~5~

749 41 88
                                    

~Niech to szlag!~ pomyślałam rozwiązując zadanie z fizyki. Podchodziłam do niego już setny raz, a wynik nie zgadzał się z tym widniejącym w odpowiedziach z tyłu książki. Oczywiście nie pomagał fakt, że nie rozumiałam treści zadania. No i co to za idiotyczny wzór? Wygląda jak jakieś hieroglify! Na domiar złego nauczycielka coś wspominała o jego przekształcaniu i jakiejś zasadzie. Czy ona nie ma litości?

W akcie desperacji postanowiłam pójść do gabinetu taty i poprosić go o pomoc. Dzisiaj akurat miałam na to szansę, ponieważ tata nie miał czasu zabrać mnie do Kamar Taj i dlatego od zakończenia lekcji siedziałam w nowojorskiej siedzibie magów. Tej samej, do której adres znalazłam w osiemnastkowym liście.

Jak tylko się tam pojawiłam tata powiedział, że jest dziś bardzo zajęty i będzie miał ważnych gości, więc zaprowadził mnie do pokoju z biurkiem i poprosił, żebym grzecznie na niego czekała i nigdzie nie wychodziła. Nigdy tak nie robił. Zawsze bez problemu znajdował chwilę, żeby wykonać dla mnie portal. Zastanawiałam się co tak go absorbuje, że mnie olał?

Przemyślałam jego prośbę i w końcu uznałam, że fizyka jest ważniejsza, bo to sprawa życia i śmierci. Nauczycielka z pewnością mnie jutro udusi, jeśli znowu nie oddam jej pracy domowej.

Z taką myślą cichutko wyszłam z pomieszczenia. Nie wiedzieć czemu wolałam być ostrożna. Chyba już byłam przewrażliwiona. Zaczęłam wyobrażać sobie gości taty jako jakichś innych ważnych czarodziejów, a przecież z pewnością byli to zwykli ludzie, tylko pewnie jakoś powiązani z obroną ludzkości czy coś w tym rodzaju. Wbiłam sobie to do głowy i szłam już luźno, aczkolwiek nadal cichutko jak mysz. To wszystko przez te wszechobecne dywany. Nigdy nie wiadomo, czy ktoś właśnie Cię nie śledzi.

W końcu doczłapałam się do drzwi prowadzących do gabinetu. Chwilę się wahałam słysząc wewnątrz głosy, ale postanowiłam się przemóc, bo jeśli tacie ma zejść do nocy, to jest duża szansa, że nie będzie miał siły mi pomóc. A przecież goście mogą też się na coś przydać. Pewnie każdy z nich zna podstawy fizyki o niebo lepiej ode mnie.

Nie wiem czemu nie zapukałam. Po prostu cichutko nacisnęłam klamkę i wbiłam do środka. Zdziwiłam tatę, który przerwał w pół rozmowy i spojrzał na mnie niezadowolony. W końcu zabronił mi wychodzić. Inna sprawa, że nic mu nie obiecałam.

Oprócz niego w środku znajdowała się jeszcze jedna osoba. Jakiś sporej postury mężczyzna z długimi włosami związanymi w koński ogon. Na ciszę ze strony rozmówcy i jego spojrzenie skierowane w jeden punkt, zaraz on sam się odwrócił, żeby spojrzeć o co chodzi. Kiedy mnie dostrzegł uśmiechnął się miło, co stanowiło kontrast do zdegustowanej twarzy taty.

Doktor westchnął przeciągle, po czym wstał. Wskazał mnie ręką i jednocześnie zwrócił się do gościa.

- Cóż, Thorze, poznaj moją córkę, Hope – nie miałam pojęcia jak zareagować, więc stałam speszona jak słup soli. Na szczęście mężczyzna o imieniu wyjętym z mitologii nordyckiej, pan Thor, pomachał mi przyjacielsko ręką. Dużo nie myśląc odpowiedziałam tym samym.

Jednak tata chciał się mnie jak najszybciej pozbyć, widocznie sprawa była naprawdę poważna, więc zaraz znów zabrał głos.

- Coś się stało? – zwrócił się do mnie.

- Tak. Chciałam zapytać jak długo Ci jeszcze zejdzie – już odpuściłam sobie gadanie o sednie mojej wizyty. Jeśli mu się spieszy, to liczą się konkrety. Zresztą przy człowieku tak poważnym jak pan Thor nie wypada przyznawać się do braku talentu do fizyki.

- Niedługo.

- Ok. To ja wracam do pokoju.

Odwróciłam się na pięcie i skierowałam w stronę drzwi. Już miałam nacisnąć klamkę, kiedy zakwitła mi myśl, która przez te kilka minut kiełkowała mi w głowie i nie mogłam zrozumieć o co chodzi. Ten gościu od razu wydawał mi się znajomy. To nie jest jakiś tam człowiek. Ja jestem człowiekiem. On jest bogiem!

Hope Strange (Dr Strange/Marvel AU ff)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz