❦ Siedemnaście

4K 251 316
                                    

Olbrzymi budynek szpitala blokuje słońce przed oślepieniem mnie. Nawet o tej porze jest jeszcze jasno, choć znajduje się ono znacznie niżej na niebie.

Zmniejszam głośność w radiu, moje oczy zaczynają przeszukiwać okolicę w poszukiwaniu właściwej osoby. Parkingi otaczające to miejsce są ogromne, a jazda po nich przypomina jazdę po labiryncie. Samochody ciągle przyjeżdżają i odjeżdżają, jedne wypatrując pustych miejsc, inne zatrzymując się tuż przy głównym wejściu.

Przeciągam dłonią po moich blond włosach, czując, jak nerwowość stale we mnie narasta. Nieważne, jak bardzo chcę, żeby to było normalne, po prostu nie mogę zignorować moich nerwów. Gdybym mógł wybrać, spotkanie z George'm byłoby jak spotkanie. Sprawiałoby to wrażenie czegoś naturalnego, jak każde inne wydarzenie społeczne, jak drink ze współpracownikiem, czy przyjście na rodzinny obiad.

Ale sprawy nigdy nie są tak proste. Teraz siedzę tutaj, klimatyzacja na full blast, a moje serce przyspiesza jak samochód wyścigowy. Czy wyglądam wystarczająco dobrze? Czy moje ubrania są zbyt zwyczajne? Czu moje włosy są idealnie kręcone? Czy pierścionki są zbyteczne?

Moje spiralne myśli szybko się kończą, gdy zauważam go na chodniku. To prawie tak, jakby czas zatrzymał się w tym momencie. Odwraca się w stronę mojego samochodu, uśmiechając się szeroko, gdy widzi mnie na siedzeniu kierowcy. Naciskam hamulec, tracąc jednocześnie oddech, bo kurwa jaki on jest piękny.

Zaskakuje mnie za każdym razem, gdy się spotykamy. Nigdy nie mogę pozbyć się go z mojej głowy, a jednak zawsze jestem oszołomiony jego pięknem, kiedy pojawia się w prawdziwym życiu. Żółte smugi światła padały na jego twarz pod odpowiednim kątem, sprawiając, że wyglądał nieziemsko. Jego blada skóra lśni, a mnie zastanawia, jak do cholery może pozostać tak jasna w gorącym słońcu Florydy.

Zatrzymuję się tuż przy nim, nie przejmując się tym, że zaparkowałem w złym miejscu. Już miał otworzyć drzwi od strony pasażera, kiedy ja wysiadam, praktycznie biegnąc sprintem dookoła przodu samochodu, by móc objąć go w wielkim, niedźwiedzim uścisku.

Piszczy z zaskoczenia, ale zaraz potem zaczyna chichotać. Przytulam go mocno, grzebiąc nosem w jego ciemnobrązowych włosach i wdychając jego słodki zapach. Wkrótce też jego ostrożne ramiona oplatają moje ciało. Czuję się tak bezpiecznie w jego objęciach, prawie nietykalny. Moje policzki stają się czerwone i ciepłe, a nogi słabe.

"Cześć," wita się, stłumionym głosem, ponieważ jest wtulony w moją koszulę.

"Hej George," chichoczę, "jak się masz?"

"W porządku, dzięki."

Zostajemy tak jeszcze na chwilę, ciesząc się wzajemnie swoją obecnością. Ludzie mogą się gapić ile chcą, to nie ma znaczenia. Ulga, że w końcu mogę go znowu zobaczyć, sprawia, że drętwieję. Nic nie istnieje w moim umyśle poza nim.

"A ty?" zastanawia się, przekrzywiając głowę, by spotkać się z moim spojrzeniem.

"Lepiej niż kiedykolwiek."

Jego usta układają się w mały uśmiech. To tylko sprawia, że moje serce bije mocniej. Mam szczerą nadzieję, że nie zauważy tak jak ostatnio.

Choć teraz nasz kontakt wzrokowy trwa, a ja nawet nie odwracam wzroku. Nie rumienię się też jak idiota. Wydaje się to być naturalne, uspokajające, by być tak blisko niego. By zatonąć w jego pięknych oczach.

Moje radosne uczucia nagle przerodziły się w coś innego. Nadal mam motyle, kiedy jest tak blisko, ale to już nie to samo. Urosły większe, silniejsze, tak jak moje szalone potrzeby nad nim jakby był mój. Wiem, że to głupie, bo on nigdy nie będzie mój. To kłuje. Mogę mieć tylko nadzieję. Udawać.

"Jesteś taki ciepły..." mamrocze, wzdychając.

Przyprawia mnie to o zawrót głowy z emocji.

"Czy to komplement?" żartuję, "Dalej jest jeszcze trochę gorąco."

"Oczywiście, że tak, głupku."

Ta żartobliwa obelga nie pomaga. Trzęsące się palce, przeczesują jego włosy, starając się utrzymać równowagę.

"Tak czy siak, p-powinniśmy uhm zbierać się?

wzdrygam się na moje jąkanie.

Śmieje się, "Prawdopodobnie powinniśmy."

Wypuszczam go z mojego uścisku, a on również cofa ręce. Z radosnym błyskiem w oku wskakuje na miejsce pasażera, zapina pas i obserwuje wnętrze. Skórzane fotele są czarne, deska rozdzielcza wyłożona srebrnymi detalami. To nic specjalnego, ale wydaje się być zaintrygowany.

"Jak daleko to jest?" pyta.

"To tylko 10 minut jazdy, nie niecierpliw się zbytnio"

Dąsa się jak dziecko, stukając nogą z podniecenia. Jego nastrój szybko mnie zaraża.

Nic nie sprawi, że poczuję się lepiej niż widok szczęśliwego George'a. To wszystko, czego ostatnio pragnąłem. Moim pomysłem jest rozpieszczenie go na śmierć w parku rozrywki, kupowanie mu balonów i waty cukrowej, wygrywanie wypychanych zabawek i pamiątek z meczów piłki nożnej, aby mu je podarować. On zasługuje na tyle, a nawet więcej. Pieniądze może nie kupią szczęścia, ale przynajmniej są pomocą.

Odpalam silnik i wkrótce wyjeżdżamy na drogę. George patrzy, jak krajobraz na zewnątrz mija, gdy samochód przyspiesza. Nie żeby było na co patrzeć; pośród ceglanych budynków i bezkresu szarego betonu tylko kilka skrawków zieleni ożywia atmosferę. Okazjonalni piesi przechadzają się zatłoczonymi ulicami, dodając choć trochę więcej koloru do całego obrazu.

Cisza panująca wewnątrz pojazdu jest jakoś pocieszająca, jednak on decyduje się odezwać, gdy mijamy pierwszy zjazd.

"Pójdziesz na jakąś kolejkę górską?"

"Tylko jeśli ty też," odpowiadam szczerze.

"Pójdę, jeśli tak bardzo potrzebujesz być niańczony," szydzi.

Rzucam mu zirytowane spojrzenie, po czym znów skupiam się na drodze.

"Co?"

"Słyszałeś mnie," kpi, "małe dziecko."

"To nie moja wina, że mam lęk wysokości!" odwzajemniam.

"Tak, tak, cokolwiek, sprawię, że pójdziesz na coś fajnego."

Nawet jego nowo odkryta pewność, mimo że jest wykorzystywana przeciwko mnie, napełnia mnie ciepłymi, rozmytymi uczuciami.

"Czy aż tak bardzo lubisz kolejki górskie i inne gówna?"

"Właściwie to nie," wzrusza ramionami, "jestem po prostu podekscytowany, zobaczeniem twojej przerażonej twarzy, gdy zjeżdżamy w dół po jakimś ogromnym spadku."

"Jesteś cholernie zły."

"Wiesz o tym, kochanie."

Kątem oka dostrzegam, jak mruga do mnie kpiąco. To nie będzie łatwa podróż.

love, sex, dreams - dreamnotfound (tłumaczenie pl)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz