Rozdział 10. Wycieczka

120 19 96
                                    

Przez resztę dnia Lily i Scorpius odzywali się do siebie częściej, co najbardziej zdziwiło Albusa i pana Pottera. Temu pierwszemu wytłumaczono po krótce, jak to się stało, że nagle ze sobą rozmawiali, a ten drugi nie zadawał nawet pytań, co Lily i Scorpiusowi było nawet na rękę. 

Niedługo później zjawili się ciocia Hermiona, wujek Ron, Rose i Hugo. Zostali przywitani bardzo ciepło (jak zwykle zresztą) i wszyscy zasiadli w salonie. Lily siedziała koło Hugona i Rose, naprzeciwko Albusa i Scorpiusa. Rudowłosa zauważyła, że jej kuzynka jej dziwnie zestresowana i zdenerwowana. 

- Co się dzieje, Rosie? - spytała Lily, zauważając, że Rose cały czas posyła Albusowi i Scorpiusowi sekretne spojrzenia. 

- Nic, nie martw się tym, Lilka - odparła jej szesnastolatka, odwracając wzrok od kuzyna i jego przyjaciela. - Na ile Scorpius tu jeszcze zostaje? 

- Miał zostać tylko na tydzień, ale jego mama zgodziła się, aby został na całe wakacje, by wrócić razem z Albusem do Hogwartu - odrzekła Lily, posyłając Scorpiusowi spojrzenie, które to zauważył. Uśmiechnął się do niej, co dziewczyna odwzajemniła. 

- Zaprzyjaźniłaś się z nim? - zapytała Rosie, wyglądając na nieco zdumioną. 

- Zakolegowałam. Przyjaźnią nie można tego nazwać tak naprawdę. A ty? Rozmawiałaś z nim wcześniej w Hogwarcie?

- Ja... Em, wymieniliśmy tylko kilka słów na lekcjach... - odparła Rose, a na jej twarz z niewiadomych powodów wstąpił rumieniec. Lily zdziwiła się jej zachowaniem, jednak nie skomentowała go. 

- Hugo, jak sobie radzisz w Hogwarcie? - spytała Lily, zmieniając temat. 

- Em... Raczej dobrze... - odparł zakłopotany Granger-Weasley, na co Lilka się zaśmiała. 

- To co? Z czym sobie nie radzisz?

- Z Transmutacją... Z wszytskich przedmiotów jestem dobry, tylko nie z tej cholernej transmutacji...

- Język, Hugo! - zbeształa go Hermiona, spokojnie pijąca herbatę i rozmawiająca z resztą dorosłych. 

- Przepraszam mamo! No, wracając... na szczęście jeszcze tylko czwarty rok i będą te SUMY... Nie będę kontynuował Transmutacji. To będzie cud, jeśli zdam...

- I ja na ten cud liczę - wtrąciła po raz kolejny Hermiona, patrząc groźnie na syna. Lilka zaśmiała się na te słowa. 

- Jest niemożliwa... Ona sądzi, że mogę być najlepszy ze wszystkiego. Chyba jej nie wystarcza, że jestem najlepszy na moim roku z historii magii, numerologii i eliksirów... - szepnął Hugo do kuzynki, na co ta zmarszczyła brwi. 

- Jesteś dobry z tak wielu przedmiotów? Nigdy się nie chwaliłeś. 

- Głównie dzięki starym notatkom mamy i pomocy Rosie. 

- Hugo, przecież przez ten rok praktycznie ci nie pomagałam. Sama byłam zajęta SUMami, a większość materiału przerobiłeś sam - wtrąciła Rose, która musiała usłyszeć ich rozmowę. Lily była naprawdę pozytywnie zaskoczona tymi słowami. 

- Gratulacje, Hugo. Dlaczego nigdy się nie chwaliłeś? 

- Em, nie wiem. Nie było okazji? - odparł nieco zaskoczony tym wszystkim chłopak. Lily zaśmiała się i oparła swoją głowę na jego ramieniu. 

Po zjedzonej kolacji wszyscy rozeszli się do swoich pokojów i jedynie dorośli jeszcze przez pół godziny dyskutowali w salonie. Przez noc padało nieco, przez co rankiem było już trochę mniej duszno niż w inne słoneczne dni. Dzisiejszego dnia wszyscy mieli wybrać się na jedno z niezalesionych i niższych wzgórz, gdzie mieli rozstawić piknik. Mieli iść wzdłuż brzegu lasu, jako że wzgórze z trzech stron otoczone było lasami i wiedzieli, że w takim przypadku się nie zgubią. 

Bez magii ▪ ScorilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz