-Adma?
Stałam jak wryta. W dzwiach mieszkania, które teraz zajmowałam wraz z Lukey'em stała urokliwa blondynka o iście szmaragdowych oczach, które patrzyły mądrze i wnikliwie. Jej idealnie proste, nader zadbane włosy były geste i sciete równo do linii żuchwy. Miała na sobie białe rurki, lekko podwiniete na dole, ukazując piekne, ciałowe, lakierowane szpilki z ostrym noskiem. Jej drobne ramiona okrywał cieniutki, biały sweterek z rekawami trzy-czwarte. Wyglądała ślicznie, bardzo wyrafinowanie. Wyciągneła w moim kierunku, długie, szczupłe rece, a ja wtuliłam sie w nią. Była mniej - wiecej wzrostu Luke'a w tych butach. A nawet bez nich była sporo ode mnie wyższa. Co sie dziwic - lata lekko atletyki. Chuda, ale gibka i długa jak kłos zboża.
- Jeju, jak ja Cie dawno nie widziałam! - zaczełam, zamykając drzwi. Zostawiala za sobą słodki tren zapachu - cos w rodzaju tych słodkich perfum "Victoria Secret". - Skąd wiedziałaś, że tu jestem?
- Ma sie znajomosci. - błyskała białymi zebami, pozbywając sie szpilek. - Ładnie tu. Ciasno, ale własno! Sama mieszkasz?
Początkowo potarłam zmieszana przedramie, gapiąc sie na dywan i udając, że stopą próbuje usunąc niewidoczną plamke, po czym prawie nie zauważalnie pokreciłam głową.
Adma wytrzeszczyła oczy. Oparła sie o sciane i z wyczekującym spojrzeniem wygieła usta w tajemniczym usmieszku.
- No dalej, Ana. - zaswiergotała. - Pokaż mi go. W końcu jestem twoja siostrą.
Na skutek tych słów przeszedł mnie dreszcz. Adma nie była moją prawdziwą, pełną siostrą. To było skomplikowane. Kiedy w wieku jakichs ośmiu lat uciekłam z domu, mieszkałam kilka miesiecy u ciotki Merggy, jej matki. Od dzieciaków w pieluchach sie razem bawiłysmy, spedzałysmy każde wolne chwile razem, ufałam jej jak nikomu innemu. Kupiłysmy sobie wtedy bransoletki przyjaźni, i zostałyśmy swoimi siostrami, robiąc soobie takie jakby tatuaże. Obwiodłam palcem malutkie, wypukłe serduszko na kostce mojego nadgarstka. To była "zaplanowana blizna", Adma miała dokładnie taką samą na drugiej rece, ja zrobiłam jej ona mi. Ale kiedy wyjechała na studia bez żadnego pożeganania, listu, ani nawet zwyczjanego "pocałuj mnie w dupe" uznałam to za "zdrade". Odezwała sie oczywiscie, po 3 latach. Ale od tamtej pory jej nie widziałam. Chodź rozpoznałabym ją nawet po ciemku, nawet po omacku.Teraz stała przede mną jako młoda pani doktor.
Powolnym krokiem zbliżyłam sie do pierwszych drzwi na końcu korytarza. Zastukałam trzykrotnie. Luke brał prysznic, ale już powinien skończyc.
Jeżeli o nas chodzi, to było już OK. Od akcji pod prysznicem mineło kilka dni, ale to nic, bo dowiedziałam sie, że remont mojego mieszkania może sie nawet nie zakonczyc - hotelowi groziło zamkniecie. W najlepszym wypadku wróce tam za kolejne 2,5 miesiąca. Ale równie dobrze mogą dac mi hajs i kazac spierda*lac. Napąknełam cos Lucasowi, a on jedynie cmoknął mnie w czolo, i powiedział, że moge zostac tak długo jak tyllko chce, tylko, że chciałby wreszcie spac w swoim łóżku, a ja mu w tym nie przeszkadzam.
Wykreciłam mu reke, która powedrowała za nisko i powiedziałam, że nie jestem przytulanką, mając ochote sie usmiechnąc, kiedy tak celowo zagryzał warge. Wiedział, że mam ochote wyrwac mu z ust tego smiley.
- Luke?
- Hm? - opowiedział głos z wnetrza łazienki, który jeszcze chwile temu nucił Rolling Stonesów.
- Ktoś chciałby cie poznac.
- Komornik?
- Nie.
- OK, to zaraz wyjde.
Adma zasmiała sie cicho, naciągając materiał swetra. Zawsze tak robiła - faceci za to ją uwielbiali. Uważali to za fliglarne - a ona robiła tak nawet kiedy jadła. Taki tik.
CZYTASZ
bit my lip. || LUKE HEMMINGS
Fiksi Penggemar"Może kiedyś Cie pokocham. Z czasem moge przestac byc zimną suką. Ale nie powiem tego na głos." Zapraszam do gwiazdkowania, czytania, komentowania! ۩