11. Mój czas nigdy nie przeminie.

170 13 7
                                    

 Rozdział na część 6 rocznicy koncertu Justina w Krakowie

ARCHER

Kiedy jesteś osobą zdobywającą co roku najważniejsze nagrody muzyczne, a twoje piosenki zajmują pierwsze miejsce na liście przebojów granych na całym świecie, a ty sam niezmiennie znajdujesz się na szczycie, robisz wszystko, by z niego nie spaść. Stawiasz sobie coraz większe poprzeczki, wyznaczasz większe cele, do których dążysz. Znajdujesz się prawie przy mecie, a w końcu ją przekraczasz. I tak za każdym razem. Musisz być pierwszy.

Bo kiedy dajesz z siebie wszystko, w końcu zauważasz, że każdy chce od ciebie więcej. Dasz swój palec, a wytwórnia chce twoja rękę. Kiedy tworzysz hity za hitem ludzie oczekują, że dalej będziesz to robił.

Twój czas nigdy nie przeminie. Moje nazwisko co pól minuty wymawiane było w różnych stacjach nadawanych w całych Stanach, a nawet poza nimi. Co roku byłem najczęściej googlowaną osoba w przeglądarce internetowej. Ludzie byli żadni informacji o mnie. Nazywany byłem przyszłością młodego pokolenia muzyki pop. Programy muzyczno- rozrywkowe niemal się zabijały za kilka minut wywiadu ze mną. Mój zespół codziennie był zasypywany wiadomościami w skrzynce mailowej z prośbą o rozmowę. Oferty uczestniczenia w kampaniach mody, reklamach, ważnych pokazach światowych marek niemal wyskakiwały zza otwartych drzwi, gdy tylko przekraczałem próg.

Z racji tego, że byłem w trasie, odmawiałem większości, choć moim agentom udawało się jakoś wcisnąć mnie choćby do sesji zdjęć magazynu V. Za aparatem stał Karl Lagerfeld.

Szanowałem go, osobiście mi imponował, więc zaszczytem było stanąć przed jego obiektywem. Dziękowałem mu wtedy za jego gościnność i za znoszenie mojej osoby. Zaśmiał się i powiedział, że praca ze mną była przyjemnością.

Dla większości ludzi byłem kimś niezwykłym. Łaknęli mojej popularnej persony, traktując mnie jak króla. Wiele razy spotykałem się z zachwyconymi westchnięciami, z wyrazem twarzy zdradzającym uwielbienie. Kiedy reklamowałem jakieś czekoladowe ciastka, już po zaledwie kilku minutach brakowało ich w sklepie. Moje nazwisko i ja to było połączenie zabójczej gorączki. Moi fani mi ufali, wierzyli w każde słowo wydobywające się z moich ust.

Podczas, gdy ja sam przestałem sobie ufać.

No dalej, Archer.

Słyszę w głowie ten ponaglający ton głosu.

Widzę siebie siedzącego z opuszczoną kratką od kasku. Oddalony od tych litościwych spojrzeń, nie dość jednak skutecznie, by uciec od ostrych słów wypadających z ust rodziciela.

Usiadł obok mnie na ławce.

– Jeśli jesteś niezwyciężony, nic nie jest w stanie cię zatrzymać. Prawdziwy sportowiec na nic się nie skarży. A jeśli boli, idzie do przodu, zaciskając, żeby. Nie pokazuje, że coś u niego nie gra. A wiesz, dlaczego?

Nachylił się wtedy i zadbał oto, aby dosięgnął mnie jego wzrok.

– Bo ludzie nie lubią oznak słabości. Przyszły klub, który w ciebie zainwestuje musi mieć pewność, że jesteś wystarczająco dobry, aby poradzić sobie z trudnościami.

Poczułem klepnięcie i to jak zdjął mi kask. Wytarł moje przepocone i rozgrzane od temperatury czoło i złapał mnie za ramiona.

– Przemyj twarz, napij się i wracaj do drużyny.

Uderzenie gorąca wybucha ze zdwojoną mocą. Moje całe ciało płonie żywym ogniem. Kropelki potu prześlizgują się po moim karku, w dół pleców. Cały jestem nim oblepiony jak jakąś gęstą substancją. Nie mogę się poruszyć. Mam wrażenie, że moje ręce i nogi się ze sobą splatały w ciasnym uścisku. Może nawet są związane liną.

Nim odejdę, pokochaj mnie|New AdultOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz