c h a p t e r n i n e

441 26 1
                                    

Następnego dnia, tak jak zazwyczaj, Fred obudził się po godzinie dziesiątej. Trzeba przyznać, że chłopak, nie był rannym ptaszkiem i spał tak długo na ile pozwalała mu Molly. Kobieta bowiem budziła go kiedy uznała to za stosowne i zmuszała syna do obowiązków takich jak na przykład zmycie naczyń czy posprzątanie salonu. Teraz jednak, rudzielec mógł budzić się o której on zechciał, bo jak wiemy był pokłócony z matką. I zapowiadało się, że jeszcze przez jakiś czas się z nią nie pogodzi.

Po kilku minutach leżenia w łóżku i walczenia z samym sobą czy wstać i iść coś zjeść, czy może nie, Fred w końcu wstał, i uchylił okno. Do pokoju od razu wdarło się świeże, poranne powietrze.

Chłopak chwycił bluzę, która leżała na stercie ubrań, na jego krześle i zbiegł na dół żeby wreszcie zjeść śniadanie.

                                      ***

Fred wyczekiwał odpowiedzi na jego rysunek, który wysłał wieczorem do dziewczyny. Nie musiał czekać długo, bo tuż po śniadaniu, gdy udał się do swojego pokoju, zobaczył wiadomość na kartce.

Ona: Cześć, Freddie.

Uśmiechnął się sam do siebie i usiadł przy biurku, chwytając w rękę pióro. Rozmawianie z nią sprawiało mu niesamowitą przyjemność i czuł swego rodzaju przywiązanie do dziewczyny. W głębi duszy miał też nadzieję, że ona czuła do niego to samo.

Fred: Cześć, Errol dostarczył ci to, co wysłałem?

Ona: Jeśli chodzi ci o ten prześliczny rysunek to tak, dostarczył go.

Delikatny rumieniec pojawił się na twarzy rudzielca. To dla niego niecodzienne, słyszeć komplementy na temat jego rysunków.

Fred: Czyli ci się podobał?

Ona: Był przeuroczy. Masz ogromny talent, wiesz?

Fred: Sam nie wiem. Nie nazywałbym tego talentem, myślę, że też dałabyś radę narysować coś takiego jakbym tylko cię trochę podszkolił.

Ona: Gdzie się podziało twoje wysokie ego? Prawdziwy Fred przyznałby mi rację i jeszcze dopowiedział, że jego rysunki są dziełami sztuki.

Fred: Twierdzisz, że rozmawiasz z nieprawdziwym Fred'em?

Ona: Bardzo możliwe.

Chłopak parsknął cicho. Niekiedy rozmowy z nią bywały ciężkie, bo niedość, że potrafiła być okropnie uparta i za wszelką cenę stawiać na swoim to dodatkowo potrafiła mówić spore głupoty.

Ona: Wracając do tematu: dlaczego nie chcesz pokazać innym, tego, jak dobrze rysujesz?

Fred: Bo mało kogo to interesuje.

Ona: Twoich rodziców i rodzeństwo też?

Fred: Z rodzicami jestem aktualnie pokłócony, mówiłem ci już.

Ona: A George?

Fred: Kiedyś zauważył jeden z moich rysunków i zaczął się śmiać. Nie mam mu tego za złe oczywiście, sam bym się śmiał.

Ona: Zawsze możesz mi wysyłać swoje prace.

Fred na chwilę oderwał wzrok od kartki. Nie wiedział co ma odpowiedzieć, ponieważ z jednej strony był to dobry pomysł, ale z drugiej nie był pewien.

Fred: Przemyślę tę propozycję.

Wtedy do pokoju wszedł George i tym razem nie zrobił tego głośno i z hukiem; wszedł cicho i bardzo ostrożnie zamknął za sobą drzwi.

— Jesteś sam? — zapytał i rozejrzał się po pokoju.

— A z kim miałbym być? Ty to jednak mało bystry jesteś.

George posłał bratu spojrzenie, które mogłoby zabić każdego przeciwnika. Jednak chwilę później przypomniał sobie po co przyszedł do Fred'a.

