❦ Dziewięć

5.3K 307 516
                                    

Filiżanka kawy w mojej dłoni jest ciepła. Dzwonek dzwoni, gdy nowy klient otwiera drzwi, wchodząc do prawie pustej jadłodajni. Westchnąłem leniwie bębniąc palcami o stół.

Słońce świeci na moją twarz, przyjemnie ją ogrzewając. Moje oczy mrużą się, próbując przyzwyczaić się do jasnego światła. Nadal jestem dość zmęczony, mimo że obudziłem się ponad godzinę temu. Musiałem spać tylko kilka godzin.

Nie dość, że wróciłem do domu po wschodzie słońca, to jeszcze zbyt wiele myśli dręczyło mój mózg, gdy leżałem w łóżku, desperacko próbując odpłynąć. George nie dawał mi spokoju, nawet podczas swojej nieobecności. Jego spojrzenie utkwiło mi w pamięci, jego głos, jego ciało, wszystko, co było z nim związane.

Zerkam na drugą stronę okna, głowę opierając na prawej ręce. To spokojny sobotni poranek, niewiele samochodów na zewnątrz. Patrzę, jak zatrzymują się na czerwonym świetle przy skrzyżowaniu, a chwilę później odjeżdżają. Kawa ma zbyt gorzki smak, ale nie przeszkadza mi to.

Zegar na ścianie mówi mi, że jest dziesięć po jedenastej. Umówiliśmy się na jedenastą, a ja byłem ledwo przed czasem. Zmartwienie zaczyna już mnie dręczyć. Może w ogóle się nie pojawić. Nie zdziwiłoby mnie to, szczerze mówiąc, nie jestem jego przyjacielem. Ledwo co się znamy. On nie jest mi nic winien, raczej to ja jestem winien mu.

Mija kilka kolejnych minut. Powoli odpływam, sącząc bezmyślnie gorący płyn z naczynia. Gdy już miałem się poddać i zawołać kelnerkę, by złożyła zamówienie, moją uwagę odwrócił dźwięk dzwonka przy wejściu. Moja głowa podnosi się, a serce przyspiesza, gdy dostrzegam postać o ciemnobrązowych włosach, która wchodzi do środka.

Z niepokojem rozgląda się po lokalu, szukając odpowiedniej osoby wśród wszystkich stolików. Podniosłem rękę, żeby zwrócić jego uwagę. Nerwowe oczy spotykają się z moimi, a na jego ustach zaczyna pojawiać się subtelny uśmiech.

Nie jestem przyzwyczajony do jego widoku tak... ubranego. Ma na sobie parę ciemnoniebieskich dżinsów, lekko wyblakłych przy kolanach i zwyczajny, szary t-shirt. Nie wygląda jakby miała być za duża, a jednak zwisa z jego szczupłego ciała. W mniej odkrywającym stroju jak ten, jest taki inny. Gdyby był dalej pewnie bym go nie rozpoznał.

Podszedł do mojego stolika, niezręcznie zajmując miejsce naprzeciwko mnie i mamrocząc nieśmiałe "cześć". Nie mogę nie zauważyć, że jego słodki akcent nadal sprawia, że się rozpływam.

"Hej," witam się, "Dobrze spałeś?"

On się na to krzywi, a ja natychmiast chcę cofnąć to, co powiedziałem.

"Nie bardzo," mamrocze, przeczesując włosy kościstymi palcami.

"Wezmę ci kawę, bo lubisz ją, prawda?

"Tak."

Po raz ostatni przeglądam menu, zanim zdecyduję się na prostą jajecznice z bekonem. George uważnie przewraca kartki, czytając tekst zmęczonym wzrokiem. Wydaje się być niezainteresowany, wręcz zakłopotany. Wciąż zerka na innych klientów, obserwując ich z obcym wyrazem twarzy.

"Uhm, ja... ja wezmę naleśniki, myślę, że minęło trochę czasu odkąd ostatnio jadłem naleśniki." stwierdza, "Oczywiście jeśli ci to odpowiada, znaczy."

"Oczywiście, że mi to odpowiada! Załatwię ci wszystko, co zechcesz, to dla mnie wielka przyjemność."

Nawet jego osobowość jest zupełnie inna. Ta pewność siebie, którą okazuje w czasie pracy, poza nią prawie nie istnieje. Wypowiada się łagodniej, jest bardziej wycofany. Już to widzę, nawet jeśli powiedział tylko kilka słów. Jąkanie się i sposób w jaki jego oczy latają po pokoju, sprawiają, że chcę go przytulić.

"Dobrze, więc... naleśniki," chichocze, kładąc menu na stole.

