~28~

148 6 0
                                    

Kolejne dni mijały nam na treningach, które pozwoliły mi zobaczyć, jak wiele zalet posiadają inne sztuki walki niż te, które poznałam do tej pory. Dzięki temu bardziej rozumiałam, czemu Kapitan uważał wdrożenie ich elementów do mojego stylu za dobry pomysł. Mieszana walka zdawała się być bardziej nieprzewidywalna. Poza tym znając kilka różnych odpowiedników jednego ruchu czy ciosu można było wybrać ten najbardziej adekwatny do przeciwnika. W końcu czasem ważniejsza była siła, a innym razem szybkość czy chociażby po prostu element zaskoczenia.

Dłużej jednak od nauki wymierzania odpowiednich ciosów trwała wymagająca rozgrzewka. Kapitan ustalił mi odpowiednie ćwiczenia nie tyle na poprawienie sprawności, co zwiększenie masy mięśniowej. W tym celu także polecił mi stworzenie diety, która zawierałaby nieco więcej białka niż dostarczam organizmowi zazwyczaj. Co prawda mógłby ułożyć jadłospis specjalnie dla mnie, ale domyślam się, że chciał, abym się czymś zajęła. Poza tym też miał na swojej głowie dużo obowiązków, ponieważ zaczął wprowadzać w życie swój pomysł, a co się z tym wiązało, musiał zająć się najpierw sprawami organizacyjnymi. Aczkolwiek mimo to znajdował dla mnie czas na treningi, a podczas nich mogłam zadawać pytania także co do diety. Wiedziałam jednak, że najpewniej wszystko się zmieni, kiedy plan Steve'a zostanie ostatecznie wdrożony w życie i będzie jego obowiązkiem numer jeden. Sądziłam, że do tego czasu najpewniej sama będę wiedziała, co powinnam ćwiczyć, więc będę mogła trenować bez niczyjej pomocy.

------------

- Mocniej! Nie bój się silniejszych ciosów! - komenderował Steve podczas jednego ze wspólnych treningów. Ceniłam sobie jego obecność, bo pamiętając o mojej obietnicy cały czas dążyłam do celu i starałam się poprawić. Gdyby nie to, to najpewniej zostawiłabym taki trening po kilku nieudanych próbach. Wolałam szlifować to, co od początku szło mi dobrze, aby doprowadzić to do perfekcji, zaś do trudniejszych ćwiczeń musiałabym mieć jakąś mocną motywację. Kiedyś był nią dla mnie tata i chęć zaimponowania mu. Teraz jego rolę przejął Kapitan, który stał się dla mnie wzorem do naśladowania.

- Dobra, stop! - krzyknął, opuszczając trzymaną przed sobą dużą tarczę treningową. Dziś ćwiczenia skupione były na tym, aby wyprowadzić dwa proste ciosy to prawą, to lewą ręką, zaś potem przejść do półobrotu i w nim wykonać kopnięcie. Niestety choć pięści bez problemu w szybkim tempie osiągały tarczę, to już trudno było mi z tak ugruntowanej postawy przejść płynnie do półobrotu.

- Kiedy skupiasz się na ciosach pięścią odpadasz przy przejściu do kopnięcia, ale kiedy próbujesz skupić się na płynnym przejściu wtedy wyprowadzasz ciosy o wiele za lekko - zauważył, a ja w tym czasie próbowałam uspokoić oddech. Sięgnęłam po butelkę z wodą.

- Wiem, ale jeszcze nie potrafię skupić się na wszystkim jednocześnie. Z jednej strony mogę już w ten sposób używać pięści, ale nie jest to jeszcze mój odruch bezwarunkowy. A co do półobrotu, to naprawdę nie wiem, jak Ty to robisz bez chwili zatrzymania... - mówiłam, nabierając jeszcze między wyrazami zbyt wiele powietrza. Steve uśmiechnął się pod nosem na moje słowa.

- Bo podczas wyprowadzania ciosów jest zatrzymanie. Zauważ, że właściwie przez cały czas stoisz w miejscu, a działa głównie górna część ciała - to mówiąc postawił tarczę na podłodze, po czym pokazał idealne ciosy kolejno obiema pięściami. Wiedziałam, że do takiego poziomu mi jeszcze daleko. Patrzyłam na niego z podziwem, jednocześnie wypuszczając ciężko powietrze w geście zrezygnowania. Czy naprawdę uda mi się wplątać w mój lekki styl walki cięższe ruchy i ciosy? Co prawda w wykonaniu Kapitana miały one w sobie coś z gracji, ale kiedy to ja je wykonywałam czułam, że idzie mi nazbyt topornie.

Hope Strange (Dr Strange/Marvel AU ff)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz