Rozdział 40

5.3K 201 79
                                    

Jeśli to nie tatuaż z uciętą głową świni to obiecuję, że nie będę się śmiał

RILEY

- Gacie na zmianę masz? – pytam nerwowo brata, gdy najwolniej jak potrafi ciągnie się w stronę drzwi.
- Mam.
- No to wypieprzaj stąd.
- Już idę – rzuca ze złośliwym uśmieszkiem na ustach. – Co się tak pieklisz?
- Nie twój interes.
- Mhm... Tylko żebym wujkiem za wcześnie nie został.

Czuję jak moja twarz przybiera rozgniewaną minę.

- Jesteś przebrzydłym dziadem, wiesz? – pytam retorycznie. – Nie wiesz kto i po co tu przychodzi, więc się nie interesuj, bo kociej mordy dostaniesz.
- Dobra, dobra. Może i jestem młodszy, ale nie głupszy. Nie zapominaj o tym. Powiesz mi chociaż co to za gość?
- Żaden. Ana przychodzi.

Max parska śmiechem i przez chwilę nie potrafi się opanować.

- Ta jasne – rzuca przez śmiech. – A ja jestem lekarzem na dworze królowej Elżbiety. Nie wyganiałabyś mnie, gdyby to Ana miała przyjść.
- Jezuuu... – jęczę z niezadowoleniem. – Okej, przyjdzie do mnie mój kolega ze szkoły. Zadowolony? Więc wynoś się i nie wracaj do jutra.

Brunet uśmiecha się do mnie złośliwie, uważnie mi się przyglądając.

- W sumie do twarzy byłoby ci z brzuchem – komentuje, podchodząc do drzwi.
- Jaki ty jesteś porąbany. Aż mi wstyd, że jesteśmy spokrewnieni – burczę pod nosem, czując zażenowanie, które powoli mnie ogarnia.
- I tak mnie kochasz – odpowiada bez chwili namysłu. – Wiem o tym. Tylko jakoś kiepsko to okazujesz.
- Wyjazd – warczę, otwierając mu drzwi. – No już. Noga za nogą i wypad.

Chłopak ponownie cicho się śmieje, po czym kompletnie mnie tym zaskakując, czochra moje idealnie zaczesane włosy.

- Max! – krzyczę, odpychając jego rękę.
- Czasem mam wrażenie, że to ja jestem tym starszym dzieckiem. Idę.
- Nareszcie. Żegnam.

Kiedy już mam zamykać drzwi, dostrzegam, że mój brat ponownie się odwraca.

- Riley... – zaczyna poważnie.
- No?
- Jakby coś to wiesz... dzwoń. I teraz nie mówię tego w żartach.

Posyłam chłopakowi lekki uśmiech.

- Jasne – zapewniam. – Dzięki.
- Pa.
- Adios!

Zamykam drzwi, przekręcając klucz w zamku na wypadek, gdyby postanowił zmienić zdanie i wrócić do domu.

Mam pewne wątpliwości czy to, co robię jest właściwe. Caden jest moim nauczycielem, a ja zdecydowanie zbyt mocno się z nim spoufalam. Szczególnie zapraszając go do siebie. Tak, chciałam spędzić z nim trochę czasu w ciszy i spokoju, ale przez żarty Maxa dotarło do mnie, że on mógł odebrać to zupełnie inaczej, a przecież tak krótko się znamy...

Potrząsam głową, odsuwając od siebie dziwne myśli. Przesadzam. Zdecydowanie.

Przechodzę do kuchni i spoglądając na zegarek, zabieram się za przygotowanie obiadu, który zamierzam zjeść zanim mój gość zjawi się pod moimi drzwiami.

*

Odcedzam makaron do zapiekanki, gdy mój telefon zaczyna wibrować, informując, że ktoś chce się ze mną skontaktować.

Spoglądam na wyświetlacz. Mama.

Przewracam teatralnie oczami, po czym odbieram i przykładam komórkę do ucha, niezdarnie przytrzymując ją ramieniem.

- Halo? – rzucam obojętnie.
- Hej, Riley. Wiem, że ze mną nie gadasz, ale dzwonię tylko z małą prośbą.
- Jaką?
- Przypilnuj brata – poleca sucho.
- Jest już duży. Sam się przypilnuje.
- Tak, wiem. Ale... Mam na myśli to, żeby nic mu się nie stało. Niech nigdzie wieczorami nie wychodzi. Pozwoliłam wam zrobić sobie dziś wolne, ale jutro normalnie idziecie do szkoły.
- Wiem – odpieram z irytacją w głosie.
- Okej... Więc to wszystko. Tylko to chciałam ci przekazać.
- Super, pa.

Tajemniczy Współlokator - Bez Ciebie | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz