Otworzyłam oczy. Pierwszy raz od jakiegoś czasu moje powieki stały sie na tyle lekkie, że byłam w stanie dźwignąc je ku górze. Pierwsze wrażenie? Białe, oślepiające światło, przechodzące w tamten widok. Drzewo. Murek. I przeszywający ból. Ciemnośc. Jednak to światło było za jasne. Stanowczo za jasne. Źrenice zweziły sie, przyzwyczajając do nowego oświetlenia. No jasne. Powinnam zorientowac sie po tym cholernym zapachu. Zapach środków czystości, jodyny i czegos w rodzaju tanich odwieżaczy do samochodów. Szpital.
Wyrwałam do przodu, chcąc usiasc, wstac i wyjsc, jednak moje plecy przebiegł dreszcz tak okropny, że natychmiast wróciłam do poprzedniej pozycji, zaciskając piesci na kołdrze z bólu. Dopiero wyczułam również, że moja lewa noga jest usztywniona plastikową szyną. Zbadałam dłońmi twarz, nie widząc w pobliżu lustra. Na czole miałam bandaż, a na policzku mały plaster. Chciałam szybko dowiedziec sie, co mi jest, i kto mnie tu przywiózł.
- Halo? Przepraszam? - zawołałam do starszej pielegniarki wiozącej pusty wózek, która migneła mi za półotwartymi drzwiami. Najpierw z niechecią zajrzała, po czym wytrzeszczając oczy pobiegła po doktora, jakby dokonała nie lada odkrycia, że tu jestem.
Wróciła w towarzystwie lekarki, z plakietką - nazywała sie Kristhine. Miała piekną, ciemną cere, w przeciwieństwie do pielgniarki, która charakteryzowała sie przesuszoną, ziemistą, szarą skórą, mimo, iż miała niezłe predyspozycje, bo jej falowane, rude włosy były piekne i zadbane. Szkoda.
- Anastasia Smoith.
- To ja. - odsapnełam, po raz kolejny usiłując usiąsc, zajac nieco wygodniejszą pozycje. Jednak tym razem to ciemna doktor niemal rzuciła mnie z powrotem na puszystą poduszke.
- Nie wolno ci wstawac! Znaczy.. na razie nie.
- Chce stąd wyjsc. Mam takie prawo. - odparowałam, ze zbytnią pogrdą w głosie.
- Po takim zabiegu musisz tu troche poleżec, conajmniej dwie doby.
Zamarłam. Jaki do cholery jasnej zabieg?
- Przepraszam?
- Kiedy byłaś w śpiączce, miałas dwa zabiegi. - wyjaśniła, a jej włosy ostrzyżone na pazia kołysały sie przy każdym najdrobniejszym ruchu. - Spokojnie, przebiegły pomyślnie. Powinnas lada chwila wracac do fromy. Napedziłas nam stracha. Całe szczesice, że już do nas wróciłaś.
Uchyliłam usta, nie mając pojecia, jak sklecic zdanie. Co? Jak? Gdzie? Przez moją głowe przebiegało tysiąc myśli na minute.
- Jak długo spałam?
- Piec dni.
PIĘC?
P I Ę C ?
Jak to? Przecież wydawało mi sie, że zmrużyłam oczy zaledwie na minute.
- Śpiączka to poważna sprawa - przemówiła ruda pielegniarka. Miała około piecdziesiątki, ale wyglądała dobrze jak na swój wiek. Niedbale memłała gume. - Na razie leż, wypoczywaj. Nie mielismy jak wezwac twoich rodziców, ale teraz możemy sie z nimi skontaktowac.
- Mieszkają na drugim końcu kraju. Nie przyjadą. A poza tym wyliże sie... A co z chłopakiem?
- Jakim chłopakiem? - Kat zmrużyła oczy, zerkając w moją karte.
- No, Luke.. Prowadził motor zanim doszło do wypadku.
- Ohh! - ruda zbyt teatralnie westchneła, zapewne chciała byc romantyczna, ale jej nie wyszło. - Miał tylko kilka zadrapań. Opatrzylismy go i poszedł do domu.