— Nie przyszedłem się z tobą wyzywać tylko przedstawić ci plan. Plan ucieczki do Lee. — powiedział i usiadł na skraju łóżka.

— No to dalej, pokaż co wymyśliłeś — Fred obrócił swoje krzesło w kierunku George'a. — Tylko uprzedzam, że nie zamierzam wyskakiwać przez okno, tak, jak robiliśmy ostatnim razem. Do teraz boli mnie głowa od tamtego upadku.

— Nie będziemy wyskakiwać przez okno, spokojnie. Przyjdę do ciebie rano, więc musisz być gotowy wcześnie. Zapukam trzykrotnie w drzwi i dzięki temu będziesz wiedział, że to ja.

— Będę wiedział, że to ty bez trzykrotnego pukania w drzwi, bo twoje kroki słychać już z kilometra — przerwał mu Fred.

— Czy mógłbyś łaskawie mi się nie wcinać w zdanie? — warknął George. — Jeśli chcesz to proszę bardzo, nie muszę pukać w drzwi. Kontynuując: musisz mieć ze sobą plecak z jakimś jedzeniem i innymi pierdołami. Jak do ciebie przyjdę to idziemy razem przez korytarz na górę. Dochodzimy do starego pokoju Bill'a i wychodzimy przez jego balkonowe drzwi.

— Miało być bez skakania z okien.

— Ale to nie okno tylko balkon, głuchy jesteś?

Bliźniacy byli na tyle pochłonięci rozmową, że nie usłyszeli otwierających się drzwi.

— Wszystko powiem mamie — rozległ się głos Ginny, stojącej w wejściu do pokoju.

Bracia podskoczyli słysząc ją. Wiedzieli, że mają teraz przechlapane.

— No i jesteśmy już martwi — powiedział Fred wzdychając głośno.

George spojrzał się na Ginny z chęcią rozszarpania jej na strzępy.

— Dobra, ile chcesz? — spytał wyciągając niewielką sakiewkę ze swojej nocnej szafki. — Tylko nie mów, że wszystko, bo jakieś galeony muszą mi zostać.

— Nie chce galeonów — powiedziała, podchodząc i siadając naprzeciwko braci.

— To co chcesz? — spytali równocześnie Fred i George.

— Chcę iść z wami — mruknęła uśmiechając się dumnie.

Bliźniacy spojrzeli na siebie i wybuchnęli niekontrolowanym śmiechem.

— Inaczej mama się dowie, że uciekacie z domu! Wiecie jak to się dla was skończy?

— Nigdzie z nami nie idziesz, nie ma takiej opcji. — odparł kategorycznie Fred, gdy opanował już śmiech.

— Co my ci takiego zrobiliśmy, że się musisz na nas uwziąć? Trochę szacunku dla starszych braci.

Nastała chwila ciszy. Ginny wyglądała jakby intensywnie się nad czymś zastanawiała, kiedy w końcu po minucie milczenia odezwała się:

— To skoro nie mogę iść z wami to załatwicie mi coś innego, dobra?

— Zgoda. Ale to ma być coś realnego, co da się załatwić — odparł Fred, zadowolony, że mają siostrę z głowy.

— Kiedy Harry przyjedzie, zapytajcie się go czy mnie lubi. Tyle mi wystarczy.

— Ale...— zaczął George, ale Fred szybko przerwał mu i obiecał siostrze, że to zrobią. Ginny wyszła z ich pokoju zadowolona, że udało jej się osiągnąć to, co chciała.

— Mamy się spytać Harry'ego czy lubi Ginny? Tylko to? — spytał George nieco zmieszany.

— Ginny jest zakochana w nim, mówiłem ci tyle razy, a ty mi nie wierzyłeś.

— Nie zrozumiem nigdy kobiet — mruknął do siebie George.

— Ja też nie — odpowiedział Fred i wrócił razem z bratem do wcześniejszego zajęcia.

Miłość młodych jest piękna, ale może porządnie pokrzyżować plany...

The Sunflower Field || Fred Weasley || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz