✯ 𝕽𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆𝖑 𝟐𝟑.

512 42 26
                                    

Nauczyła się uciekać już jako dziecko, gdy w jej pokoju pojawiały się potwory, a w snach zabawkowe lalki traciły głowy. Już umiała uciekać, gdy jako nastolatka nie chciała patrzeć na rodziców pogrążonych w swoich zajęciach, w których nie bardzo można było znaleźć miejsce dla dziecka. Uciekała z wielką wprawą, gdy jej życie zaczęło wyglądać jak WallStreet, Carter Lee, chemia poza lekcjami w szkole i różowa farba do włosów.

Nie wiedziała nic, nie planowała nic. Ten wyjazd był zupełnie spontaniczny.

Jak całe ich życie! Żadnych planów, przecież nigdy nie mieli na co liczyć!

Żadnych barier, żadnych atrakcji, problemów. To był czas, kiedy byli tylko oni. Ace i Eva (tyle czasu, nadal nie znał jej nazwiska). Ulice w małych miastach w okolicach ich domu. Przydrożne bary z fast foodami, uliczne latarnie i obrzydliwie tanie motele. Jego samochód, paczka papierosów. Jej uśmiech — szczery, aż do bólu prawdziwy i różowe włosy rozwiane przez wiatr deszczowych nocy.

Nie liczyli czasu. Hej! Szczęśliwi go nie liczą, mawiano. Nie przejmowali się czasem, Ace'a nie interesował dzwoniący telefon. Chcieli tylko kilka wolnych dni, trochę innych niż te w ich życiu.

Eva chciała ich teraz. Najbardziej.

Tak musiało być. Uciekała od dziecka.

Ace! Ile można? — krzyknęła przez otwartą szybę. Stali na jednej z obskurnych stacji, bo Ace powiedział, że nie pojedzie dalej, dopóki nie zatankuje. — Stoisz tam dwadzieścia minut, idioto!

— Ev, stoję tu niecałe dwie minuty — powiedział spokojnie, wywracają oczami. — Idź zapłacić, będzie szybciej.

Prychnęła cicho, jej twarz rozświetlił uśmiech, gdy poprawiając krótki top, wyszła z samochodu. Wcześniej zabrała z jego wnętrza kartę i pokazując brunetowi środkowy palec, ruszyła do środka.

— Kup mi wodę! — krzyknął. — I gumy!

Słyszała, ale postanowiła udawać, że wcale nie. Weszła do sklepu, przy ladzie zauważyła chłopaka niewiele starszego od niej. Jego twarz pokrywał ciemny zarost, a tors okryty miał białym podkoszulkiem.

W duchu skrzywiła się na jego widok. Już na pierwszy rzut oka wiedziała, że nie będzie nikim dobrym. Choć nienawidziła oceniania po okładce, robiła to cały czas.

Wiem, że była hipokrytką.

Chcę zapłacić — powiedziała. Głos Evy był ostry jak brzytwa, nie siliła się na fałszywą grzeczność. Nie lubiła udawać. A jeszcze bardziej nie lubiła pokazywać siebie innym.

Dlatego Ace był kimś ponad innych.

Taka słodka, a taka nieprzyjemna — zaczął, jego oczy obrzydliwie się zaświeciły —  chciałabyś zapłacić... Za co? I w jaki sposób? — Udawał, że nie widzi karty w jej dłoni. Podobała mu się. Eva się wyróżniała. Zawsze. — Możemy coś wymyślić... Zapłata może być przyjemna...

Zamilkł, gdy odkryty brzuch dziewczyny zakryły dwie wydziarane, męskie dłonie, a tuż za nią pojawił się chłopak o głowę wyższy od niego.

— Nie. Moja kobieta chciała tylko zapłacić za tankowanie tego pierdolonego mustanga, na którego ciebie nigdy nie będzie stać — powiedział poważnie, odwracając dziewczynę do siebie i patrząc w jej twarz. Facet zamilkł, umożliwiając Ace'owi zapłatę.

— Coś jeszcze dla was?

— Woda i gumy... Do żucia — zaśmiała się, gdy usłyszała zawahanie w głosie bruneta. Była bezpieczna, bo mimo otoczki złej dziewczynki naprawdę zaczynała bać się tego gościa.

CHEMICAL HEARTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz