Lily ze zdecydowanie za szybko bijącym sercem zeszła po schodach, gdzie w przedpokoju wszyscy się ze sobą witali. Dziewczynka już z daleka widziała, jak Ginny cały czas wypytuje Scorpiusa o przeróżne rzeczy (jak się czujesz, czy aportacja minęła dobrze?) co było do niej niesamowicie podobne. Albus śmiał się z lekko przytłoczonego tym wszystkim swojego przyjaciela, a James próbował ze śmiechem zastopować zapędy matki. Harry stał obok z trochę nietęgą miną.
Kiedy patrzyła na niego z jeszcze mniejszych odległości, zauważała coraz więcej szczegółów. Jego oczybyły w odcieniu szarości, i zdawały się być zimne, lecz teraz Lily widziała w nich wesoło tańczące ogniki. Na blade policzki wstąpił delikatny rumieniec. Boże, wyglądał tak dobrze, i Lily sama przyznała to w myślach.
- A to siostra, Lily - przywitał ją Albus, pierwszy zauważając obecność siostry, która przybliżyła się jeszcze kilka kroków do nich.
- Cześć - powiedziała cicho Lilka, a na jej twarz wstąpił rumieniec, co najwyraźniej zauważył James, który parsknął śmiechem.
- Miło mi cię poznać - rzekł tylko Scorpius, po czym odwrócił się znowu do pani Potter. - Czy mógłbym przed kolacją odnieść bagaż do pokoju Albusa?
- Nie martw się, ja sama to załatwię. - Ginny uśmiechnęła się szeroko do nastolatka, po czym zaklęciem odesłała walizkę do pokoju jej młodszego syna, gdzie miał spać jego przyjaciel.
- Dziękuję, ale nie musiała pani...
- Och, to dla mnie żaden wysiłek. Chodźcie już, kolacja stygnie, a ja się naprawdę postarałam!
Wszyscy zaczęli iść w stronę jadalni skąd mieli przejść do ogrodu. Lily szła ostatnia, za Albusem i Scorpiusem, którzy rozmawiali cicho.
- Przepraszam za tą szopkę. Mama się po prostu cieszy, że ktoś jeszcze będzie w domu - mówił Al.
- Spoko, to nic takiego. - Scorpius zaśmiał się lekko, na co Lily jeszcze bardziej się zarumieniła. Cholera, nawet jego śmiech był idealny.
W ogrodzie wszystko było perfekcyjne: kwiatki odpowiednio wyeksponowane, krzaczki dobrze przycięte, stół odpowiednio ozdobiony i nawet talerze lśniły wręcz od czystości. Scorpius z uśmiechem podziwiał całe to miejsce, zasiadając do stołu wraz z innymi. Na Lily nieszczęście nowy gość usiadł jako ostatni - a ostatnie wolne miejsce było naprzeciw niej. Rudowłosa nie wiedziała, czy to pech, czy to los postanowił sobie z niej okrutnie zażartować.
Rozmowa na kolacji przebiegała całkiem miło, choć Lily nie odzywała się wiele. Jej myśli cały czas obracały się wokół chłopaka naprzeciw niej, przez co nieraz gapiła się na niego, na czym kilka razy ją przyłapał. Dziewczyna sądziła, że musiała wyglądać teraz jak jakiś pomidor, cała zarumieniona.
- A gdzie pracuje twoja mama, Scorpiusie? - spytała Ginny, najbardziej ożywiona podczas dyskusji.
- W Ministerstwie, w departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów - odparł Scorpius głosem, którego chyba każda dziewczyna mogłaby słuchać godzinami: nieco wyniosłym, ale jednak głębokim i miłym, z lekką chrypką i ledwo zauważalnym francuskim akcentem. - Czytałem pani artykuły w Proroku Codziennym, są niesamowite. Mama również mi opowiadała, że gra w Quidditcha idzie pani wspaniale, była na kilku meczach Harpii z Holyhead.
Na te słowa Ginny zarumieniła się z dumy.
- Dziękuję, Scorpius. Pozdrów twoją mamę, kiedy będziesz do niej pisał, od całej naszej rodziny. Mogła zostać dziś na kolację, szkoda, że jej nie ma - rzekła zawsze gościnna pani Weasley, uśmiechając się szeroko.
CZYTASZ
Bez magii ▪ Scorily
FanfictionJedyna córka znanego na całym świecie Harry'ego Pottera nagle nie zjawia się na peronie 9 i ¾, a później w Wielkiej Sali w Hogwarcie, niepodobnie do wszystkich magicznych dzieci w jej wieku. Prawie cała żyjąca nowymi plotkami Wielka Brytania zastana...