Rozdział 67

4.7K 207 175
                                    

A tylko go rusz to zobaczymy się w sądzie

KATE

- A co jak tata się obudzi? – pyta zasmucony Max, pakując ostatnie rzeczy do walizki.
- To do ciebie zadzwonię i ci o wszystkim powiem – zapewniam.
- Ale... może lepiej jakbym został.

Spoglądam ze zrozumieniem na chłopaka.

- Max, posłuchaj – zaczynam spokojnie. – Jeśli naprawdę nie chcesz to nie jedź. Nie będę cię zmuszać. Ale następna taka okazja będzie dopiero za rok. A my wszyscy mamy telefony z kamerami i możemy się ze sobą kontaktować w ten sposób. Jeśli tata się obudzi, dowiesz się o tym pierwszy. Tyle mogę ci zagwarantować. Reszta to twój wybór.

Nastolatek przez chwilę zmaga się z własnymi myślami.

Osobiście wolałabym, żeby pojechał na ten obóz. Siedząc w domu, tylko będzie się zadręczał myślami o wszystkim, co się ostatnio wydarzyło. A mając zapełniony cały dzień, nawet nie będzie miał czasu na negatywne i trudne myśli. Zajmie się czymś, odpocznie, pobędzie z rówieśnikami, którzy nie mają z góry określonego nastawienia do niego, ponieważ nie zna nikogo poza Willem.

- Pojadę – oznajmia wreszcie. – Nie mogę zostać. Potem będę żałował. A tata na pewno wolałby, żebym pojechał niż został w domu.

Posyłam Maxowi lekki uśmiech, choć bardzo ciężko jest mi się na niego zdobyć.

- Też tak myślę.

Wychodzę z pokoju syna, pozwalając mu w spokoju dopakować się do reszty i powolnym krokiem przechodzę do sypialni.

Od tej cholernej nocy minęły już cztery dni, a stan Jamesa wcale się nie polepsza. Wręcz przeciwnie, tkwi w tym samym miejscu, co kilka dni temu. Choć to akurat można interpretować na dwa sposoby - cieszyć się, że się nie pogarsza lub smucić, że znacząco nie polepsza.
Nie mówię dzieciom prawdy. I bardzo źle się z tym czuję, ale jeszcze gorzej czułabym się, mówiąc im prawdę. Nie powinni słuchać o tym, że z ich ojcem może stać się wszystko od wybudzenia po poważne komplikacje, a nawet śmierć. To nie jest coś, co powinno im teraz zaprzątać głowy. Cały czas mówię im, że stan Jamesa jest średni, ale stabilny i wkrótce się obudzi, choć w głębi duszy wiem, że jego stan nadal jest ciężki i to, co się wydarzy to zwykła loteria. Do tej pory tylko jedne, wczorajsze badania wyszły nieco lepsze niż poprzednie, ale lekarze mówią, że to jeszcze nic nie oznacza i potrzeba więcej czasu.

W szpitalu jestem codziennie. Odpuściłam wszystko inne, poza dziećmi. Praca czy sprzątanie nie mają teraz żadnego znaczenia. Muszę być przy dzieciach i przy Jamesie. To oni najbardziej mnie teraz potrzebują. I to też staram się robić. Wożę Riley na spotkania z terapeutą, które zalecił lekarz, a w czasie oczekiwania przyjeżdżam do szpitala i tkwię przy łóżku Jamesa, modląc się, żeby wreszcie otworzył oczy lub dał choćby najmniejszy znak życia. Po południu całą czwórką odwiedzamy  Jamesa, a potem wracamy do domu i wspólnie spędzamy czas.

Z rozmyślań wyrywa mnie ciche, delikatnie pukanie do drzwi. Gdy podnoszę wzrok, dostrzegam Riley, stojącą w progu.

- Co tam, kochanie? – pytam z udawanym zadowoleniem. – Coś się stało?
- Nie... tylko... Chciałabym iść jutro z Aną na zakupy. Potrzebuję chwili dla siebie.
- Oczywiście. O której chcecie iść? Zawiozę was.
- Mamo... nie rozumiesz...

Oczywiście, że rozumiem. Ale od tych wszystkich wydarzeń aż mnie skręca na myśl, że moja córka miałaby wyjść gdzieś samotnie, bez mojego towarzystwa. Wiem, że to bardzo toksyczne i nie powinnam tego robić, ale gdy tylko nie ma jej tuż obok mnie, od razu nachodzą mnie myśli i emocje, które odczuwałam tamtego dnia, gdy nie wiedziałam czy jeszcze kiedykolwiek ją zobaczę. Terapeuta Riley zastrzegł, że powinnam traktować córkę tak jak przed całym zajściem, żeby nie tworzyć niezdrowych otoczek wokół niej. Nie powinnam przesadnie się o nią martwić i co chwila sprawdzać czy wszystko z nią okej, powinnam pozwalać jej na wyjścia i robienie wszystkiego, co robiła dawniej. Ale jemu łatwo się mówi, a mi ciężej wykonuje. Chciałabym, żeby Riley szybko poradziła sobie z traumą i wróciła do normalności, ale problem polega przede wszystkim na tym, że to ja nie potrafię żyć jak wcześniej. I swoją paranoję przelewam na Riley, robiąc jej jeszcze większą krzywdę.

Tajemniczy Współlokator - Bez Ciebie | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz