Gorzka prawda
RILEY
Na miejsce całego zajścia docieram równo dwanaście minut po telefonie od Willa. Wybiegam z auta, nie odbierając od taksówkarza reszty i już po chwili dostrzegam blondwłosego chłopaka z niebieskim plecakiem na parkingu pod budynkiem basenu. Szybkim krokiem pokonuję dzielącą nas odległość i bez chwili zawahania dostrzegam Maxa z całkowicie zakrwawioną twarzą. Przez chwilę mam wrażenie, że za moment zemdleję przez tak ogromną ilość czerwieni w jednym miejscu, ale ze wszystkich sił powstrzymuję się od tej reakcji. Nie teraz.
Klękam obok brata i staram się skupić na sobie jego uwagę.
- Max? – pytam. – Słyszysz mnie?
- Tak... - duka na tyle cicho, że ledwie jestem w stanie go usłyszeć.Naprawdę nie sądziłam, że aż tak źle będzie to wszystko wyglądać. Byłam pewna, że Will spanikował i wyolbrzymił całe zajście, ale widząc Maxa w takim stanie, dociera do mnie, że chłopak wcale nie przesadzał. Na szczęście jego obrażenia nie wyglądają na takie, które mogłyby zagrażać jego życiu. Dość mocno rozcięty łuk brwiowy, pęknięta warga, siny, krwawiący nos i niebieskoróżowe limo pod okiem jeszcze nikogo nie zabiły, co w tej sytuacji brzmi jak pocieszenie.
- Chciałem zadzwonić po karetkę – wtrąca się blondyn. – Ale mi zabronił... Powiedział, że mam zadzwonić do ciebie, a potem się nie odzywał, leżał jak trup. Riley, czy on umiera?
- Co? Boże, nie gadaj głupot, nikt nie umiera. Wygląda jak krwawa Marry z horroru, ale nie umiera. Chodź, pomożesz mi go podnieść.Po kilku minutach udaje nam się podnieść Maxa z podłogi i usadzić go na pobliskiej ławce. Gdy tylko zauważam jak ciało brata niebezpiecznie przechyla się na jedną ze stron, od razu zajmuję miejsce obok niego.
- Will, wróć do budynku i zapytaj o apteczkę – rzucam nerwowo. – Albo chociaż coś z jej środka. Potrzebujemy gazików, plastra, bandaża, środka do odkażania. Na pewno coś mają. I wodę, potrzebujemy też wody, najlepiej w butelce, kupisz w automacie.
Kiedy chłopak znika za rogiem budynku, spoglądam nerwowo na brata.
- Max, wszystko w porządku?
- Wszystko mnie boli... - duka. – Ale ogólnie tak...
- Powinniśmy jechać do szpitala - oznajmuję.
- Nie, nie ma mowy, Riley... Nigdzie nie jadę.Wzdycham ciężko, jednak ostatecznie odpuszczam. Nie będę go denerwować skoro już i tak jest w kiepskim stanie.
- Kto to był? Kto cię tak pobił?
Dopiero teraz mam chwilę, aby dokładniej przyjrzeć się widocznym obrażeniom Maxa. Choć początkowo wydawało się inaczej, teraz dostrzegam, że nie ma ich aż tylu. Krew z rozciętej brwi, wargi i nosa sprawiła, że wszystko wygląda dużo poważniej i groźniej. Choć jedna z ran wygląda na dość poważną i być może wymagającą szycia. Ale tym będziemy się martwić później.
- Nie wiem... Nie znam ich. Powiedzieli, że gardzą kimś takim jak ja, że syn mordercy nie powinien chodzić wolny, że należy mi się za ojca...
- Ja pierdolę...
- Riley, oni mają rację...
- Co? Co ty pieprzysz, Max?
- Ojciec... on... - zaczyna, jednak, gdy tylko obok nas pojawia się Will, chłopak milknie.Po obmyciu twarzy brata z zaschniętej, rozmazanej krwi i odkażeniu oraz zaopatrzeniu nowo powstałych ran, zostawiam Willa i Maxa samych, a ja oddalam się o kilka kroków i wybieram numer przyjaciółki. Nie mija chwila, gdy dziewczyna odbiera.
- Halo?
- Ana, musisz mi pomóc. Możesz po mnie przyjechać?
- Co się stało? I gdzie ty jesteś? Wydawało mi się, że dostałaś szlaban.
- Bo dostałam, ale mieliśmy awarię. Ktoś pobił Maxa, musiałam tu przyjechać, a teraz nie mamy jak wrócić do domu. Pomożesz?
- Nic mu nie jest? – pyta przejęta.
- Poza paroma ranami chyba nie. Jedna ewidentnie będzie do szycia, ale będziemy się o to martwić później.
- Zamiast do domu, powinnaś zabrać go do szpitala.
- Ale on nie chce. Nie będę się z nim kłócić na środku parkingu.
- Okej, rozumiem. Zaraz będę.*
Na szczęście wszystko poszło zgodnie z planem. Po powrocie do domu, niezauważenie zaprowadziłam Maxa do pokoju, a później odebrałam Ellie z parku i podziękowałam Cadenowi za pomoc. W domu zastałam dokładnie ten sam widok, który tam zostawiłam, co w głębi duszy nieco mnie uspokoiło. Mama nadal wyżala się cioci Kelsey, a to oznacza, że nie ma pojęcia co się wokół niej dzieje. Dzięki temu udało mi się ukryć wszystko, co się dziś stało. Wiem, że prędzej czy później, a prawdopodobnie jutro lub jeszcze dzisiaj, mama i tak dowie się o wszystkim, ale chociaż chwilowo unikniemy dodatkowych pytań.
Wchodzę do pokoju brata, żeby upewnić się, że wszystko z nim w porządku. Jeszcze z dobrą godzinę od powrotu do domu był nieco otumaniony i chwiał się na nogach, ale później wrócił do żywych.
Siadam na krześle przy jego biurku i posyłam mu lekki uśmiech.
- Riley... Wiem, że pewnie pomyślałaś, że bredzę, ale mówiłem poważnie – zaczyna, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- O czym ty mówisz?
- O tym, że oni mieli rację. Nie wiem kto to dokładnie był, bo nie znam ani jednego ani drugiego. Ale oboje byli starsi. Jeden może w twoim wieku, a drugi dużo dużo starszy.
- Max, o czym ty do cholery mówisz?
- Mówiłem ci, że nasz ojciec to kryminalista.
- Tak, mówiłeś. Ale z tego co pamiętam wyśmiałam tą dziwną teorię i kazałam ci zająć się przyziemnymi sprawami.Brunet bierze głęboki wdech, po czym lekko się krzywiąc, powoli wypuszcza powietrze z ust.
- Wiem, że ciężko ci w to uwierzyć, bo to twój ojciec – zaczyna. – Zresztą mój też i początkowo byłem pewien, że w szkole z kimś mnie pomylili albo w ogóle to wymyślili. Ale oni nie dawali mi spokoju, ciągle dostawałem jakieś liściki, słyszałem szepty na korytarzach, byłem wytykany palcami. Riley, nie miałem życia. W pewnym momencie straciłem cierpliwość i postanowiłem to sprawdzić. Nie było łatwo, bo wszystko wydarzyło się dawno temu, ale w internecie nic nie ginie. Znalazłem parę artykułów... Oni wszyscy mieli rację, Riley. Nasz ojciec zabił człowieka. Dwa albo trzy lata przed twoimi narodzinami, o ile dobrze pamiętam. To nie są tylko głupie plotki, to prawda.
Czuję jak moje serce nagle przyspiesza, a ja całkowicie zamieram. Przestają docierać do mnie wszelkie bodźce z zewnątrz, a w uszach szumi wyłącznie echo słów Maxa. „NASZ OJCIEC ZABIŁ CZŁOWIEKA".
********
Jeśli spodobał Ci się ten rozdział lub jesteś ciekaw dalszych losów bohaterów - zostaw po sobie ślad w postaci komentarza lub gwiazdki!Do następnego :)
CZYTASZ
Tajemniczy Współlokator - Bez Ciebie | ZAKOŃCZONE
Roman pour Adolescents*3. część opowiadania "Tajemniczy Współlokator"!* Wszystko miało być dobrze. Wszystko, co razem przeszli miało wyłącznie zwieńczyć miłość i oddanie, którymi nawzajem się darzyli. Mąż, żona i troje dzieci - względnie idealna rodzina. Ale czy kolorowa...