- Jeśli dobrze pamiętam potrafisz przemieszczać się za pomocą portali. Wspominałaś też o wchodzeniu do czyjegoś umysłu. Czy jest coś jeszcze, co możesz zrobić dzięki magii? - zapytał poważnie Kapitan, choć nadal na jego ustach widniał uśmiech po akcji z Pętami. Było mi trochę wstyd, ale odepchnęłam to uczucie na dalszy plan, choć i tak pewnie zdążyłam się lekko zarumienić. Postanowiłam szybko skupić się na rozmowie i o tym po prostu nie myśleć.
- Tak. Już pokazuję.
Miałam ochotę sprostować informację o 'wchodzeniu do czyjegoś umysłu', ponieważ tak naprawdę na ten moment potrafiłam jedynie przesyłać wizje i to dość nieefektywnie, jeśli od razu się tym męczyłam, ale ostatecznie uznałam, że Steve powiedział to bardzo ogólnie i pewnie w tej chwili nie jest to na tyle istotne, aby rozwijać temat. W końcu i tak planowałam w przyszłości zgłębić tę umiejętność, więc może niebawem byłabym w stanie tego dokonać.
- Potrafię tworzyć z magii broń - mówiłam, jednocześnie wykonując gesty i zbierając moc, aby zaprezentować tę umiejętność. W moich rękach pojawiła się emanująca ciepłymi kolorami energia, a chwilę później uformowałam ją w coś na kształt potrójnego bicza, dzięki wizualizacji. Zamachnęłam się ręką, a żółto-pomarańczowe linki strzeliły w powietrzu. Dla pokazania, czym jest dokładnie tworzenie broni, złapałam stworzony bicz w obie dłonie, po czym przesunęłam je po całej długości trzymanego przedmiotu, jeszcze ją zwiększając. Linki połączyły się w jedno i stały się sztywne, tworząc kij bojowy. Kiedy był gotowy stuknęłam jednym jego końcem o posadzkę, pokazując, że ma zupełnie inne właściwości niż bicze, mimo, że został stworzony z jednego rodzaju magii. Wykonałam nim parę zręcznych manewrów, obracając go i przekładając, co z pewnością wyglądało efektownie, tym bardziej dzięki magii generującej wiele małych iskierek wokół. Przypomniały mi się treningi z mojej rzeczywistości, kiedy w lustrach obserwowałam swoje postępy. Wiele razy się myliłam i trudno było mi dojść do takiej zręczności, ale sądzę, że warto było ćwiczyć.
Znów złapałam kij w obie ręce, po czym złamałam go pośrodku, jednak była to nadal jedna broń połączona magiczną linką, coś na kształt japońskiego nunchaku. Tym rodzajem broni też potrafiłam się posługiwać dzięki naukom ojca, jednak uznałam, że już koniec tych popisów i broń rozpadła się na tysiące iskier.
- Oraz tarcze - dodałam, tym razem tworząc przed sobą pokaźny świetlisty okrąg. Tarcza była zjawiskowa. Do tej pory podziwiałam piękno magii, której mogłam się nauczyć. Oprócz standardowych linii między nimi pojawiały się skomplikowane znaki i symbole. Dzięki moim gestom tarcza rozwarstwiła się, a potem trochę skurczyła, formując jednak to, co miałam na myśli. Wzorem i wielkością przypominała teraz słynny atrybut Kapitana. Chwilę później znów puściłam zaklęcie, pozwalając magii się rozproszyć.
Z miny Steve'a wnioskowałam, że choć ten pokaz nie był tak spektakularny jak poprzedni, to jednak piękno magii jego też oczarowało. Na szczęście szybko wyrwał się z zadumy.
- Całkiem nieźle. A poza magią... potrafisz walczyć wręcz? - zapytał, zapewne w umyśle uzupełniając informacje o mnie. Byłam ciekawa, czy one naprawdę przydałyby się drużynie Avengers w akcji. Z jednej strony sądziłam, że tak, a z drugiej na pewno na ten moment nie potrafiłam współpracować z nikim z ich grupy w tej rzeczywistości, co bardzo by utrudniało zgraną i sprawną akcję.
- Tak. Mój styl to kung-fu z elementami innych sztuk walki pochodzących z Azji - powiedziałam, na co on pokiwał głową na znak, że rozumie.
- W porządku. Zaraz to sprawdzimy - oznajmił, trochę się ożywiając. Zwiększył dystans między nami i ustawił się w pozycji do sparingu. Spanikowałam. Sądziłam, że będzie mnie uczyć, a nie walczyć przeciwko mnie. Czy miałam jakiekolwiek szanse w walce z superżołnierzem?
CZYTASZ
Hope Strange (Dr Strange/Marvel AU ff)
Fanfic[Gdzieś w innej części Multiversum...] Hope wkracza w dorosłość, jednak nie jest ona łatwa. Tym bardziej, kiedy wychowujesz się bez ojca, a dzień przed urodzinami poważnie kłócisz się z mamą... Hope, mimo swojego wieku, zachowuje się infantylnie i c...