Trudno było nam się umówić, ale w końcu obie zgrałyśmy się w czasie. Co prawda była to jedynie kilkunastominutowa przerwa między jej zajęciami, ale cieszyłam się, że w ogóle uda nam się ponownie spotkać.
Zmieniła się nieco od czasu, kiedy kończyłyśmy szkołę, ale widocznie ja zmieniłam się bardziej, bo nie poznała mnie mimo, że na pewno dostrzegła moją twarz wśród klientów uczelnianej stołówki. Wstałam więc i gdy tylko napotkałam jej spojrzenie, lustrujące wszystkich wokół w poszukiwaniu znajomej twarzy, uśmiechnęłam się, pomachałam na przywitanie i gestem zaprosiłam ją do stolika. Wyglądała na zdumioną, ale trwało to tylko chwilę. Mimo wszystko musiała mnie w końcu rozpoznać.
Gdy tylko usiadła podsunęłam w jej stronę kubek z gorącą kawą.
– Mam nadzieję, że dzisiaj jeszcze nie piłaś? – zapytałam, choć wiedziałam, że jeśli nie zmieniła nawyków, to dopiero dochodziła jej pora na kawę.
Spojrzała na mnie z pewną ostrożnością, najpewniej zastanawiając się, co sprawiło, że tak się zmieniłam. Kiedyś nie byłam tak dobrze zorganizowana i czasem można było odnieść wrażenie, że nie zwracam uwagi na takie szczegóły, jak czyjeś upodobania. W swoim pędzie byłam żywym srebrem i choć potrafiłam dawać innym wsparcie, to jednak przysparzałam o wiele więcej kłopotów, przy których sama również potrzebowałam kogoś obok. Mam wrażenie, że podczas zbyt emocjonalnych reakcji mogłam mocno obciążać tym innych, a również nie zauważać wtedy tego, co mogło trapić kogoś innego, choć nie robiłam tego specjalnie. Między innymi dlatego chciałam, żeby aktualna wersja mojej osoby spróbowała swoich sił, aby zrekompensować przeszłość chwilami teraźniejszości.
Muszę przyznać, że przez te kilka lat brakowało mi mojej przyjaciółki. Nasza relacja, od ostatniej rozmowy telefonicznej, powoli umierała, aż w końcu kontakt z Eloise urwał się na dobre mniej więcej wtedy, gdy zaczęły się badania nad moim powiązaniem z Kamieniem Czasu. Żałowałam tego i miałam nadzieję, że uda mi się ową więź naprawić, choć nie byłam pewna, czy nadal jest dla mnie miejsce w jej życiu. Zgoda na spotkanie budziła pewne nadzieje, aczkolwiek czułam, że jestem gotowa na wszystko.
Loy sięgnęła w milczeniu po napój, choć zauważyłam, że pozytywnie odebrała moją inicjatywę. Nadal zachowywała dystans, ale wcale jej się nie dziwiłam. W końcu po tylu latach nieobecności byłyśmy dla siebie znów obcymi osobami. Żadna z nas nie miała pojęcia, co przeszła druga. Nie był to może szmat czasu, ale z pewnością był to czas intensywny. Ona poszła na studia, a ja szukałam swojego miejsca na świecie, próbując iść śladami taty.
– Przepraszam, że nie odzywałam się do Ciebie tak długo – wypaliła, gdy oderwała usta od kubka z kawą. Spuściła wzrok, jakby było jej naprawdę przykro. Byłam zdumiona, bo miałam jej powiedzieć to samo. Poza tym miałam wrażenie, że Eloise powinna być na mnie zła o to, co się wydarzyło. Trochę pocieszył mnie fakt, że widocznie czuła podobnie, jak ja, choć z drugiej strony nie chciałam, aby siebie o wszystko obwiniała.
– Daj spokój, ja też przecież mogłam do Ciebie napisać. Po prostu obie milczałyśmy. Tak wyszło – odparłam pojednawczym tonem. Podniosła na mnie wzrok z wymalowanym na twarzy nie mniejszym zdumieniem niż to, które ogarnęło mnie chwilę temu na jej słowa.
– Mimo wszystko jest mi głupio. Słyszałam o tym, że Twój tata był jednym z zaginionych podczas Blipu. Chciałam do Ciebie napisać, ale... nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć. Bałam się, że tylko to rozdrapię i zamiast pomóc sprawię, że poczujesz się gorzej... Teraz wydaje mi się, że to była tylko wymówka i mogłam chociaż spróbować. Gdybyś nie chciała ze mną pisać, nie musiałabyś ciągnąć rozmowy lub w ogóle odpowiadać.
CZYTASZ
Hope Strange (Dr Strange/Marvel AU ff)
Фанфик[Gdzieś w innej części Multiversum...] Hope wkracza w dorosłość, jednak nie jest ona łatwa. Tym bardziej, kiedy wychowujesz się bez ojca, a dzień przed urodzinami poważnie kłócisz się z mamą... Hope, mimo swojego wieku, zachowuje się infantylnie i c...