Zawołałem kelnera, który z radością zaczyna spisywać nasze zamówienie. George nie wydaje się być chętny do rozmowy, ręce ma włożone w kieszenie dżinsów, a wzrok wlepiony w kolana. Robię mu przysługę, zamawiając dla niego posiłek. Rzuca mi spojrzenie pełne wdzięczności, gdy kelnerka w końcu odchodzi.

"A jak ty spałeś?" pyta zebrawszy się na odwagę.

"Szczerze mówiąc, to gównianie, nie wiem," wzdycham, "mam mnóstwo rzeczy w głowie."

"Tak samo. Mój mózg czasami nie chce się zamknąć."

Jego czekoladowe, brązowe oczy spotykają się z moimi. Są jaśniejsze teraz, gdy słońce świeci na jego piękną twarz. Prawie się w nich gubię na chwilę. Jego blada skóra błyszczy, a różowe usta wykrzywiają się nieśmiałym uśmiechu. Jest zbyt doskonały.

Pod jego lewym okiem jest jednak niespójność. Podczas gdy reszta twarzy jest porcelanowo biała, plama tuż przy kości policzkowej jest zabarwiona lekko na fioletowy kolor. Nie zauważyłbyś tego, gdybyś rozmawiał z nim na luzie, ale ponieważ od jakiegoś czasu intensywnie się w niego wpatruję, sytuacja jest inna.

Boję się poruszyć ten temat, ale kiedy przez kilka sekund nic nie mówi, poddaję się.

"Co jest na twoim policzku?"

Moja ręka szybko kieruje się w jego stronę.

"O-o... kurwa," mamrocze, starając się wydobyć telefon z kieszeni. Odpala aparat, odwraca go tak, żeby mógł zobaczyć siebie. Czubkami palców sprawdza ślad, wzdychając z frustracji.

"Myślałem, że wystarczająco dobrze to zakryłem..."

Odwraca wzrok jakby się wstydził. Małe kłucie dręczy moje serce, gdy zdaję sobie z czegoś sprawę. Jego dłoń opiera się o stół, a ja pozwalam moim palcom ostrożnie muskać te jego, żeby sprawdzić, czy nie ma nic przeciwko temu. Kiedy je lekko podnosi i trzyma blisko siebie, biorę jego rękę w swoją. Mój kciuk pociera kojąco jej tył, tak jak zeszłej nocy.

"Czy ktoś cię skrzywdził, kochanie?" grucham.

"T-to..."

"Dałem mu czas, nie chcąc naciskać na niego, by cokolwiek ujawnił.

"to jest... Frank," wzrusza ramionami, unikając kontaktu wzrokowego.

"A kim on jest?"

Przygryza wargę, jakby zastanawiając się, czy powiedzieć więcej, czy nie.

"Frank jest- uhh, moim chłopakiem. Moim menedżerem też, tak sądzę."

Siedzę w ciszy zachęcając go do kontynuowania.

"Tak on- on pomaga mi znaleźć klientów i takie tam. Zarządza dochodami, wszystkim. Trudno byłoby bez niego przeżyć, szczerze mówiąc."

"Co się więc stało zeszłej nocy?" pytam ostrożnie.

"Cóż, po twoim wyjściu, o-on... wrócił i zdenerwował się na mnie, bo nie miałem żadnych pieniędzy, wiedział, że będę z klientem po mojej zmianie, ale kiedy wrócił- cóż, nie było pieniędzy. Nie spodobało się mu to."

"W-więc, tak. On... on czasem się złości."

Zalewa mnie fala poczucia winy. Można było wszystkiego uniknąć, gdybym po prostu zapłacił. Powinienem był nalegać.

Zdaje się dostrzegać żal, który błyska w moich oczach, bo jego ręka nagle napina się w miejscu, w którym spoczywa w mojej.

"H-hej, proszę nie obwiniaj się," jąka się, "t-to ja odmówiłem przyjęcia zapłaty, to jest- to nie twoja wina. Proszę nie czuj się winny."

"Frank, on... on po prostu czasami bywa impulsywny, a my potrzebowaliśmy gotówki, więc całkowicie to rozumiem. Wczoraj była po prostu... rzadka rzecz. Normalnie nigdy bym nie odmówił."

"Ale to nie daje mu prawa do bicia ciebie, George," przypominam mu.

Spogląda na mnie tępym wzrokiem. Jego oczy straciły cały ten blask, który miały kilka minut wcześniej. Czuję się jak gówno, przez to, że w ogóle wspomniałem o siniaku. Praktycznie zrujnowałem nasze śniadanie, a nawet jeszcze nie dostaliśmy naszego jedzenia. Ale jednocześnie jestem z niego dumny, dumny z tego, że powiedział mi prawdę.

"Nieważne," drwi, cofając rękę i przenosząc swoją uwagę na przejeżdżające samochody na zewnątrz.

love, sex, dreams - dreamnotfound (tłumaczenie pl)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz