23. Moich łez wina.

99 8 8
                                    


ARCHER

Znasz to uczucie, kiedy stale słyszysz, jak ktoś cię przeprasza, a mimo to nieustannie popełnia ten sam błąd? Wtedy zastanawiasz się, ile to jeszcze będzie trwać. Wybaczasz, a potem znowu to się dzieje. I wtedy zdajesz sobie sprawę z tego, że to tylko puste słowa. Przestajesz wierzyć w wartość ich, dlatego samemu tak trudno ci je często wymówić. A kiedy już to robisz, wydaje ci, że powinieneś powtarzać je w kółko, bo krótkie słowo „przepraszam" rzucone niemal w pospiechu, nie wybrzmi szczerze, a zależy ci, aby to zabrzmiało jak najszczerzej.

Gotów jesteś przepraszać bez końca, byle tylko wszystkie grzechy zostały ci odpuszczone.

To właśnie w czasie takiej kolejnej nocy, kiedy siedziałem, kiwając się w przód i w tył i myślałem, że zaraz zwariuję, bo uczucie bezsilności i niemocy wypełniającej mnie po brzegi było nie do zniesienia, przyszedł mi z pomocą mój rodziciel.

Wybrał sobie fatalny moment, bo wyrzuciłem na niego całą swoja złość, ból.

Wtedy hamulce puściły, chwyciłem za gitarę i z całej siły walnąłem nią w podłogę. Kiedy wziąłem ponowny zamach, ktoś szarpnął mnie w swoją stronę.

Przylgnąłem czołem do twardej klatki piersiowej. Charakterystyczny zapach pozwalał mi rozpoznać, kto mnie trzyma.

– Synu. Już dobrze. Uspokój się.

I wtedy coś we mnie przeskoczyło. Zawyłem i zacząłem go przepraszać.

Przepraszałem go za to, że jak zwykle miał rację.

Z moich ust padło tyle razy to słowo z moich ust, że nie byłem w stanie zliczyć. Bo miałem wrażenie, że z jakiegoś powodu muszę to zrobić. Może faktycznie przeskrobałem na tyle, że świat się na mnie uwziął, a to bagno, w które wpadłem, było moją karmą? Myślałem w ten sposób, bo niemożliwe było to, że w jednej chwili wszystko się posypało.

Za to, że okazałem się słaby jak trzcina na wietrze.

Że nie byłem inteligentny, bo ludzie mądrzy nie wchodzą w żadne uzależnienia.

Za to, że nie okazałem się, wystarczająco silny i nie potrafiłem przyjąć na klatę słów krytyki, a następnie przywdziewać zbroi i nakładać na twarz maski pokazując innym, jak to po mnie spływa.

Nie udawałem. Dusiłem wszystko w środku, a po kryjomu łykałem tabletki, żeby nie słyszeć krzyku rozbrzmiewającego w głowie.

Do pewnego stopnia działało.

A może przez ten cały czas oszukiwałem sam siebie, że tak jest?

Zespół odstawienny nie dawał mi chwili wytchnienia. Byłem cholernie wyczerpany, a na dodatek moja nerwica lękowa też solidnie dawała mi popalić. Teraz kiedy nie miałem żadnych wyciszaczy musiałem się zmierzyć z natrętnymi myślami, które czyniły ze mnie słabeusza.

Tyle że tym razem w pełni sobie na to zasłużyłem.

– Kim jestem? – wyszeptałem, pociągając nosem i tym samym odchylając do tyłu głowę.

Ojciec zmarszczył brwi i popatrzył na mnie z niepokojem.

– Moim synem i cholernie twardym zawodnikiem. Ta piekielna walka wkrótce się skończy.

Westchnąłem ciężko, a on mocniej mnie przytulił.

– Wiem tylko tyle, że mam na imię Archer...

Zastygł, zrobił się czujniejszy, przeskanował mnie wzrokiem i nagle jego oczy zrobiły się wilgotne.

– Nigdy nie przepraszaj mnie za to kim jesteś. – Złapał obiema dłońmi moją twarz, tak, żebym skupił się na tym co mówi. –To ja powinien przeprosić cię za to kim nie byłem. Spieprzyłem po całości. Nigdy nie wybaczę sobie tego, że omal nie umarłeś przez moje chore ambicje. Chciałem, żebyś był twardzielem, jak nie miałem dobrych wzorców w rodzinie. Ojciec chlał, matka miała mnie totalnie gdzieś. A ja miałem tylko gitarę i winylowe płyty oraz marzenia, które w tamtym czasie były nierealne. To, dlatego stawiałem w życiu na coś, co jest pewne. Tego chciałem dla ciebie, ale przez to wszystko... omal cię nie straciłem.

Nim odejdę, pokochaj mnie|New AdultOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz