Rozdział 20 - O losie...

2.1K 69 43
                                    

Aron POV

Ziewnąłem ospale i westchnąłem ciężko. Czułem, że leżałem na czymś miękkim, ciepłym i... ruchomym? Byłem ledwo po przebudzeniu i mój mózg nie działał prawidłowo. Uchyliłem więc powieki i uśmiechnąłem się, gdy dotarło do mnie w jakiej pozycji się znajduję. Leżałem głową na brzuchu Camilli, tuląc do siebie jej miękkie ciało. Nogi przeplecione miałem razem z jej, a dłonie dziewczyny zatopione były w moich włosach. 

Na samo wspomnienie zeszłej nocy, na ustach pojawiał mi się uśmiech. Camilla była cudowna, jak to, do czego doszło między nami. Musiałem przyznać, że nie raz zastanawiałem się jak będzie wyglądać nasz pierwszy raz i jednak nie sądziłem, że mogłoby być tak przyjemnie. Z Camillą było inaczej. Była pierwszą dziewczyną od czasu Monie i dziwnie się z tym czułem. Jednak mimo wszystko nie żałowałem ani trochę. 

Najchętniej leżałbym tak godzinami, wtulony w dziewczynę, jednak życie toczyło się dalej, a Draco ciągle chodził po tym świecie, przez co moja Camilla nie była bezpieczna. Przyrzekłem sobie zrobić wszystko, aby ją chronić i nie zostać zranionym po raz kolejny. Wolałem nie myśleć, co działoby się w mojej głowie, gdybym stracił również i ją. Jednak myśl skończenia ze sobą w takiej sytuacji, przewinęła mi się przez głowę, co musiałem przyznać. Jednak rzeczywistość była inna. Bardziej okrutna. 

Uniosłem głowę i całując brzuch dziewczyny, spojrzałem na jej pogrążoną we śnie twarz. Była taka spokojna, jakby całe zło jakie na nią czyhało, nie istniało. Jakby wyparowało. Wydawała się taka niewinna i słaba. Sam powoli nie dawałem rady z obawą, że coś może pójść nie tak i gdzieś zrobię błąd. Jednak nie mogłem nikomu pokazać, że się bałem. Dla Camilli musiałem być twardy i pewny siebie, chociaż przy każdej podejmowanej decyzji bałem się jak cholera. 

Najdelikatniej jak potrafiłem, podniosłem się na rękach i wyplątałem swoje nogi z pomiędzy jej. Kiedy stanęłam już koło łóżka, odetchnąłem z ulgą i na palcach podszedłem do szuflady, z której wyciągnąłem parę szarych dresów. Następnie równie cicho opuściłem sypialnie.

Ubrałem na siebie szary materiał i skierowałem się do kuchni w poszukiwaniu telefonu. Kiedy już go dopadłem, wybrałem numer Simona.

- Czy ciebie do reszty pojebało? Budzić człowieka z samego rana? Precz szatanie! - jęczał mój kumpel.

- Daruj sobie - skitowałem - Jak tam w domu Camilli? - zapytałem, włączając czajnik elektryczny.

- Totalna demolka. Proponuję tam jechać i sprawdzić, czy nic nie zginęło - odparł, jednocześnie ziewając.

- Żartujesz sobie?

- Posłuchaj. Chcę wrócić do spania i ostatnie na co mam ochotę, to przeciągać tą rozmowę głupimi żartami. Także wybacz, ale mówię prawdę. Dom Camilli wygląda jak po porządnym melanżu - wytłumaczył, na co westchnąłem ciężko.

Pożegnałem się i rozłączyłem. Zrobiłem sobie kawę i usiadłem przy wyspie. Było lekko po siódmej i miasto za oknami budziło się do życia. Ludzie jechali do pracy, więc na ulicach był ruch. Przez chwilę po prostu wgapiałam się w panoramę miasta, przypominając sobie noc, kiedy to wyznałem Camilli, że chce mieć ją przy sobie. To wtedy wszystko się zaczęło.

Minęły dwie godziny, w których to zdarzyłem zadzwonić do ojca i wypytać o szczegóły ubiegłej nocy. Dowiedziałem się, że sąsiedzi Camilli z naprzeciwka usłyszeli w nocy hałasy i chcieli dzwonić na policję, jednak mój ojciec uspokoił ich, że wszystko jest pod kontrolą.

Wszystko było pod kontrolą, podczas gdy ludzie Draco plądrowali dom Camilli. No ale przecież wszystko było pod kontrolą. Jakież to było niedorzeczne.

Above all (chroń mnie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz