— Wiesz, że musimy kiedyś porozmawiać? — westchnął ciężko, spoglądając na widok za oknem. — Uciekanie od prawdy nic nam nie da. Staniemy się tylko tak samo zakłamani, jak cały świat wokół.
Mówił, przyglądając się pochmurnemu niebu, kroplom deszczu i rozwianym liściom. Nie musiał na nią patrzeć. Wiedział, że ona słucha.
Wiedział, że ona chce wiedzieć.
— Nigdy nie byłem łatwym człowiekiem — zaczął, odpalając papierosa — jestem kurewsko trudny, a żyć chcę czasem aż za bardzo.
— Wiem. Wiem to wszystko, Riven. — Nie skomentował jej słów, a mówił dalej skupiony na tym, co tej rozmowy chciał przekazać.
A chciał przekazać wszystko, co ściskało jego serce. Chciał mówić, słuchać, może płakać. Musiał krzyczeć, ale tylko szeptem. Szept miał być ratunkiem.
— Nigdy nie miałem wzorca. Nie wiem, jak kochać, nie wiem, jak tworzyć coś dobrego. Moja mama nie radzi sobie ze sobą, ojciec zostawił ją samą. Zniszczoną do szpiku kości. Co, jeśli ja zrobię to samo? — westchnął, ściskając nasadę nosa. — Tworzenie czegoś ze mną to szaleństwo. I ryzyko.
— Chcę zaryzykować. Mogę być szalona, mogę być głupia. Mogę też po prostu spoglądać na ciebie z boku i widzieć to, czego nie widzisz ty.
Taka była prawda i choć Carerra mijała się z nią naprawdę często, tym razem nie mogła.
Nie mogła kłamać, bo ten najgorszy człowiek był przecież najlepszym, co mogło spotkać jej złamaną duszę. To on spłatał ze sobą ich dłonie, mimo że jej drżały, bo znowu wypiła. To on całował jej usta, bo była szczęśliwa.
Czasami była.
I to on sprawiał, że czuła się warta. Że czuła się piękna i że czuła się kochana. Riven zapewniał jej bliskość, której w domu nigdy nie miała.
On sam za to nie poznał smaku tej bliskości nigdy.
— Widzę wszystko, Riven. Widzę miłość, z jaką mówisz o Nancy, mimo że jako matka zraniła cię tak wiele razy. Widzę, jak kochasz Ace'a i wkurzasz się, bo on niszczy sobie życie. Widzę, jak patrzysz na Evę. Wiem, że chciałbyś dla wszystkich jak najlepiej. — Podeszła, stając tuż obok niego. Niemal stykali się ramionami. — Widzę, jak dla mnie starasz się być filarem, który nigdy nie runie. Kurwa, zasługujesz na wszystko. I wiem, że nie jestem w stanie ci tego dać, ale błagam, pozwól mi zaryzykować. Pozwól mi sprawić, że choć w małym stopniu będziesz szczęśliwy.
Gwałtownie wciągnął powietrze, jakby jej słowa sprawiały, że zaczynał się dusić. Kątem oka spojrzał na profil brunetki. Pełne usta, prosty nos i kilka kosmyków ciemnych włosów przy skroniach. Ciemne tęczówki szkliły się niebezpiecznym blaskiem, który czuł, że musi powstrzymać.
— Powinnaś wiedzieć, że pozwoliłbym ci na wszystko. To cholernie niewłaściwe, ale taka prawda, Carerra. — Obrócił się w jej stronę, zaciskając pięści. — Nie jestem dobry w uczuciach, ale, kurwa, jesteś moim wszystkim, więc pozwolę ci zaryzykować bez żadnego słowa.
— Może tacy już jesteśmy. Może ty zawsze będziesz skurwielem, a ja suką, ale nikt inny nie sprawia, że czuję się warta pięknych słów.
Z jej oka popłynęła słona łza, którą Riven starł natychmiast. Nauczony powstrzymywania kobiecych łez nie mógł patrzeć, jak jego kobieta płakała. Lub była temu bliska.
A Carerra chciała płakać, bo właśnie ułożyło im się wiele. Nie wszystko, a tylko wiele. Drobny kawałek nadal siedział w cieniu, był bowiem Carterem i czymś, co z nim łączyło Carerrę.
CZYTASZ
CHEMICAL HEARTS
RomanceAce nie wiedział, dlaczego mówili na nią Eva. Nie wiedział, dlaczego jej różowe włosy, czarne Martensy i chemiczne serce stały się jego kolejnym nałogiem. Nie wiedział też, że Eva była już stracona. Stracona przez strumień zapomnienia. Bo jej płacz...