Rozdział 11. Same przykrości

123 15 130
                                    

Wśród tej całej sielanki, która trwała w domu Potterów od kilku tygodni, Lily coraz rzadziej znajdywała czas dla Georgii i Maxa. To nie tak, że się z nimi nie spotykała w ogóle - po prostu więcej czasu poświęcała Scorpiusowi niż jej starym przyjaciołom, co zdawało jej się, że rozumieli (co do Maxa nie była pewna, ale wiedziała, że Georgia się cieszy, bo, jak to ona sama określiła z tego przyjazdu Malfoya wyniknie coś niesamowicie dobrego, cokolwiek to znaczyć miało).

Pewnego dnia, kilka dni przed wyjazdem Scorpiusa i Albusa do Hogwartu, Lily została poproszona przez Maxa, aby przyszła na plac w centrum Doliny. Podobno miała też zjawić Georgia, więc rudowłosa z wielką radością przygotowała się na to spotkanie, po czym zeszła na korytarz, gdzie przy drzwiach wyjściowych spotkała Albusa i Scorpiusa, którzy najwyraźniej się gdzieś wybierali. 

- Gdzie idziecie? - spytała Lilka. Na jej widok Scorpius uśmiechnął się do niej, co dziewczyna odwzajemniła. 

- A ty? - odparł pytaniem Albus, na co dziewczyna uniosła brwi. 

- Do Maxa i Georgii, na plac. Ponawiam pytanie, gdzie idziecie?

- Nie powinno cię to interesować - odparł Al, kompletnie do siebie niepodobnie. Scorpius zaśmiał się na jego słowa i zdziwioną twarz Lily. 

- Spokojnie Albus, można jej powiedzieć - powiedział Malfoy. - Idziemy na piwo, pewnie też na plac. 

- Sprzedadzą wam? - spytała zaskoczona Potter. 

- Scorpius wygląda jakby miał osiemnaście lat, nie szesnaście - mruknął Albus. - Możemy już iść, czy jeszcze jakieś pytania, dziennikarko? 

- To dlatego, że rodzice nie wrócą na noc? - spytała Lily z wyszczerzem. 

- Tak, to dlatego - odparł zniecierpliwiony Albus. - Chodź Scorp. 

Scorpius jeszcze pomachał Lily i wyszli razem z domu. Dziewczynka jeszcze przez chwilę przeglądała się w lustrze, założyła buty i sama wyszła przez drzwi. Po chłopcach nie było już wtedy śladu. 

Lily doszła na plac kilkanaście minut później. Tam, na jednej z ławek siedzieli Georgia i Max, rozmawiając ze sobą. Gia miała dość wesołą minę (bo czy ta dziewczyna kiedykolwiek była smutna?), jednak Max siedział z niezbyt zadowolonym wyrazem twarzy. Ale kiedy podniósł wzrok i spojrzał na Lilkę, jego lico rozjaśniło się i na jego twarz wstąpił uśmiech. 

Rudowłosa przywitała się z nimi, a potem, rozmawiając na przeróżne tematy, przechadzali się kilka razy po placu i jego okolicy. Lily naprawdę cieszyła się, że jest ze swoimi przyjaciółmi - ale dziwnie czuła, że nie jest to ta sama radość, którą odczuwała, gdy przebywała ze Scorpiusem. Nie, żeby było ona słabsza, bo i przy Scorpiusie, i przy Georgii i Maxie czuła takie samo szczęście i radość. Po prostu to nie było to samo. 

Kiedy całą trójkę siedzieli na ławce w rogu placu, rozmawiając wesoło, Georgia została wyznaczona, aby poszła do sklepu by kupić cokolwiek słodkiego. Gia posłusznie poszła do najbliższego sklepu, a wtedy między Maxem a Lily zapadła cisza. 

- Lily, jest coś, co muszę ci powiedzieć - rzekła nagle Maxwell, a Lily odwróciła się w jego stronę, dziwne zestresowana. 

- O co chodzi? Och, nie rób takiej poważnej miny Max, bo jeszcze pomyślę, że ktoś umarł. - Lily próbowała zażartować, chociaż ona sama ledwo co się uśmiechnęła, za bardzo zestresowana. 

- Och, tylko że to jest strasznie... stresujące i... 

Lily położyła mu swoją dłoń na ramieniu. 

- Hej, nie będę cię oceniać za to, co powiesz - rzekła mu uspokajająco Lilka, a chłopak westchnął. 

- Bo... Widzisz, Lily... Dobra, powiem to wprost Lily - podobasz mi się. 

Bez magii ▪ ScorilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz