Rozdział 8

5.7K 229 61
                                    

Nie, nie i jeszcze raz nie!

RILEY

- Nie. To niemożliwe. Po jakiego chuja wafla mnie zaczepiał, skoro doskonale wiedział jaka będzie jego rola w tej szkole? – szepczę do przyjaciółki, gdy profesor Miller pogrąża się w przeglądaniu naszych zeszytów, a Caden rozdaje uczniom kserówki.
- Nie wiem, Riley, ale mega się jaram.
- Czym, do diabła? – warczę. – Nie chcę problemów, Ana. Za to on nie chce się ode mnie odczepić. Ostatnio niby przypadkiem wpadł na mnie w parku, gdy byłam z Ellie na spacerze.
- No przecież to sytuacja jak z filmu albo jakiejś książki romantycznej.
-Ta... do czasu, gdy obie strony zaczynają mieć problemy. Nie chcę nadstawiać głowy za jakieś irracjonalne spotkania poza szkołą, gdy znienacka mnie nachodzi.
- Przesadzasz. Za to jeszcze nikt nie poniósł żadnych konsekwencji. A zresztą, może to naprawdę był zwykły przypadek?

Parskam śmiechem na tyle cicho, aby profesor Miller niczego nie zauważył i nie usłyszał.

- Przypadek? I dlatego w piątek tak wypytywał kim jestem? Proszę cię...
- Wiesz co, Riley? Chyba ci się udzielił jakiś syndrom prawnika od mamy. Też szukasz wszędzie spisków i chorych teorii.

Przewracam teatralnie oczami.

- Nieprawda – oponuję.

Naszą rozmowę przerywa pojawienie się stażysty z kserówkami w dłoni. Mężczyzna spogląda na mnie pytająco, jakby dopiero teraz dotarło do niego, co się wydarzyło.

- Cześć, Riley – mówi cicho, podając Anie plik kartek.

Zerkam na niego pobieżnie, posyłając piorunujące spojrzenie. Co ten typ sobie myśli?! Jakie „cześć"? A już tym bardziej nie jesteśmy na „ty". Ile on w ogóle ma lat? Dwadzieścia trzy? Dwadzieścia cztery?

- Nie jesteśmy znajomymi, więc raczej „dzień dobry" będzie najodpowiedniejszą formą przywitania – odpieram oschle, odwracając spojrzenie w kierunku przyjaciółki.
- E... okej.

Dopiero kiedy mężczyzna odchodzi od naszej ławki w kierunku innych uczniów, Anastasia spogląda na mnie nieco rozbawiona i rozgniewana jednocześnie.

- Co? – warczę.
- Nic. To po prostu trochę zabawne.
- Nie wiem co, Ana. Mi nie jest do śmiechu.
- Musisz trochę wyluzować. Totalny przystojniak ewidentnie cię zaczepia, a ty go zbywasz i jesteś opryskliwa.
- Ana, obudź się. Może gdyby to był jakiś uczeń to byłabym zainteresowana. Ale to pieprzony nauczyciel. Zresztą, ile ja z nim rozmawiałam? Zamieniliśmy kilka zdań, nie rób z tego bóg wie czego.
- Jak tak dalej pójdzie to zostaniesz starą panną – dodaje Ana. – Nie możesz całe życie wszystkich odrzucać.
- Owszem, mogę. I jeśli będę chciała, to zostanę starą panną z kotami. Poza tym, chciałabym ci tylko przypomnieć, że mam siedemnaście lat. Nie trzydzieści. Nie muszę nikogo szukać.
- Właściwie to niedługo osiemnaście.
- Nie tak niedługo.

Tym razem to przyjaciółka przewraca oczami i zaczyna mnie przedrzeźniać. Szybko jednak doprowadza się do pionu, gdy pan Miller wstaje z krzesła i piorunuje wzrokiem wszystkich uczniów.

- Czy ja państwu nie przeszkadzam? – pyta oschle. – Wydaje mi się, że jesteśmy na lekcji, a nie w kawiarni. To, że fizycznie nie uczestniczę w lekcji, nie oznacza, że mnie tutaj nie ma. Wręcz przeciwnie. Jestem i czytam te wasze wypociny, więc prosiłbym o odrobinę szacunku i zachowanie powagi sytuacji. Rozumiem, że stosunek uczniów do młodych nauczycieli dopiero rozpoczynających pracę nie jest za ciekawy, ale chyba pora to zmienić. A wy powinniście zacząć zachowywać się jak dorośli. W przyszłym roku kończycie szkołę, pora dorosnąć.

Nagle wszystkie szepty, chichoty i szelest przekładanych kartek cichnie, a w klasie słychać jedynie ciche tykanie zegara.

- Dziękuję. A teraz proszę posłuchać co pan Caden ma do powiedzenia i zabrać się za zadania. White, zapraszam do mnie po lekcji.

Tajemniczy Współlokator - Bez Ciebie | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz