Rozdział 24. Ślizgoni w Dolinie Godryka

92 11 104
                                    

Albus uśmiechał się szeroko do zszokowanych brata i siostry, prowadząc swoich ciekawskich przyjaciół. Isobel rozglądała się niepewnie, Aidan coś do niej szeptał, a Nan uśmiechała się promiennie do Lily, do której dopiero teraz dochodziło, kogo widzi przed swoimi oczami. 

- Niespodzianka się podoba? - Scorpius podszedł do niej z zawadiackim uśmiechem, kiedy Lily rzuciła mu się na szyję. Chłopak zauważył wtedy, że dziewczyna ma na szyi założony łańcuszek od niego, który dostała na święta, co jedynie zwiększyło uśmiech na jego ustach. 

- Nie wiedziałam, że przyjedziesz! Co z twoją mamą? Co z naszą mamą?

- Spokojnie, o wszystkim wiedzą. - Chłopak zaśmiał się. - Lily, poznaj Nan, Aidana oraz Isobel, najlepszych Ślizgonów pod słońcem. 

- Lily Potter! - Nancy pisnęła z zachwytu, zajmując miejsce Scorpiusa i przytulając zaskoczoną Lily. - Kochanie, tyle o tobie słyszałam! Powiem ci o wszystkim, co Scorpius o tobie mi mówił - a mówił naprawdę wiele! - Dziewczyna zaśmiała się, widząc zirytowaną twarz swojego przyjaciela. 

- Hej. Jestem Isobel. - Bletchey wyciągnęła nieśmiało dłoń do Lily, którą ta z zachęcającym uśmiechem uścisnęła. 

Aidan jedynie skinął w jej stronę głową, przecierając oczy, zmęczony przez długą podróż pociągiem. 

- To twoją miłość musiałam ratować? Ach, James, wcale się nie zmieniłeś od czasów Hogwartu - rzekła Nan do Jamesa, przytulając go na przywitanie, w ogóle się nie krępując, jakby był jej starym, dobrym przyjacielem. 

- Wejdźcie do środka. Opowiadajcie, jak wy to wszystko wykombinowaliście? - zapytała Lily, prowadząc ich do drzwi wejściowych. 

- Nie było trudno. Wiesz, jak mama uwielbia gościć u siebie ludzi, od razu się zgodziła - wytłumaczył Albus. - Rodzice innych natychmiast się zgodzili na wieść, że mają gościć u Potterów. No może oprócz Nan i Scorpiusa, ale im też się udało. - Ostatnie zdanie Albus wyszeptał do Lily, która zmarszczyła brwi. 

- Ale dlaczego... - zaczęła mówić rudowłosa, ale przerwało jej głośne wejście do przedpokoju ich mamy, która natychmiast zaczęła się z wszystkimi witać. W pomieszczeniu nastało zamieszanie, ale w końcu wszyscy przeszli do jadalni, gdzie usiedli z lemoniadą natychmiast przygotowaną przez panią Potter i Isobel, która nieśmiało zaoferowała swoją pomoc. 

- Więc czego się dowiedzieliście? - zapytał na wstępie James, ale przerwał mu głośno Albus, aby na razie o niczym nie mówić, spoglądając wymownie na panią Potter. 

- Spokojnie, już się usuwam. - Ginevra zachichotała, kładąc na stół ciastka. 

- Ależ pani Potter, nawet niech pani o tym nie myśli! - zawołała Nan z szerokim uśmiechem, a Isobel zarumieniła się, wstydząc się przez śmiałość przyjaciółki. - Proszę usiąść, niech nam pani opowie - co u pani w pracy? Jakieś ploteczki co do Quidditcha? Szczególnie bym prosiła o informacje o tych najprzystojniejszych zawodnikach Armat z Chudley. 

Pani Potter zachichotała z zabawnym błyskiem w oku, najwyraźniej czując się jak ryba w wodzie przy nastolatkach. 

- Obowiązki na mnie czekają, Nan. Poczułabyś to, gdybyś była matką trzech niesfornych dzieciaków...

- Niesfornych?! Mamo! - obruszył się James, patrząc z niedowierzaniem na swoją rodzicielkę, która schyliła się, całując jego policzek i mierzwiąc mu włosy. 

- Wybacz, Jamie. - Pani Potter odeszła z uśmiechem na ustach, kiedy inni śmiali się z zaróżowiałych policzków i niedowierzania na twarzy Jamesa. 

Bez magii ▪ ScorilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz