- No, to jesteśmy na miejscu.
Małe mieszkanko na siódmym pietrze w bloku, w dosyc malowniczej czesci miasta, z widokiem na park, a z drugiej na Primark. Mały, ciasny korytarz prowadził do salonu, a raczej - minisaloniku. Dosłownie kanapka, telewizor, stolik i ledwie wciśniety tam gazetnik. Łazienka była terakotowa, z dużym lustrem i była chyba najwiekszym i najładniejszym miejscem w tym domu. Kabina dla dwojga, albo i trojga, trzy umywalki, kibel, a to wszystko na kilku metrach kwadratowych. Kuchbia, zwykła, biała, jasna, typowa dla mieszkań w blokach. Czysta, o dziwo. Sypialnia - mała, ciasna, chodź najbardziej kreatywna. Sciany pomalowane na kolory ziemi - ciepłą, trawiastą zieleń i czekoaldowy brąz, a na jedej ze ścian namalowany czarną farbą cytat z jakiejśc piosenki, której nie znałam. Wszystkie meble z czegoś a la ciemne drewno. Na półkach kupy, serio, kupy zdjec z imprez, kolaży, eventów itp. No i d w u o s o b o w e łóżko przykryte zieloną narzutą.
- Luke?
- Hm? - mruknął, nastawiając wode w czajniku i wsypując ciemną kawe do dwóch kubków.
- Gdzie ja bede spac?
- Tutaj, a gdzie. - skinieniem głowy wskazał drzwi do wyżej opisanej sypialenki.
- Chyba Cie poje*ało.
- Nie.
- To ty śpisz na kanapie.
- Nie. - odwrócił sie, co za zaszczyt. - To mój dom, i moje zasady. Jezu bedziemy tylko spac, nic wiecej, ok? Jeżeli chce, moge miec suk pod dostatek.
- Umgh..
- Aha, i jeszcze jedno!
- Czego?!
- Ubierz to - rzucił mi złożony w niezgrabną kostke ciuch.
- Dlaczego, mam swoje rzeczy.
Podreptał do korytarza, i wyciągnął moje całkiem rozmokłe kartony. Ubrania były jak świeżo uprane. Całkowicie mokre. Podszedł do mnie, z jednym z moich ulubionych swetrów.
WYRZYMAŁ MI GO NA GŁOWE.
- Ty.. Ty!...
- Wszystko jest mokre. Wiec ubierz to, nie chce miec mokrej podłogi. Jeśli chcesz, możesz wiząsc prysznic.
- Idiota.. - gderałam pod nosem idac w strone łazienki. - Idealna Pani domu sie znalazła..
- Słyszałem. - okrzyknął.
- UGHHHHH! Cicho siedz! I nie chce żadnej kawy!
- Hahaha, myślisz że dla Ciebie ją robiłem?! Dla siebie, przy takiej w domu, to trzeba miec wiecej kofeiny we krwi.
Trzasnełam drzwiami i zamknełam sie w łazience. Widząc sie w lustrrze po raz pierwszy od kilku godzin uświadomiłam sobie, że wyglądam jak kupa. Mój makijaż wyglądał jak charakteryzacja na Halloween, która już sie rozmazała, a moje włosy przylegały do ciała jak pióra do zmokłego kurczaka. Wziełam gorący, długi prysznic. Oczywiscie - jako iż mieszka tu jeden facet,jedyny żel jaki znalazłam był meski. Pachniał mocno cytrusami i drzewem sandałowym. Umyłam sie wiec małą iloscią kosmetyku i spłukałam dużą ilością wody, z nadzieją, iż zniweluje ten mocny zapach. Całe szczescie, szampon i odżywke miałam swoje.
Mimo moich wszelkich staran (późniejszego użycia perfum i płukania różną temperaturą wody) zapach okazał sie niesamowicie trwały. Trwalszy niz niejedne kobiece perfumy za piec stów. Rozczesałam wiec zrezygnowana włosy i wytuszowałam byle jak rzesy, wklepując w buzie odrobine fluidu. Kiedy włożyłam bielizne, rozłożyłam ubranie od tego patałacha.
OSTRO PRZEGIĄŁ.
Jako swój "strój zastepczy idealny" podarował mi swoją flanelową, czerwoną koszule w krate. OCzywiscie. Zboczeniec. Dał mi tylko koszule. Patałach!
Z ochotą na samobójstwo ubrałam miekki materiał. Siegała mi troche za pupe, odsłaniając moje blade nogi. Zresztą, byłam blada cała. Jeszcze stanełam przed wielkim lustrem i westchnełam. Potem dziesiec oddechów, aby twarz przestała byc czerwona z wsciekłosci. Uchyliłam drzwi i próbowałam sie przemknąc do sypialni. Ale nie, stał na korytarzu, bawiąc sie komórką.
- Noooo, babe! - zagwizdał. - Nieźle.
Miałam ochote po raz kolejny go uderzyc.
I TO MOCNO.
Nie wyobrażałam sobie, jak miałabym przetrwac z nim jeszcze (w najlepszym wypadku) trzy miesiące.
* * * *
wookieNews/ KOMENTUJCIE, GWIAZDKUJCIE, dajecie mi
kopa do dalszego pisania <3!
CZYTASZ
bit my lip. || LUKE HEMMINGS
Fanfic"Może kiedyś Cie pokocham. Z czasem moge przestac byc zimną suką. Ale nie powiem tego na głos." Zapraszam do gwiazdkowania, czytania, komentowania! ۩