ale rudy na włosach? Wyglądasz jak marchewka, tym bardziej jak masz twarz całą w piegach.
Ona: Piegowata Marchewka, czy to twój nowy pseudonim?
Fred: Wolałbym nie. Czaisz jak to by brzmiało, gdyby ktoś na mnie tak zawołał? Zapadłbym się pod ziemię.
Ona: Marchewki rosną pod ziemią, więc akurat.
Fred: Skończmy temat marchewek i rudych osób. Wracając: a kiedy ty masz urodziny?
Ona: 7 sierpnia.
Siódmy sierpnia jest przecież niedługo, bo za tydzień. To dobrze, Fred przynajmniej nie przegapi urodzin dziewczyny.
Fred: To już niedługo. Masz jakieś wymarzone prezenty, które chciałabyś dostać?
Ona: Nie, nie. Nie przepadam za prezentami, serio.
Fred: Jak można nie lubić prezentów? Dobra, nieistotne, i tak coś ci wyślę ciekawego.
Pod wieloma względami, ona i Freddie, bardzo się od siebie różnili; ona nienawidziła deszczu, a jemu nie przeszkadzał. Ona kochała czytać i większość wieczorów spędzała zatracając się w lekturze, a on czytał tylko odświętnie. Ona nie miała wielu znajomych, czasem nawet wydawało się, że Fred był jej jedynym przyjacielem. A Fred jak wiemy miał ogromne grono osób, które lubił, a one lubiły jego.
Dziewczyna nie odpisała już na wiadomość chłopaka. Może poszła spać albo zajęła się czymś innym. Fred z kolei nie zamierzał jeszcze się kłaść, ponieważ niedość, że było dla niego za wcześnie, musiał wymyślić do wysłać dziewczynie w prezencie. To musi być coś wyjątkowego, bo ona na to zasługuje. Przynajmniej on tak twierdzi.
Do sypialni wparował George (tak, znów z hukiem). Prawdopodobnie wyszedł właśnie spod prysznica, bo miał całe mokre włosy i był w szlafroku.
— A czemu ty nie śpisz jeszcze? — zapytał, gdy zauważył swojego brata.
— A ty? — odparł Fred i to na sprawiło, że George zamilkł na chwilę.
— Dobra, jeden zero dla ciebie — mruknął i siadł na łóżku.
Fred wrócił do rozmyśleń o prezencie dla niej. Wiedział, że sam może nie dać rady wymyślić czegoś oryginalnego i musi poprosić George'a o pomoc. Musi to zrobić jednak tak, żeby jego bliźniak nie dowiedział się o dziewczynie, z którą pisze.
— George? Mam sprawę: jakbyś miał sprawić jakiejś lasce prezent na urodziny to co byś jej kupił? — zapytał i przekręcił się w stronę brata.
— Ale to zależy co taka laska lubi, nie? I skąd ci się w ogóle wzięło takie pytanie? Masz jakąś na oku? Czemu nic o tym nie wiem?
— Nie mam żadnej na oku, uspokój się. Pytam, bo nie znam się na robieniu albo kupowaniu prezentów dziewczynom.
— A myślisz że ja się znam? Nie byłem jeszcze w związku, czemu miałbym to wiedzieć? — faktycznie, ani George, ani Fred nie byli w związkach mimo, że powodzenie mają duże.
— No wiem przecież, ale gdybyś był to co byś kupił?
— Sam nie wiem...Może kwiaty? Wydaję mi się, że one całkiem lubią kwiaty — mruknął.
— Kwiaty? To nie jest najlepszy pomysł, bo kwiatki uschną po kilku dniach — Fred pamiętał, że dziewczyny wielokrotnie mówiły, że kwiaty to mało kreatywny pomysł na prezent.
— A kwiaty ususzone? One nie zwiędną i będzie je mogła na przykład włożyć w jakąś ramkę.
Że też Fred nie pomyślał o tym. To przecież genialny pomysł. Podczas jednej z rozmów, dziewczyna wspomniała, że uwielbia suszone kwiaty i ma ich trochę w swoim pokoju.
— Stary, dzięki! — krzyknął Fred, podekscytowany, że wreszcie wie, co jej dać.
— Nie ma za co? Ale...nadal nie czaję po co ci pomysł na prezent dla dziewczyny, gdy nie jesteś w związku — przyznał George, ale Fred już go nie słyszał; wybiegł z pokoju. Dokładnie, dochodziła godzina dwudziesta trzecia, a nasz rudzielec postanowił iść sobie na spacer.
Chłopak zbiegł po schodach i mało nie potknął się o własne nogi, tak, jak wtedy gdy próbował wyrwać tamtą dziewczynę. Wymknął się tylnymi drzwiami od domu i wyszedł na ogród. Nie obchodziła go późna pora.
Powietrze na podwórzu było zimne i dosyć nieprzyjemne, biorąc pod uwagę, że Fred wyszedł w samej piżamie. Dodatkowo gryzły go komary. Niestety nawet w świecie magii te małe, latające paskudztwa istnieją i denerwują tak samo jak w świecie mugoli.
— Większość osób już śpi, a ja postanawiam iść i zbierać dla niej kwiatki. To się nazywa poświęcenie — mruknął sam do siebie i poszedł przed siebie. Jeśli komary go nie zjedzą to uda mu się wrócić całkiem szybko.
CZYTASZ
The Sunflower Field || Fred Weasley ||
FanficNie powinno się zwlekać z powiedzeniem tego, jakim się jest na prawdę, nie bać się braku akceptacji czy odrzucenia oraz nie kłamać na temat swojej daty ważności. A wszystko zaczęło się od jednego listu... Listu, który już na zawsze zmienił sposób p...