Z jednej strony cieszyłam sie że nic mu nie jest, i że go tu nie ma. A z drugiej byłam na niego wsciekła. I chyba to brało góre. Nie chciałam go widziec. Jego, jego cholernych tatuaży, jego cholernego tunelu, jego cholernych włosów i najcholerniejszych oczu. Klasował sie na tym samym zgubnym miejscu z Seanem.
Służba zdrowia wzieła odpowiednie karty, wstukała cos w tablet, dała mi leki i oznajmiła, że wpadnie na wizyte zobaczyc, jak wszystko sie goi o godzinie czwartej. Pielegniarka, której imie okazało sie byc Gladyss podarowała mi krzyżówki oraz przyniosła mi kilka książek z dyżurki. Była zabawana, troskliwa, miła. Może troszke zakrecona, ale naprawde przyjemna osóbka.
Kiedy zbliżyła sie pora obiadu przyniosła mi tace z jedzeniem. I od tej pory wiem, skąd wzieły sie opinie na temat szpitalnego żarcia - ryż z kurczakiem smakował jak kasza z wołowiną bez żadnych przypraw. Gladyss śmiała sie, że pewnie to konina. Zadowolliłam sie wiec tłustym rosołem z mizerym makaronem. I tak jadłam byle jak, wiekszosc rzujac tak długo, aż to, co znajdowało sie w mojej buzi nie klasyfikowało sie nawet do papek. Wyżywałam sie na makaronie. Ten tepy burak nie umie prowadzic motoru. Jak może miec prawo jazdy?! Szuja.
Po obiedzie znowu spałam. Dłuuugo. Przynajmniej kiedy spałam nic mnie niebolało. Troche głupio, bo musiałam sie obudzic i zobaczyc to co zobaczyłam.
Siedział przy moim łóżku.
Wyglądał jak po wojnie. Mial koszule w kratke, ubrudzoną olejem, z wywinietymi krzywo rekawami, ukazującymi tatuaże. Obcisłe spodnie, spływające na dosyc dobite buty motorowe. Głowe oparł na ramionach ułożonych na brzegu mojego łóżka. Chyba spał. I ten widok przypomniał mi te obrazy sprzed kilku dni. Jak te koralowe wargi całowały moje ciało, oprócz ust. Omijał je, a mi jakoś szczególnie nie zależało aby to robił. W sumie, to nie wiem co sie ze mną działo. Chcialam sie tylko odbic na Seanie. Poczuc atrakcyjna bez niego.
- Co ty tu robisz?!
Uniósł głowe Jego twarz była odrapana i cała w strupkach, ale to nic groźnego. Był przystojny, nadal.
- Przyszedłem cie odwiedzic.
- Nie chce cie widziec.
Jego zimny, niebieski wzrok przeszył mnie do szpiku kości. Był przejety, smutny, targało nim poczucie winy.
- Przepraszam.
- PRzepraszasz? To tyle? - zaśmiałam sie. - Miałam dwie operacje, byłam w śpiączce, a ty p r z e p r a s z a s z ?
- Tak - powiedział nerowo, bawiąc sie niedużym tunelem w uchu. - co innego mam zrobic? Zabic sie?
- P r z y n a j m n i e j.
Chłopak zerwał sie na nogi. Rzucił na szpitalną szafeczke bukiet białych tulipanów, który dotychczas musiał leżec na podkłodze. Stojąc w drzwiach, jeszcze tylko obrócił głowe i dodał cicho :
- Suka.
wookieNews / Czytajcie, komenujcie, gwiazdkujcie! <3
PRzepraaaszam, że tak długo nie było rozdziału, szkoła,
wiecie, wiosna, te sprawy. Postaram sie dodawac czesciej.
Aloooha! <3
CZYTASZ
bit my lip. || LUKE HEMMINGS
Fanfiction"Może kiedyś Cie pokocham. Z czasem moge przestac byc zimną suką. Ale nie powiem tego na głos." Zapraszam do gwiazdkowania, czytania, komentowania! ۩