Często przyjmuje się, że proces żałoby obejmuje 3 stadia:Etap wstrząsu ze stanem „odrętwienia" i poczuciem niedowierzania utracie,
stan „kurczenia się w sobie" z narastającym bolesnym poczuciem utraty, z towarzyszącym poczuciem niesprawiedliwości, gniewem i wyrzutami sumienia, etap adaptacji, w którym osoba będąca w żałobie dostosowuje się do nowej sytuacji, akceptując uczucia związane z utratą, które z czasem słabną.Przechodziłam z pierwszego etapu do drugiego. Przez pierwsze kilka dni nie wierzyłam w to, co się działo. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że pewien etap w moim życiu się skończył. Nie wierzyłam w to, że ona naprawdę odeszła i nigdy jej już nie zobaczę i nie usłyszę. Że już nigdy nie będę się z nią śmiała i chodziła na wspólne zakupy. Po prostu nie przyjmowałam do świadomości, że moja przyjaciółka nie żyje.
Nie uczestniczyłam w przygotowaniach do pogrzebu. Nie pytałam kiedy się odbędzie i czy wszystko jest ustalone. Nie wierzyłam, że to jest prawda. Że to się dzieje w czasie rzeczywistym. Że to ma miejsce tu i teraz i wszyscy szykują się, aby oficjalnie pożegnać Olivie. Wypierałam to na każdym możliwym kroku i nawet próbowałam udawać, że wszystko jest w porządku. Tak jak to miałam w naturze, próbowałam żyć, jakby nic się nie stało. Jednak było to trudniejsze niż myślałam. To nie były już jakieś słowa, które mnie zabolały. To nie był żaden atak na moją osobę. To była śmierć mojej przyjaciółki i tutaj nie dało się udawać, że mnie to nie ruszyło. Sukcesem był fakt, że nie uroniłam ani łzy od trzech dni.
Stałam pomiędzy Patrickiem i moją matką, w dłoni trzymając parasol, który dzięki swojej wielkości bez problemu uchronił naszą trójkę od deszczu. Pogoda idealnie oddawała klimat dzisiejszego dnia. Szara i przygnębiająca.
Wokół wykopanego dołu, zebrało się na oko stu ludzi w tym cała nasza klasa, znajomi dziewczyny i cała rodzina, wraz z najbliższymi przyjaciółmi. Wszyscy ubrani na czarno z smutkiem wymalowanym na twarzy i łzami lśniących w oczach.
Każdy wyglądał nie ciekawie, a najbardziej matka dziewczyny, która nie dbała nawet o to, że była bez grama makijażu z podkrążonymi i przekrwionymi oczami. Z tego, co się dowiedziałam, od dnia, kiedy spotkałam ją na komisariacie, nie przespała ani jednej nocy. Któż by się dziwił, gdy kobieta straciła swoją jedyną córkę.
Ja nie spałam za to od jakiś dwóch dni. Prócz dwóch godzin przed samym pogrzebem, z których wybudziła mnie mama, oświadczając, że musimy już wychodzić.
Patrick... cóż, ledwo stał na nogach. Nie odzywał się do nikogo od samego rana. Gdy spotkaliśmy się przy wejściu na cmentarz, przytulił mnie tylko, ściskając z całych sił. Nie odpowiedział na moje pytanie, gdy zapytałam go, jak się czuje. Popatrzył tylko na mnie z politowaniem i wymijał. To nie był już ten sam człowiek i bałam się, że już nigdy wróci stary Patrick. Ta tragedia odbiła się na nas obojgu i już na zawsze pewna część nas została zniszczona.
- Tak trudno żegnać na zawsze kogoś, kto jeszcze mógł być z nami. Pan Bóg zabiera człowieka wtedy, gdy widzi, że zasłużył sobie na niebo. Zmarli przyjaciele nie spoczywają w ziemi, ale żyją w naszych sercach...bo tak Bóg chciał, abyśmy nigdy nie byli sami. Przytaczając te trzy zdania, chciałem przekazać, ze dla nas wszystkich Olivia odeszła fizycznie, ale nigdy nie odejdzie duchowo. Zawsze będzie stać obok was i patrzeć, jak idziecie przez życie. Ona będzie nad wami czuwała, nawet gdy będziecie pogrążeni w głębokim śnie. Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim. Nie pozwólcie, aby Olivia zniknęła. - Gdy mężczyzna zakończył przemowę, połowa zebranych osób wyciągała chusteczki.
Usłyszałam jak chłopak obok mnie pociągnął nosem, więc spojrzałam na niego kątem oka. Oczy szkliły mu się niemiłosiernie i widziałam jak wstrzymywał cisnący się na jego twarz grymas.
CZYTASZ
Above all (chroń mnie)
Teen FictionZAKOŃCZONA! ~Pierwsza część dylogi Suffering~ Camilla wiedzie spokojne życie. Do czasu, aż z niewyjaśnionych przyczyn ktoś chce, aby zginęła w konsekwencji za błędy. Problem w tym, że żadnych nie popełniła. Na jej drodze staje On. Chłopak z bolesną...