Dwa miesiące później.
Ulice stały się nieme. Cisza zabijała. Tylko on i łzy. On i krzyk, który powinien być głośny, a jednak był jak szept.
Pierwszy raz Ace poczuł smak samotności, mimo że otaczali go ludzie. Byli różni — niektórzy pili, niektórzy namawiali go do złego, a niektórych opuściła już głupia nadzieja na lepsze życie.
Bo dla nich lepsze życie już nie istniało.
Poznał całe WallStreet. Znał tych ludzi, a oni znali jego. Zyskał szacunek, byli sobie bliscy, choć często znali tylko swoje imiona.
Wyprowadził się z domu, gdy jego ojciec zaczął zwracać na bruneta większą uwagę. Starszy mężczyzna wynajął Ace'owi mieszkanie na obrzeżach miasta, obiecując, że będzie go utrzymywał jeszcze przez rok. Zauważył, że z jego synem jest gorzej, pomyślał To zmęczenie, tęsknota lub brak zajęcia.
Kochał Ace'a tak bardzo, że nie zauważył. Ufał mu tak bardzo, więc był pewien, że nie dzieje się nic złego.
Tymczasem Ace nie dawał sobie rady z samym sobą. Więc smutki topił w litrach alkoholu, gramach amfetaminy lub kilkunastu kolorowych tabletkach.
Minął miesiąc od pogrzebu Judy. Nie poszedł na niego, bo znowu się naćpał. Pamiętał dobrze ten dzień. Eva, bar i biały proszek. Każda kreska była krokiem do odkupienia win.
Nie wiedział przecież, że jego winy zostały już zapisane.
Bo tak jak Judy powiedziała przed śmiercią, Ace obwiniał się o wszystko. Od zawsze. Najpierw o odejście mamy, potem o słabe stopnie, o Tylera, o nią.
Dlatego tak często nie radził sobie z emocjami. Krzyczał, płakał lub uderzał w ściany, aby zedrzeć knykcie i poczuć ból.
Ból sprawiał, że Ace czuł się żywy. Wiedział wtedy, że jeszcze jest. Że jeszcze czuje cokolwiek.
Palił papierosa. Czerwone Marlboro. Kiedyś polecił mu je jakiś facet w sklepie. Kilka razy się spotkali, nazywał się Blaise. Później zniknął, a jedyne, co po sobie zostawił to zamiłowanie do tych petów.
Riven
Jestem.
Odczytał wiadomość od przyjaciela. Miał się z nim spotkać. Gdzieś daleko, aby przynajmniej na chwilę zostawić wszystkie myśli.
Dlatego był to stary budynek. Opuszczony od lat. Miejsce wybrał Riven, upierając się, że to miejsce ma predyspozycje do prowadzenia szczerych rozmów.
Riven wiedział o Judy. Wiedział o tym, więc chciał jakkolwiek pomóc przyjacielowi.
— Stary! — usłyszał. Obrócił się, zauważając, że Riven stał kilka metrów od niego. Musiał ominąć wejście. Ruszył z powrotem, gdy czarnowłosy zaczął mówić: — Co z tobą? Wolałem cię już wcześniej.
— Nic. Wolałeś za cicho.
— To ty byłeś w innym świecie.
— Nie byłem w innym świecie. Odjeb się, Riven.
Czarnowłosy westchnął głęboko, wiedząc już, że to spotkanie wcale nie będzie łatwe i przyjemne. Zapowiadało się być kurewsko trudno.
— Co jest, Ace? Znam cię, wiem, że nie jest dobrze.
CZYTASZ
CHEMICAL HEARTS
RomanceAce nie wiedział, dlaczego mówili na nią Eva. Nie wiedział, dlaczego jej różowe włosy, czarne Martensy i chemiczne serce stały się jego kolejnym nałogiem. Nie wiedział też, że Eva była już stracona. Stracona przez strumień zapomnienia. Bo jej płacz...