Swoją frustrację i wszystkie złe myśli od dziecka przelewał w sporcie. Riven trenował, bo to było jego terapią. Na wszystko.
Babcia dbała, aby był zdrowy i nie nudził się w domu, więc zapisywała małego Rivena na różne zajęcia.
Przez jakiś czas pływał, jednak woda nie była czymś, w czym się spełniał. Później grał też w piłkę — tego również nie polubił. Dopiero gdy stawał się nastolatkiem, a bójki o głupoty towarzyszyły mu na każdym kroku, zdecydował, że to sporty walki są najbliższe jego sercu.
Trenował więc właśnie to od kilku lat. Uderzanie w worek, sparingi czy stanie na ringu sprawiało, że Riven czuł się dobrze. Czuł się silny. Wtedy czuł się sobą.
Dlatego, gdy zaczęły się wszystkie jego problemy, a życie bywało zbyt trudne, Riven skupił się tylko na tym. Nie miał wtedy nikogo. Babcia zmarła, Ace i Tyler.... Nie mógł im powiedzieć, była tylko Eva. Wtedy znali się tylko z widzenia. On zapamiętał różowe włosy i Martensy, a ona przeszywające spojrzenie, i zdarte kostki.
Kolejny raz wszystko, co złe, przekształcał, w co raz to mocniejsze uderzenia. Stał tyłem do okna, dlatego nie widział miasta.
Nie widział, że za tym oknem stała Carerra w szarej bluzie i przemoczonych jeansach. Nie wiedział, że patrzyła na niego, zatracając się w obrazie chłopaka kochającego akcję na ringu.
I zatracała się też w nienawiści do samej siebie. Jak mogła mu to robić? Jak mogła nie zauważyć, że to zawsze powinien być on? Raniła go. Tyle razy raniła jego zakochane serce i chęć pomocy. Bo on był i chciał jak najlepiej. A Carerra się zgubiła, gdzieś w tym wszystkim straciła właściwy kierunek.
Zauważyła to za późno. Na pewno za późno?
Nie mogła dalej niszczyć jego. Nie mogła, bo widziała, jak po ich końcu Riven traci siebie. To było złe. Cholernie złe, a jednak Care nie mogła odpuścić. Jakby niewidzialną liną związana była z czarnowłosym.
Nie mogła go zostawić.
Jej myśli zerwały się ze smyczy, więc nie zauważyła, nawet gdy Riven zniknął z jej pola widzenia, kończąc trening. Wiedziała, że musi się ruszyć, że musi zrobić to, po co przyszła.
Dlatego jak najciszej weszła do klubu, zatrzymując nogą ciężkie drzwi. W środku nie było nikogo, prawdopodobnie, dlatego że Riven nie lubił ludzi i zawsze wybierał godziny, gdy ich tam nie było.
Wyjęła z kieszeni bluzy kopertę z wydrukowanymi kartkami. Czuła się fatalnie, robiąc to. Miała wrażenie, że zaplątała się w grubą linę i już nie może wyjść. Na jej ramionach i klatce piersiowej spoczywał ciężar, którego nie mogła zdjąć. Nie wiedziała jak.
Odłożyła kartki, gdy w pomieszczeniu rozległ się dźwięk przekręcanego zamka. Jak najszybciej wybiegła, zostawiając po sobie głuchy trzask.
Riven wyszedł z szatni, poprawiając mokre od potu kosmyki czarnych włosów. Przeklinał siebie w myślach, zapomniał z sali telefonu.
Trzask drzwi zbił go z tropu. Nikogo nie powinno tam być, nikt nawet nie powinien zbliżać się do tego miejsca. Riven się nie bał. On był zwyczajnie ciekawy.
Riven był ciekawy. Ciekawe było w nim wszystko, czego nie widzieli ludzie.
Spojrzał na blat, zmarszczył brwi i powoli tam podszedł. Znalazł plik kartek, który ktoś właśnie musiał podrzucić. W głowie miał już kilkaset teorii. Może te kartki zdecydują o jego nowym życiu, może okażą się wezwaniem albo groźbą.
CZYTASZ
CHEMICAL HEARTS
RomantizmAce nie wiedział, dlaczego mówili na nią Eva. Nie wiedział, dlaczego jej różowe włosy, czarne Martensy i chemiczne serce stały się jego kolejnym nałogiem. Nie wiedział też, że Eva była już stracona. Stracona przez strumień zapomnienia. Bo jej płacz...