Kierunkowskaz mryga, gdy naciskam hamulec, zmieniając bieg. Na poboczu drogi znajduje się świecący szyld z nazwą lokalu, napisaną kursywą czcionką w stylu vintage. Litery są wyblakłe od wielu lat użytkowania. Motel riviera.
Wzdycham gdy wjeżdżam na mały parking, nie wiedząc dokładnie, czego się spodziewać. W rzędach zaparkowanych jest kilka innych samochodów, niektóre bezpośrednio przed drzwiami pokoi. Zauważyłem kilka skąpo ubranych rozmawiających przy papierosie na zewnątrz recepcji. W progu siedzi starsza pani na wózku inwalidzkim, a z pokoju nr 16 wychodzi mężczyzna w w średnim wieku z kluczykami od samochodu w ręku.
Wygląda jak epicentrum uzależnień i prostytucji.
To miasto nigdy nie było najwspanialsze, ale na pewno ma lepsze strony niż ta. To tutaj znajdziesz ludzi, którzy mają oczy zwrócone tylko na jutro i próbują przetrwać do następnego dnia. Są bezrobotni, bezdomni, prześlizgnęli się przez luki w społecznej siatce bezpieczeństwa i wylądowali na samym dnie.
Ogarnia mnie fala poczucia winy. Gorzej jest tylko wtedy, gdy pani na wózku inwalidzkim spogląda w moją stronę, a ja nagle przypominam sobie jak ładny jest mój samochód. Nowiutki chevrolet, kupiony wyłącznie za moje oszczędności z interesów z markami, donacji i dochodów z reklam. Jasne, są bardziej wyszukane modele, ale w tej okolicy samo posiadanie samochodu musi być uważane za luksus.
Moje oczy skanują okolice w poszukiwaniu pokoju 11, w końcu dostrzegając go w odległym rogu budynku w kształcie litery L. Powoli kieruję się w jego stronę, opierając się chęci zawrócenia i ucieknięcia stąd tak szybko, jak tylko się da.
Ręce mam wilgotne z czystego zdenerwowania. Nie powinienem tu być. Naprawdę nie powinienem. Powinienem być w domu, czytać komentarze lub planować mój następny filmik. Nie tutaj. Gdziekolwiek, byle nie tu.
Stara honda civic wyjeżdża z miejsca parkingowego, a kiedy kierowca zawraca, widzę go z bliska. To ten mężczyzna, który wyszedł z pokoju o własnych siłach. Nawiązujemy krótki kontakt wzrokowy, gdy przechodzę obok. Pasemka jego ciemnych włosów przyklejone są do czoła, oczy zmęczone i niezainteresowane. Przyprawia mnie o mdłości. Cała jego obecność robi.
Wiem dokładnie, co robił w tym pokoju, dlaczego wyszedł sam. Dostaję przez to gęsiej skórki i to nie takiej przyjemnej jak wcześniej. To miejsce jest prawdopodobnie pełne klientów takich jak on. Pełne nieudaczników, którzy nie mają nic lepszego do zrobienia ze swoim życiem, nic innego, na co warto wydać pieniądze.
I pomyśleć, że jestem tylko jednym z nich, który robi to samo. To jest żałosne. Sprawia to, że po raz kolejny zastanawiam się, jak to się stało, że znalazłem się w takiej sytuacji.
Odpowiedź jest prosta, po prostu nie chcę przyjąć jej do wiadomości. Jestem głodny dotyku, zdesperowany i... George. On chciał, żebym przyszedł. On przynajmniej dał mi taką możliwość. I jak mógłbym odmówić tym słodkim szczenięcym oczom? Jak mógłbym odmówić jego wspaniałemu ciału? Nie mogę mu się oprzeć. Po prostu.
Jeden człowiek w pojedynkę przekonał mnie do przekroczenia wszystkich moich osobistych granic. To dość głupie, jeśli się nad tym zastanowić. Przysiągłem sobie, że nigdy tu nie trafię, podejmując tak desperackie środki jak te. Nie, nawet sobie tego nie przysięgałem, bo widziałem na pewno, że nigdy tego nie zrobię. A jednak jestem tu.
Wyrzucam te myśli z głowy. Samochód wjeżdża na puste miejsce parkingowe przed pokojem 11. Nie ma już odwrotu.
