~24~

172 11 2
                                    

           Czas płynął w swoim tempie, jednak dzięki temu, że zajęłam się wizualizacją, czułam, jakby leciał szybciej. Skupiając się na kreowaniu mapy we własnej wyobraźni udało mi się na chwilę oderwać od trosk. Moja błogość ustała w momencie, kiedy w oddali poczułam silną energię Kamieni. Ku zdumieniu na mojej mentalnej mapce kosmosu naprawdę dostrzegłam smugę, która zbliżała się w kierunku Ziemi. Serce zabiło mi mocniej i już szykowałam się na moment, w którym wrócę do swojej rzeczywistości, kiedy uderzyła mnie jedna rzecz. Smuga ta miała jedynie dwa nierównomierne kolory, a to uczucie bliskości mocy Kamieni Nieskończoności nie przypominało mi przepływu mocy podczas moich wizji czy ostatniego przeniesienia między wymiarami, a... obecność blondwłosej kobiety i pana Bannera. Skupiłam się jeszcze mocniej, żeby sprawdzić, czy moje wątpliwości są słuszne i niestety tak właśnie było. Z rezygnacją otworzyłam oczy, opuszczając świat wyobraźni.

           Uczucie bliskości owych energii wzmagało się z każdą sekundą, co oznaczało, że drużyna wraca z kosmosu i niedługo będzie już na Ziemi. Jednak dlaczego nie użyli Kamieni od razu, tak, jak zakładał Kapitan? A może uaktywnili je, jednak ja nie poczułam impulsu? Nie, to zbyt niemożliwe, jeśli ostatnim razem dotarł do mnie nawet impuls z równoległej rzeczywistości. Utrata powiązania z Kamieniami też nie wchodziła w grę, bo w takim przypadku nie mogłabym wyczuć energii bijącej od superbohaterów zmierzających do bazy.

           Starałam się pocieszyć, że pewnie mają je ze sobą, jednak i ta opcja została mi szybko odebrana przez podstawową logikę. W końcu gdyby Kamienie były na statku, to czułabym energię ich wszystkich na pewno o wiele mocniej niż z innych źródeł. Byłam bardzo zestresowana. Czułam się osaczona przez własne myśli. Modliłam się, aby istniało inne rozwiązanie. Może Avengersi zaopatrzyli się w specjalne pudełko na tak silne źródła mocy, które nie przepuszczało ich promieniowania?

           Z nerwów wstałam z łóżka i zaczęłam chodzić po pokoju, czekając na ich powrót. Chciałam jak najszybciej spotkać się z Kapitanem, aby dowiedzieć się, co tak naprawdę zaszło. W końcu byłam już tak blisko powrotu do domu.

           ~To moja ostatnia nadzieja. Musi się udać~

--------

           Po kilkudziesięciu dłużących się minutach zauważyłam, jak lądują na łące nieopodal bazy. Podbiegłam do okna, chcąc sprawdzić, czy wszyscy wrócili cali i zdrowi. Może przez cały czas starałam się sobie wmawiać, że przecież to będzie prosta misja, jednak tak naprawdę nikt nie wiedział, co bohaterów czeka w kosmosie i co zastaną w miejscu, w którym zakładano pobyt Thanosa. Na szczęście skład zdawał się być pełny, a każdy wyszedł z pokładu statku o własnych siłach. Mimo wszystko coś mi nie pasowało. Czy możliwe jest, iż po wielkiej wygranej Avengersi nie spieszyliby się do bazy świętować lub do osób, które wróciły do świata żywych? Ich postawa jeszcze bardziej zbiła mnie z tropu, a niepokój wzrósł.

           Miałam ochotę wyjść z pokoju, aby poszukać Kapitana, jednak przypomniałam sobie, jak bardzo byłoby to nie na miejscu w momencie, kiedy dla większości jestem tajemniczą, nieznaną osobą, którą w takiej sytuacji na pewno potraktowaliby jak zwykłego intruza. Przysporzyłoby to tylko kłopotów osobom, które o mnie wiedziały i trzymały to w tajemnicy. Pozostało mi więc jedynie oczekiwanie na wyjaśnienia. Postanowiłam sobie, że jeśli pan Steve nie pojawi się w tym pokoju w przeciągu kilku godzin, co oznaczałoby, iż sądzi, że wróciłam do własnej rzeczywistości, znów ruszę na zwiady, aby go odnaleźć. Przy szczęściu i odpowiedniej ostrożności może nikt mnie nie zauważy.

           Na jego przyjście nie musiałam jednak czekać zbyt długo. Słysząc w oddali kroki na korytarzu jak zwykle nadstawiłam uszu, tym razem z jeszcze większym wyczekiwaniem niż ostatnio. Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się o aktualnej sytuacji wynikającej z przebytej misji, jednak tak naprawdę panicznie bałam się tego, co mogę usłyszeć. Zastygłam w bezruchu w oczekiwaniu. Z każdej strony zdawały się mnie docierać sygnały, że coś jest nie tak, jednak ja nadal ślepo próbowałam szukać tych, które przywrócą mi nadzieję i logicznie wytłumaczą wszystkie niesprzyjające okoliczności. Nadaremno. Nawet dochodzące mnie dźwięki przyprawiały o kolejne wątpliwości. Kapitan bardzo zwolnił kroku tuż przed moimi drzwiami, a kiedy stanął, odczekał chwilę, jakby wahając się, czy wejść do środka. Dźwięk odblokowania wejścia za pomocą karty magnetycznej nigdy nie brzmiał tak złowieszczo, jak teraz, w zupełnej ciszy.

Hope Strange (Dr Strange/Marvel AU ff)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz