Fred nadal był zły i obrażony na mamę, zresztą tak, jak George. Za każdym razem, gdy ją widział posyłał złowrogie spojrzenie i odchodził jak najdalej. Specjalnie żeby nie musieć narażać się na spotkanie Molly zaczął zanosić wszystkie posiłki do swojego pokoju. Dzięki temu rzadko bywał w salonie czy też kuchni, gdzie zawsze krzątała się mama. Można by było pomyśleć, że chłopaka nie ma w domu, ponieważ ze swojej sypialni wychodził jedynie, aby zebrać zapasy jedzenia. George robił bardzo podobnie, ale on oprócz siedzenia w pokoju lubił chodzić na strych i to tam spędzać część dnia.
Było już po godzinie siedemnastej. Fred jak zwykle przebywał w swoim pokoju, leżąc na łóżku i...czytając. Jest to bardzo niecodzienny widok, bo chłopak raczej unika książek, ale tym razem z nudów sięgnął po pierwszą lepszą lekturę, która leżała na jego półce. Była to książka, którą dostał od swojego starszego brata - Charlie'go. Opowiadała co nieco o smokach i trzeba przyznać, że zainteresowała rudzielca.
Nagle do pokoju wbiegł George, który jak zwykle musiał narobić niesamowity hałas i zamieszanie, jakby nie dało się normalnie, po cichu wejść.
— Jak leci bra...— zaczął, ale kiedy zauważył Fred'a przerwał i spojrzał się na niego z szeroko otwartymi oczami. — Wszystko w porządku? Nie masz czasem gorączki? — zapytał i ostrożnie podszedł do brata, jakby bał się, że ten go ugryzie.
— Mógłbym ci zadać dokładnie to samo pytanie, bo w tym momencie wyglądasz jak niedorozwinięty — skomentował Fred i powrócił do czytania.
— Ty czytasz? — spytał po chwili ciszy młodszy bliźniak.
— A żebyś wiedział. Trzeba się dokształcać, nie?
— Nie widziałem cię czytającego od pierwszej klasy w Hogwarcie.
George podszedł do brata i usiadł na jego łóżku.
— Odbiegając od niepokojącego widoku ciebie czytającego: mam ci coś do przekazania, sądzę, że będziesz zainteresowany — Fred od razu podniósł wzrok na brata, zaciekawiony tym, co mówi.
George obejrzał się szybko za siebie i sprawdził czy drzwi są zamknięte.
— Słuchaj, wpadłem na świetny, perfekcyjny plan, który nie ma prawa nie zadziałać. Pod koniec sierpnia możemy wymknąć się z domu i dostać się do Lee. Nikt się o tym nie dowie, na pewno.
— Miałbym wątpliwości czy wypali. Biorąc pod uwagę nasze inne plany, które też miały wypalić, a nie wypaliły...
— Ale to wypali na sto procent! Wymkniemy się z samego rana. Wtedy wszyscy jeszcze będą spali.
— A jak zamierzasz wrócić? Do naszego powrotu od Lee mama zauważy, że nie ma nas w domu. — mruknął już zniechęcony Fred.
— Mam to już przemyślane, nie jestem głupi. Rodziców nie będzie z samego rana, bo wyjeżdżają odebrać Harry'ego. My przecież nie jedziemy z nimi. Kiedy tylko wyjdą z domu, uciekniemy. — George oparł się o ramę łóżka, wyglądając na bardzo z siebie dumnego.
— A Ron i Ginny? Jak się dowiedzą to co?
— Nie mogą się dowiedzieć. Mogliby wygadać, zwłaszcza, że ostatnio przypadkiem popsułem jedną z lalek Ginny, więc chce się na mnie zemścić.
— To będzie trudne, Georgie, ale raz się żyje — Fred uśmiechnął się do brata i przybił mu piątkę, szczęśliwy, że jednak uda im się odwiedzić Lee.
***
Ona: To jak wyglądasz?
Fred: Przystojnie?
Ona: Nie o to mi chodzi, Fred. Chociaż raz nie pokazuj jakie to masz wysokie ego.
Fred: Wcale nie mam wysokiego ego, po prostu stwierdzam fakty.
Ona: Zastanawiam się czy ty poważnie jesteś taki głupi czy tylko udajesz.
Fred: A ja się zastanawiam czy ty na poważnie jesteś dla mnie taka okrutna, czy tylko udajesz.
Ona: To opiszesz mi w końcu jak wyglądasz?
Fred: Mam ci napisać dokładne streszczenie mojego piękna? Jeśli tak, to musisz trochę poczekać.
Ona: Jeśli nie chcesz pisać to możesz narysować? Potrafisz rysować?
Fred oderwał wzrok od kartki. Nie wiedział co ma odpowiedzieć na pytanie ,,potrafisz rysować"? Na pewno nie można było powiedzieć, że jest w rysowaniu świetny. Ale zły także nie był. Zdecydowanie pod tym względem jego wysokie mniemanie o sobie znacznie malało. Nie lubił mówić, że ładnie rysuje, bo sam tak nie uważał.
Fred: No...dam radę coś tam nabazgrać, ale nie oczekuj, że będzie to dzieło sztuki.
Ona: Nie oczekuje. Chcę tylko mniej więcej wiedzieć jak wyglądasz.
Fred po krótkim namyśle chwycił kartkę, która leżała z brzegu i ołówek. Starał się jak mógł żeby rysunek wyszedł jak najlepiej.
Tak na prawdę, Fred ma duży talent artystyczny, ale mało kto o tym wie. W jego szafce jest pełno zarysowanych kartek. Większość z nich to bazgroły, które robi, gdy nie może znaleźć sobie zajęcia. Ale nawet bazgroły w jego wykonaniu mają w sobie coś interesującego i ładnego. Myślę, że nie spodziewalibyście się po nim tego, ale jest on naprawdę uzdolnionym chłopakiem.
Po kilkunastu minutach, rudzielec, skończył swoją pracę. Od razu włożył kartkę z rysunkiem do koperty, którą szybko zaniósł Errol'owi, by ten poleciał z nią do dziewczyny.
— Leć tam, gdzie zwykle — mruknął do sowy i poklepał ją delikatnie po skrzydle.
Myślicie, że rysunek przypadnie jej do gustu?
CZYTASZ
The Sunflower Field || Fred Weasley ||
FanficNie powinno się zwlekać z powiedzeniem tego, jakim się jest na prawdę, nie bać się braku akceptacji czy odrzucenia oraz nie kłamać na temat swojej daty ważności. A wszystko zaczęło się od jednego listu... Listu, który już na zawsze zmienił sposób p...