Ostatnie tygodnie wakacji. Już niedługo powrót do Hogwartu nad czym Fred niezwykle ubolewa. To nie tak, że nie lubi szkoły. Nie lubi nauki, która zdecydowanie jest jednym z jego głównych problemów. Nigdy nie potrafi znaleźć motywacji by się uczyć. Chociaż z drugiej strony jedyną osobą, której przyjemność sprawia siedzenie z nosem w książkach jest Hermiona. Fred zawsze czuł, że coś z nią nie tak.
***
Fred siedział na gałęzi ogromnego drzewa, które rosło blisko domu Bill'a. Na kolanach trzymał kartkę, w dłoni pióro. Od czasu do czasu na jego głowę spadały liście, które wylatywały się w jego rudą czuprynę. Następnie musiał się z nimi szarpać, by strzepać je z włosów.
Na jego twarzy widniał śliczny i promienny uśmiech. Był szczęśliwy, na prawdę szczęśliwy.
Jednak jego humor dosyć szybko uległ zmianie, gdy zauważył wiadomość pojawiającą się na kartce.
Ona: Fred? Pamiętasz co ostatnio ci napisałam?
Fred: Chodzi o historię z twoją mamą? I to, że twierdzi, że nie poradzisz sobie w życiu? A ty się z nią nie zgadzasz?
Ona: Tak. Chyba się myliłam.
Fred: Słucham?
Ona: Miała rację. Cały czas.
Fred: Jak to?
Ona: Mama wszystko wiedziała. Fred...Nie mam pojęcia co zrobić.
Fred: Ale co się stało?
Poczuł lekką panikę, która z każdą sekundą robiła się coraz większa. Jego serce przyspieszyło tak, jakby miało zaraz wyskoczyć z jego klatki piersiowej.
Ona: Moja data ważności dobiega już końca...
Wstrzymał oddech. Nie. To przecież nie jest możliwe...
Fred: Nie rozumiem...?
Ona: Nie. Ty po prostu nie chcesz rozumieć.
Dokładnie tak.
Ona: Mama wiedziała, że kiedyś nadejdzie ten czas. Dlatego nie pozwoliła mi iść do Hogwartu. Żeby mnie ochronić, rozumiesz?
Fred: Czas na co?
Ona: Więcej już do ciebie nie napiszę. Nie czekaj na moje wiadomości.
Z trudem przełknął gulę, która zalegała w jego gardle.
Fred: Dlaczego? Proszę, powiedz, że robisz sobie ze mnie jaja.
Ona: Oh, Freddie. Chciałabym.
W głębi duszy błagał, żeby był to nieśmieszny żart.
Fred: To znaczy, że już nigdy nie będziemy rozmawiać? Nigdy nie przekonam się jak wyglądasz? Nie poczuję zapachu twoich perfum ani nie usłyszę twojego śmiechu?
Delikatna łza spłynęła po jego policzku i rozmazała atrament na kartce, pozostawiając mokrą plamę.
Ona: Proszę, nie płacz, jestem tylko dziwakiem...*
Kolejna łza zaczęła tworzyć się w kąciku jego oka, ale zdążył ją wytrzeć nim spadła na kartkę.
Ona: Fred, muszę zaraz skończyć rozmowę. Napisz coś, proszę.
Fred: O co ci chodzi? Ja nie wiem, nie rozumiem.
Ona: Muszę zniknąć. Ale przecież zostanę z tobą, może nie będziemy już rozmawiać, nie znaczy to jednak, że kompletnie cię opuszczę. Gdzieś będę, obiecuję.
Oczywiście, że będzie. W głowie Weasley'a zostanie przecież na zawsze.
Ona: Kocham Cię, Rudzielcu.
Serce Freda nagle przyspieszyło i zaczęło bić jak szalone. Rumieniec oblał całą jego twarz, a na ustach mimo łez malował się uśmiech. Poczuł ciepło, które wypełniło całe jego ciało.
Fred: Ja ciebie też, Nieznajomo.
Czekał na jej odpowiedź. Już jej nie otrzymał.
***
Minął dzień. Nie odezwała się. Ale miała prawo, nie zawsze przecież jest czas na wspólne rozmowy. Pewnie była zajęta.
Minął drugi dzień. Nie odezwała się. Ale to jeszcze nic nie znaczy. Może kartka jej się zapodziała i pewnie niedługo ją znajdzie.
Minął trzeci dzień. Z każdą dobą, Fred zaczynał coraz bardziej się martwić.
Fred: Hej, nie uwierzysz co dzisiaj z George'm zrobiliśmy. Mama jak się dowie to nas ukatrupi, przysięgam.
Fred: Hej? Jesteś tam jeszcze?
Fred: Długo się nie odzywasz. Na pewno wszystko dobrze?
Fred: Czemu nic nie piszesz?
Minął czwarty dzień.
Fred: Błagam odpisz mi. Proszę, to nie jest zabawne.
Fred: Zrobiłem coś złego, prawda? Coś źle napisałem?
Minął piąty dzień. A potem szósty. I siódmy...
Fred: Proszę. Napisz coś. Proszę.
Dlaczego się nie odezwała? Nie mogła przecież mówić poważnie, że już więcej nie będą rozmawiać. To musiał być dowcip.
***
Był już wieczór. Wszyscy żegnali się z Bill'em i wsiadali do samochodu, przepychając się, by zająć najlepsze siedzenia.
Fred wsiadł jako pierwszy i rozłożył się obok okna. Oparł głowę o szybę i spoglądał na nocne niebo. Rano mieli uciec do Lee. Już za parę godzin razem z George'm będzie biegł przez pole z plecakiem zarzuconym przez ramię. Powinien się cieszyć. Przecież lubi robić głupie rzeczy, które niosą za sobą ryzyko.
— Pamiętaj o naszym planie. — szepnął George i usiadł obok brata.
Fred kiwnął głową i spuścił wzrok. Nie czuł kompletnie nic. Jedynie niepokojącą pustkę i strach. Rękę schował do kieszeni, w której ściskał mocno kartkę. Teraz chciał tylko zobaczyć na niej to charakterystyczne i schludne pismo, które oglądał codziennie od czerwca. Wcześniej nie zdawał sobie sprawy jaką codziennością stało się dla niego pisanie z dziewczyną. Czasem zastanawiał się co by było, gdyby nigdy nie odpisał na jej list. Możliwe, że nie byłby teraz rozdarty od środka.
Spóźniłeś się, Fred. Spóźniłeś.
* fragment utworu Freaks - Surf Curse
CZYTASZ
The Sunflower Field || Fred Weasley ||
FanfictionNie powinno się zwlekać z powiedzeniem tego, jakim się jest na prawdę, nie bać się braku akceptacji czy odrzucenia oraz nie kłamać na temat swojej daty ważności. A wszystko zaczęło się od jednego listu... Listu, który już na zawsze zmienił sposób p...