Gdy silnik się wyłącza, pustkę wypełniają jedynie dźwięki pobliskiego ruchu ulicznego i odległe rozmowy. Cicho gra też utwór klasyczny, prawdopodobnie wewnątrz recepcji, gdzie zostało otwarte okno. Noc nie jest chłodna, ale i tak drżę, gdy wychodzę na asfalt. Jest popękany w kilku miejscach, trawa i mniszek lekarski przeciskają się przez szczeliny. Szalone, jak natura zawsze znajdzie sposób, aby rozkwitnąć.
Zamykam samochód, reflektory migają ostatni raz, zanim gasną. W pokoju są zasłony zasłaniające okna, ale widzę przemykającą smugę światła, znak, że ktoś go zajmuje.
Oceniające spojrzenia wypalają mi dziury z tyłu głowy. Nie wiem, czy pochodzą one od ludzi, ponieważ osoby w okolicy są do tego przyzwyczajone. To może być tylko moje sumienie, moje przeszłe lub przyszłe ja strzelające do mnie zawiedzionymi spojrzeniami. Przełknąłem gulę narastającą w moim gardle.
Po prostu zapukaj, powiedział. Przez chwilę obserwuję fasadę z żółtej cegły, próbując zebrać w sobie dość odwagi, by wykonać ten ruch. Muszę wyglądać na pewnego siebie, kiedy wchodzę, muszę wyglądać, jakbym wiedział, co robię. George wyśmiałby mnie, gdybym zaczął zachowywać się jak cipa. A ja nie chcę zostać wyrzucony.
Bo pomimo mojego stale rosnącego niepokoju, chcę tego. Gdzieś głęboko w środku, chcę tego. Dlaczego w ogóle bym tu jechał? Dlaczego miałbym podjąć trzeźwą, świadomą decyzję o pojawieniu się?
Chce go. Chcę George'a.
Pragnienie przekonuje mnie do zapukania. Podnoszę pięść, uderzając nią wielokrotnie o drzwi. Czekając na odpowiedź, potargałem włosy, żeby dobrze się prezentowały. Plecy prosto. Szyja prosto. Twarz bez emocji. Ręce... gdzie kurwa mam położyć ręce?
Moją panikę przerywa mi dźwięk zamka, drewniane drzwi skrzypią i otwierają się. To ujawnia nieśmiałego bruneta. Ubrany jest w duże, różowe futro, a jego gładkie, ogolone nogi są zupełnie gołe. Piękne czekoladowe oczy, błyszczące, a wiśniowe usta lekko posiniaczone.
"Wejdź do środka, Clay," - uśmiechnął się, cofając się nieco, by pozwolić mi wejść do pokoju.
Moje imię wypowiedziane z tym jego miękkim, brytyjskim akcentem, to wystarczy, by moje kolana się ugięły. Zamknąłem za sobą drzwi, przekręcając zamek bez patrzenia. George patrzy na mnie wyczekująco, jakbym miał się zachowywać, wykonać pierwszy ruch. Ale ja milczę.
"Tak się cieszę, że przyszedłeś," ćwierka.
Bez słowa chwyta za futro, rozsuwając je i odsłaniając pod nim swoje ciało. Materiał powoli zsuwa się z jego ramion, zatrzymując się dopiero na nadgarstkach. Tracę oddech.
Ma na sobie komplet czarnej, koronkowej bielizny, ściśle przylegającej do jego idealnych krągłości, jego śnieżnobiałej skóry. Te obojczyki są bardziej widoczne w świetle. Chcę przejechać po nich palcami, chcę poczuć każdy centymetr tego oszałamiającego ciała.
Kładzie ostrożnie dłoń na mojej piersi, żeby się ze mną podroczyć. Przesuwa się w dół mojego brzucha, aż do pasa, gdzie pozostaje.
"Dotknij mnie," błaga, oczy ma zamknięte, a usta rozchylone, "dotknij mnie Clay..."
To mnie podnieca jak cholera.
CZYTASZ
love, sex, dreams - dreamnotfound (tłumaczenie pl)
FanfictionWspaniały brunet przyciąga wzrok Clay'a pod czerwonymi światłami klubu ze striptizem. ♡ dnf strip club au główne ostrzeżenie dotyczące treści: zawiera pornografię i inne motywy seksualne. Angielski nie jest moim ojczystym językiem ♡ -