Fred siedział przy kuchennym blacie i jadł śniadanie, które sam sobie przygotował. A było to jajko, które miało wyjść na miękko, a ostatecznie wyszło na twardo, chleb posmarowany nierówno masłem i herbata, która pierwszy raz wyszła mu idealnie.
Nagle przez otworzone okno w pokoju wleciała sowa i wylądowała tuż przed chłopakiem. Był to Winky, a w dziobie trzymał dużą, jasną i ładnie ozdobioną kopertę.
Fred bardzo ucieszył się na widok ptaka. Uśmiechnął się do zwierzęcia i wyjął mu z dzioba kartkę. Podał Winky'emu kawałek pieczywa, które zostało mu ze śniadania i rzucił się na kanapę w salonie. Rozdarł papier i szybko wyciągnął list, który znalazł w środku.
Cześć, Freddie!
Długo myślałam nad tym, jak moglibyśmy łatwiej i szybciej porozumiewać się ze sobą i wreszcie wpadłam na pomysł. W kopercie prócz listu wysyłam ci także kartkę. Nie byle jaką kartkę. Dzięki niej będziemy mogli pisać ze sobą cały czas i lepiej się poznać! Pewnie się zastanawiasz jak to możliwe, więc już ci tłumaczę: posiadam dokładnie taką samą kartkę, jak ta, którą ci wysłałam. Jeśli napiszesz coś na swojej to automatycznie wiadomość pojawi się na mojej kartce i odwrotnie, rozumiesz? Nie będziemy już musieli czekać na listy od siebie.:)
PS. Pozwoliłam sobie wysłać ten list przez moją sowę, bo twoja była bardzo osłabiona, dlatego też zostanie u mnie przez krótki czas.Po przeczytaniu listu, Fred szybko sięgnął po kopertę i wyciągnął z niej kartkę, o której wspominała dziewczyna. Była to najzwyklejsza biała kartka z lekko podartym rogiem.
Rudzielec nie byłby sobą gdyby od razu nie przetestował czy kartka działa. Pobiegł do swojego pokoju po pióro i wrócił do salonu. Wziął kartkę i niedbałym pismem nabazgrał:
Cześć?
Chwilę wpatrywał się w papier, ale gdy po minucie żadna wiadomość nie pojawiła się na kartce, zrezygnowany wstał z kanapy i podszedł do Winky'ego, który właśnie próbował wyjadać ciasteczka z pojemnika stojącego na blacie. Odciągnął ptaka od ciasteczek i postawił na parapecie.
— Chyba możesz wracać już do domu, Winky — mruknął i poklepał ptaka po głowie. Winky zatrzepotał skrzydłami i jakby rozumiejąc słowa chłopaka, wyleciał przez kuchenne okno, a chwilę później zniknął z pola widzenia.
Fred oparł się o komodę i ponownie spojrzał na kartkę, na której napisał ,,cześć". Ku jego zdziwieniu pod napisaną przez niego wiadomością pojawiła się odpowiedź:
Hej!
Chłopak przez chwile wpatrywał się w papier z niedowierzaniem, że faktycznie dziewczyna odpisała mu. Później wziął znów pióro w rękę i napisał:
Fred: ,,Kartka działa jak należy?"
Ona: ,,Najwidoczniej tak. Teraz możemy rozmawiać właściwie cały czas."
Fred: ,,Dobra odbiegając od tematu. Nadal nie wiem jak masz na imię, a to chyba dosyć ważna informacja"
Ona: ,,Ważna? Nie sądzę. Po co komuś znać moje imię, można przecież pisać i bez tego :)"
Fred: ,,To nie fair, ja napisałem ci jak się nazywam. Znaczy...rozumiem jeśli chcesz zostać incognito."
Ona: „Incognito? Sam to słowo wymyśliłeś, bo brzmi niecodziennie?"
Fred: ,,Nie, nie, nie wymyśliłem go sam. Chodziło mi o to, że nie chcesz ujawnić tożsamości"
Ona: ,,NARAZIE nie chcę."
Fred: ,,Dlaczego nie? Nie ufasz mi?"
Ona: ,,Moje imię poznasz w swoim czasie. Teraz wolę lepiej cię poznać, w porządku?"
Fred: ,,Tak?"
W tym momencie rozmowa dobiegła końca, bo dziewczyna nie odpisała nic więcej. Z kartki powoli zniknęła ich rozmowa, a papier na którym pisali stał się znów biały i czysty. Nie został żaden ślad po ich konwersacji.
Fred wyszedł z kuchni i skierował się do swojego pokoju. Otworzył starą komodę znajdującą się przy jego łóżku i wsunął do jej środka kartkę. Upewnił się, że papier jest bezpieczny i że George czy inny z domowników nie zabierze go przypadkiem. Następnie usiadł na skraju łóżka i wyjrzał przez okno; promienie słońca oświetlały ogród, a chmury szybko sunęły po błękitnym niebie.
Gdy chłopak siedział tak i gapił się bezmyślnie w okno usłyszał jak do sypialni ktoś wchodzi.
— Witam! Dzień jest piękny, nie sądzisz? — rozległ się śpiewający głos George'a, który właśnie wrócił z podwórka.
— A co ty taki dzisiaj szczęśliwy? Słońce ci chyba nie służy, braciszku. — parsknął Fred.
George wymierzył bliźniakowi kuksańca w ramię i położył się na swoje łóżko.
— Napisał do mnie Lee — powiedział, by przerwać niezręczną ciszę, panującą w pomieszczeniu.
Lee był najlepszym przyjacielem naszej rudej dwójki. Spędzał z nimi większość wolnego czasu, gdy byli w szkole. W wakacje ich kontakt urywał się i porozumiewali się tylko listownie, ale i to robili rzadko. Razem stanowili Trójcę Świętą, która w Hogwarcie była bardzo szanowana. Możliwe, że to przez ich znakomite poczucie humoru lub przez urok, który posiadali nie mały.
— Do CIEBIE napisał? Dlaczego napisał do CIEBIE, a do mnie nie? — spytał po chwili, Fred wyraźnie poruszony zaistniałą sytuacją.
— Znaczy...możliwe, że list, który wysłał był do nas obu, ale odebrałem go ja, więc możemy założyć, że...
— Dawaj mi ten list. I nie dyskutuj ze mną, bo jestem od ciebie starszy — przerwał mu surowo brat. (Argument, że jest starszy, a co za tym idzie mądrzejszy, był używany przez Freda conajmniej parę razy dziennie. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że różnica w ich wieku była zaledwie o trzynaście minut, ale Fred chyba tego nie rozumiał)
George wyciągnął z kieszeni pogiętą kopertę i obrażony podał ją bratu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzień dobry!
z góry przepraszam, że nie było rozdziałów, ale nie miałam ani weny ani czasu na pisanie ;(mam do was pytanie: czy sposób w jaki zapisuje dialogi Freda i dziewczyny na kartce jest w miarę zrozumiały?
(,,Ona" to będzie narazie ta dziewczyna, bo nie znamy jej imienia)

CZYTASZ
The Sunflower Field || Fred Weasley ||
FanfictionNie powinno się zwlekać z powiedzeniem tego, jakim się jest na prawdę, nie bać się braku akceptacji czy odrzucenia oraz nie kłamać na temat swojej daty ważności. A wszystko zaczęło się od jednego listu... Listu, który już na zawsze zmienił sposób p...