Od zajmującego dnia, kiedy to Lily na kilkadziesiąt minut przeniosła się w mury Hogwartu minęło kilkanaście dni i rudowłosa musiała przyznać, że w lipcu czuła się już po prostu dobrze. Funkcjonowała normalnie, robiła to, co zawsze i coraz mniej przejmowała się tym, że jest charłaczką. Mówiła już o tym otwarcie z rodzicami i to po połowie dzięki długim rozmowom z Harrym i Ginnym Potterom coraz bardziej przyzwyczajała się do życia jako charłaczka.
Wakacje mijały więc coraz lepiej i lepiej i rodzina Lily robiła wszystko, by ten stan się utrzymał. Jednak z czasem Lily ta rodzinna i szczęśliwa rutyna zaczynała się uprzykrzać. Nie żeby jej rodzina znudziła jej się, skądże! Młoda Potter po prostu czuła, że potrzebuje jakiejś rozrywki, a nie tylko przebywanie z jej rodziną. Chociaż rudowłosej naprawdę podobał się stan, w jakim aktualnie trwała, wiedziała, że potrzebuje jakiegoś wyrwania się od tego.
Nie wiedziała jednak co zrobić, aby spełnić ten dziwny kaprys. Wymyśliła naprawdę wiele opcji - między innymi odnalezienie się w jakimś nowym hobby - ale żaden nie przypadł jej do gustu, z wyjątkiem jednego - znalezienie sobie nowego towarzysza do przygód.
Lily znała praktycznie wszystkich z Doliny Godryka, zarówno z tej części magicznej, jak i mugolskiej. Jednak te znajomości nie były wcale takie silne, aby ktoś zasługiwał na miano przyjaciela rudowłosej i ona sama nawet się o to nie starała - nie uważała, aby ktokolwiek z tego starego miasteczka był na tyle fajny, aby Lilka się z nim zaprzyjaźniła. Tak więc ten pomysł również nie miał wypalić.
Jedenastolatka zostawiła więc pomysł wyrwania się od codzienności z tyłu głowy, choć ten dalej po cichu o sobie przypominał. W drugiej połowie lipca coraz bardziej o nim zapominała, aż do pewnego, niestety niesłonecznego, dnia wakacji.
Deszcz nie był na tyle duży, aby można było nazwać go jakąś ogromną ulewą, jednak Ginny i tak stanowczo zabroniła wychodzenia na zewnątrz dzieciom. Tak więc Lily szwendała się po korytarzach w swoim domu, podśpiewując pod nosem piosenki jakiegoś zespołu sprzed kilkudziesięciu lat i myśląc nad tymi wszystkimi rzeczami, które mogłaby zrobić teraz będąc na podwórku.
Ratunek od tego ponurego popołudnia w końcu jednak przyszedł pod drzwi domu Potterów. Pani Potter w pewnym momencie zawołała córkę na dół, gdzie czytała nowinki z magazynów sportowych o Quidditchu, oznajmiając, że przed drzwiami czeka Georgia, jedna z mieszkanek Doliny Godryka. Była to bardzo energiczna dziewczyna, która uwielbiała plotkować. Była w wieku Lili i tak samo jak ona była półkrwi. Znała praktycznie wszystkie nowinki i wiedziała wszystko o wszystkich. Czasem Lily to czasem przerażało, bo nie wiedziała nawet, skąd Gia to wszystko wiedziała.
Rudowłosa poszła otworzyć drzwi swojej znajomej, która, mimo że przemoczona, wyglądała na niezwykle szczęśliwą. Tryskała wszędzie energią, przez co Lilka nawet nie zauważyła ciemnych chmur nad wioską.
- Cześć.
- Cześć Gia. Wejdziesz?
- Nie, ja tylko na chwilkę - odparła blondynka. - Mam świetną wiadomość.
- No, co się stało? - ponagliła ją młoda Potter.
- Do Doliny Godryka wprowadza się jakaś osoba, chyba w naszym wieku. - Gia przybliżyła się do Lily i szepnęła. - Podobno jakiś chłopak. - Po tych słowach od razu zachichotała, jakby samo rozmawianie o płci przeciwnej było czymś frywolnym.
- Jest już tutaj? To znaczy, w Dolinie? - dociekała zawsze ciekawa Lily.
- Tak. Teraz wypakowują wszystkie swoje rzeczy do nowego domu. W dodatku on mieszka niedaleko ciebie, Lilka! Zaraz za tym domem. - Mówiąc to, Gia wskazała na mały domek z czerwonym dachem naprzeciwko ulicy. - Lilka mówię ci, zaprzyjaźnijmy się z nim!
CZYTASZ
Bez magii ▪ Scorily
FanfictionJedyna córka znanego na całym świecie Harry'ego Pottera nagle nie zjawia się na peronie 9 i ¾, a później w Wielkiej Sali w Hogwarcie, niepodobnie do wszystkich magicznych dzieci w jej wieku. Prawie cała żyjąca nowymi plotkami Wielka Brytania zastana...