~10~

468 38 28
                                    

- Jesteś pewny, że to dobra decyzja? – mówił idąc za Tonym. Nie podobało mu się, że ktoś obcy zostanie w ich bazie.

- Tak. Najlepsza, jaką do tej pory podjęliśmy – powiedział nie zwalniając kroku. Męczyło go nastawienie Steve'a do całej tej sprawy. Brzmiał jak osoba, która godzi się z rzeczywistością i nie ma zamiaru próbować jej zmienić.

- A jeśli ona kłamie? – na te słowa Stark w końcu się zatrzymał. Wyglądał na zamyślonego, jednak tak naprawdę tylko szukał w myślach dobrych słów na dopięcie swego i uciszenie Kapitana.

- Nadal jej nie wierzysz? Po tym wszystkim? Znała szczegóły tamtego wydarzenia, a to praktycznie niemożliwe.

- I w tym właśnie problem – powiedział unosząc ręce dla podkreślenia swoich słów. Westchnął – Tony, ja jej wierzę, ale jej nie ufam. Weszła do mojego umysłu i pokazała mi tę wizję. A co, jeśli tylko nami manipuluje? Co jeśli jest kimś innym, niż się podaje? Nie wiesz tego skąd ma te moce i co więcej potrafi. Może być niebezpieczna. Tym bardziej w naszym centrum – Stark zastanawiał się chwilę, po czym odparł.

- Ok, wyślę do niej niedługo Bannera, to wybada o co z tym wszystkim chodzi. Może namówi ją na jakieś badania czy coś. Zadowolony?

- Czyli nadal chcesz ją tu zostawić? – spytał Steve rozczarowany tym, że jego argumenty nie przyniosły oczekiwanych skutków.

- A co mam zrobić? Odesłać ją do domu i obiecać, że jak tylko ocalimy jej ojca to damy jej znać? Tak, świetny pomysł – powiedział sarkastycznie, choć cały czas zachowywał powagę – Przykro mi, ale nie zrobię tego. Wiem co ta dziewczyna teraz przeżywa, a zaangażowanie w tę sprawę może pomóc jej się nie załamać. Wiem też, że prawdopodobnie ona jest ważnym elementem tej układanki i zaprowadzi nas do rozwiązania całej tej sytuacji.

- Ryzykowna gra. Ale uszanuję Twoją decyzję. Tylko jeśli moje wątpliwości się potwierdzą, to nie leć do mnie z podkulonym ogonem – odrzekł zrezygnowany, po czym odwrócił się i odszedł.

--------------
------------------------ [Hope]

Nie mogłam wyjść z szoku, jaki zafundował mi pan Stark. Naprawdę pozwolił mi zostać i pomagać w tej niestandardowej sytuacji. W końcu nikt z superbohaterów nie miał pojęcia, czy zniknięcie towarzyszy jest w ogóle odwracalne. Padały różne teorie: że są w innym wymiarze albo, że ich materia została i jak się poskleja prochy do kupy, to ożyją. Wszystko i nic. Sama nie wiedziałam co o tym myśleć. Chciałam wierzyć, że tata żyje i ma się dobrze, jednak musiałam liczyć się z tym, że może być inaczej.

W kwaterze dostałam własny pokój i byłam informowana o ważniejszych decyzjach dorosłych. Za każdym razem przysyłano kogoś innego, jednak nigdy nie był to pan Stark lub Rogers. Nie miałam pojęcia czemu tak jest, choć podejrzewałam, że Kapitan się mnie trochę boi, a pan Tony? No cóż, tutaj już kompletnie nie wiedziałam o co chodzi.

Każdego wieczoru zatapiałam się we wspomnieniach związanych z tatą. Przypominałam sobie nasze spotkanie po latach, rozmowy, niebezpieczne sytuacje, wspólne treningi i było mi niesamowicie smutno, kiedy docierało do mnie, że jeśli tata naprawdę nie żyje, to to już nie wróci. Nie mogłam sobie z tym poradzić. Często płakałam błagając los o to, żeby mi go oddał.

-------------

- Cześć, mała. Trzymasz się? – spytała blondynka wchodząc do pokoju bez pukania. Była tak cicha, jak kocica. Gdyby się nie odezwała, to prawdopodobnie bym jej nie zauważyła. Leżałam na łóżku gapiąc się w sufit, a z oczu leciały mi łzy. Wiedziałam, że muszę się ogarnąć, bo nie powinnam przyjmować gościa w takim stanie. Otarłam łzy, wytarłam nos i usiadłam, patrząc na nią z wdzięcznością się uśmiechając.

Hope Strange (Dr Strange/Marvel AU ff)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz