"Co do kurwy!"
Budzę się na dźwięk krzyku. Wkrótce potem następuje głośny huk, który wybija mi sen z głowy. Praktycznie zrywam się na nogi, nawet nie zawracając sobie głowy zakładaniem ubrań. Mój puls przyspiesza, gdy wybiegam z sypialni i pędzę na korytarz, by zbadać źródło.
Kolejny sfrustrowany krzyk odbija się echem między ścianami, a kiedy wchodzę do salonu, mogę być świadkiem zniszczenia z pierwszej ręki.
To George, ubrany tylko w luźny t-shirt i bokserki. Łzy spływają mu po twarzy, a pod oczami tworzą się fioletowe worki pod oczami. Na podłodze przed nim pełno jest ostrych odłamków szkła, a także rozrzucony bukiet tulipanów, przesiąkniętych wodą, która znajdowała się w nienaruszonym wcześniej wazonie.
"Co się-"
"Gdzie są twoje pieniądze?" syczy, "Gdzie one są?"
"George, co ty-"
"Daj mi je!"
Wygląda na wściekłego. Krzyczy jak uparte dziecko, waląc pięścią w półkę, na której stały kwiaty. To mnie przeraża. To nie jest George. To nie jest George, którego znam. To tak, jakby był opętany, demoniczna łuska jego zwykłego "ja". Stoję tam w szoku, zamrożony przez kilka sekund, zanim mogę się zmusić do ruchu.
"C- co się dzieje, kochanie?" pytam najdelikatniej jak potrafię.
"Mój- kurwa..."
On bawi się palcami, widocznie się trzęsąc, gdy próbuje ułożyć słowa.
"Kurwa, kurwa kurwa kurwa!"
Podchodzę do niego ostrożnie, kiedy chowa twarz w dłoniach. Muszę uważać, żeby nie skaleczyć się o potłuczone szkło. Zamiast tego zaczynają się z niego wydobywać głośne szlochy, jakby wstydził się tego, co właśnie zrobił.
"hej, hej..." uspokajam, "w porządku... chodź tu, kochanie. Usiądźmy na chwilę".
Pomimo wypłakiwania oczu, udaje mu się przytaknąć, gdy owijam ramiona wokół jego drobnej sylwetki. Pozwalam mu schować się w moim uścisku, nie przejmując się mokrymi łzami, które rozmazują się po mojej nagiej klatce piersiowej. Idziemy razem na kanapę, choć powoli, żeby się nie potknął.
Podnoszę go i siadam z nim na kolanach, żeby go bardziej pocieszyć. On nie waha się mnie przytulić, przylegając do mnie, jakby od tego zależało jego życie. Jego oddech jest przyspieszony, a ciało drży gwałtownie. Całuję czubek jego głowy, żeby go uspokoić, ale to nie działa. Jego skóra jest taka lepka, bo poci się jak szalony.
"P- przepraszam," szepcze, pociągając nosem.
"Już dobrze, kochanie. Nie przepraszaj. Już dobrze."
Wciąż głaszczę jego włosy i wodzę po nich palcami, w nadziei, że coś go uspokoi. Jego ramiona podskakują z każdym szlochaniem, więc muszę go trzymać nieruchomo.
"Co się tam stało?" pytam.
"J- ja tylko- chcę tego, p- potrzebuję tego, potrzebuję tego t- tak bardzo, ale nie mam pieniędzy..."
Serce mi pęka.
"Oh, kochanie..." wzdycham.
To pieszczotliwe imię tylko sprawia, że płacze jeszcze bardziej.
"Zjebałem, B- Boże, zjebałem, prawda?" pociąga nosem.
"Nie George, nie zjebałeś," uspokajam go, "to nie była twoja wina. Byłeś taki silny. Zrobiłeś wszystko jak należy."
Spogląda na mnie pustymi, szczenięcymi oczami, z policzkami czerwonymi i podrażnionymi od płaczu. Ten widok prawie mnie załamuje. Fizyczny ból pojawia się w mojej klatce piersiowej, gdy widzę go tak zniszczonego, bezbronnego i zdesperowanego. Chcę tylko zapewnić mu bezpieczeństwo, chcę, żeby był szczęśliwy.
Ale jednocześnie wiem, że jest tylko jedna rzecz, która może go teraz naprawdę uszczęśliwić, a ta alternatywa nie wchodzi w rachubę. Potrzebuję go czystego i kwitnącego, tak szybko, jak to możliwe. Ponieważ nie sądzę, bym mógł znieść widok mojego kochanka trawionego przez jego truciznę przez bardzo długi czas.
A broń Boże nie mogę go stracić. Jedna podejrzana poprawka i już go nie ma. Wymknął się. Jak mogłabym wtedy żyć dalej?
Zasługuje na uwolnienie z więzienia. Zasługuje na długie, zdrowe życie, wolne od nałogów, nadużyć i nieszczęść. Wiem, że w końcu to od niego będzie zależało, czy mu się uda, czy nie. Ale to nie znaczy, że nie będę jego zwolennikiem numer jeden, jego najsilniejszym filarem wsparcia, jego latarnią nadziei w tym wszystkim.
Zrobiłbym wszystko, co w mojej mocy, żeby pomóc mu stanąć na nogi. Wszystko.
"Moje kochanie, mój mały chłopiec..." mamroczę, całując jego skroń raz po raz.
Robi wydech, w końcu odprężając się w moich ramionach, gdy kołyszę go w przód i w tył. Moje pocałunki i dotyk są kojące, jak substytut jego cukru. Ale wiem, że na dłuższą metę to nie wystarczy.
"Czy jest ktoś, do kogo mogę zadzwonić? Jakiś ośrodek odwykowy, gabinet terapeuty? Nie wiem, jak samemu sobie z tym poradzić."
"Nie, nie..." mruczy, "Po prostu zadzwoń do Nicka, proszę."
"Nick?" Nucę, "Barman?"
"Tak... ten Nick."
"Ok, masz jego numer? Gdzie masz telefon?"
"Stół w kuchni."
Ostrożnie kładę George'a na kanapie obok mnie, zanim wstanę. Moje ciało jest wciąż zmęczone po przebudzeniu nie tak dawno temu. Rozciągam plecy i ramiona, słysząc strzykanie niektórych stawów, podczas gdy moje oczy przeszukują pokój w poszukiwaniu małego telefonu z klapką.
Leży na krawędzi drewnianego stołu, jego tył jest wyszczerbiony w niektórych miejscach, prawdopodobnie od kilkukrotnego upuszczenia.
"Nick, on... on bardzo mi pomógł, kiedy byłem na odwyku. Wie, jak sobie radzić z tym gównem," wyjaśnia George z drugiego pokoju.
Przytakuję cicho, przeglądając listę kontaktów. Pełno na niej różnych nazwisk, niektóre z nich to tylko skróty lub dziwne pseudonimy. Większość z nich to numery do jego stałych klientów, które muszą być utrzymywane w tajemnicy. Po prostu kpię, kontynuując przeglądanie listy, aż znajdę ten właściwy.
Trwa to kilka sygnałów, ale w końcu odbiera. Jego głos jest radosny, energiczny, gdy mówi.
"George! H-"
"Hej Nick, tu... Clay."
Prawie słyszę, jak jego uśmiech słabnie na drugim końcu linii. Może mój ton był trochę zbyt poważny.
"Clay? dlaczego masz telefon George'a?" pyta.
"Słuchaj, George... z powrotem w to popadł."
"Kurwa..."
Oboje zamilkliśmy na chwilę.
"Jak to? Co się stało?"
"Uhh, długa historia... ale on jest teraz naprawdę zdenerwowany i nie wiem co robić. Powiedział, żebym do ciebie zadzwonił."
"Oh, mogę przyjść teraz, jeśli chcesz," Nick mruczy bez wahania.
"Proszę, kurwa, dziękuję, dziękuję bardzo," odpowiadam.
"Czy on jest u ciebie w domu? Po prostu wyślij mi smsa z adresem i zaraz będę."
"Tak, tak- okej," mówię, nieco spokojniejszy, "dziękuję... jeszcze raz."
"Nie ma sprawy, stary. To nic takiego," zapewnia mnie.
Rozłączamy się, a ja od razu wpisuję swój adres. Z westchnieniem wysyłam wiadomość, kurczowo trzymając się małej klapki telefonu z czystej ulgi.
Wszystko będzie dobrze.
CZYTASZ
love, sex, dreams - dreamnotfound (tłumaczenie pl)
FanficWspaniały brunet przyciąga wzrok Clay'a pod czerwonymi światłami klubu ze striptizem. ♡ dnf strip club au główne ostrzeżenie dotyczące treści: zawiera pornografię i inne motywy seksualne. Angielski nie jest moim ojczystym językiem ♡ -