|Rozdział 1| Kto puka do drzwi o trzeciej w nocy?

2.2K 84 225
                                    

TW: depresja, przemoc

Jay's pov

Zacząłem wyjmować ostatnie rzeczy z mojej niebieskiej walizki, aby włożyć je do mojej połowy szafy. Podzieliliśmy ją na dwie części; u mnie wszystko było poskładane w idealną kosteczkę, wyczyszczone z włosów i irytujących nitek, a ta druga część była całkowitym przeciwieństwem. Była porozwalana, każde ubranie pozwijane w kłębek i pogniecione. Tym można było opisać styl życia mojego przyjaciela, Lloyd'a.

Z Lloyd'em zaprzyjaźniłem się w podstawówce, jakoś w trzeciej klasie. Nasze zapoznanie się to bardzo ciekawa historia. Chodziliśmy do równoległych klas, w ogóle się nie znaliśmy. Kiedy zagrzmiał dzwonek, oznaczający koniec lekcji, wszyscy wybiegli z klas i zaczęli pędzić po schodach. Kiedy ja tak biegłem, Lloyd wpadł na mnie i razem spadliśmy ze schodów. Oboje złamaliśmy sobie dokładnie tą samą rękę i leżeliśmy na tej samej sali w szpitalu.

Tym sposobem od dziewięciu lat byliśmy nierozłączni, wręcz zachowywaliśmy się jak bracia. Wspólne odrabianie prac domowych, nocowanie, wspólna pizza, wagary, wyliczając tak aż do wspólnych domówek, melanży i imprez. Nic nie mogło zniszczyć tej przyjaźni.

W dzieciństwie marzyliśmy, aby kiedyś zamieszkać razem, jak bracia. Bez przeciwności losu, ja i Lloyd razem przeprowadziliśmy się do nowego miasta i dostaliśmy się do nowego liceum, do klasy trzeciej. Z tym idzie wspólne mieszkanie. Aby było taniej. Oboje dostaliśmy się na humana.

Zmieniliśmy miasto i przeprowadziliśmy się do Warszawy, z powodu naszej wspólnej nienawiści do naszego zadupia i dawnej szkoły.

Razem zakupiliśmy sobie kawalerkę. Nie dużą, tanią i naprawdę ładną. Gdy się do niej wchodziło, od razu była widoczna para drzwi; jedne z nich prowadziły do pokoju z dwoma łóżkami, szafą, którą właśnie sprzątałem, półkami nocnymi i dużym biurkiem. Cała sypialnia była w biało - niebieskich kolorach i powodowała naprawdę pogodny nastrój. Drzwi obok prowadziły do jasnej łazienki, z umywalką, prysznicem, pralką i toaletą. Nic nadzwyczajnego. Po wyjściu z przedpokoju, w którym wisiało duże lustro, na prawo przechodziło się do małego salonu, złączonego z kuchnią. W salonie stała szara kanapa, nad którą wisiały jakieś puste ramki na zdjęcia. Przed nią umieszczony był mały, szklany stolik kawowy. Ściany były pokryte tapetą szarej kostki, a na podłodze położony był biały, puszysty dywan. Kuchnia natomiast składała się z krótkiej wyspy, piekarnika, małej kuchenki i niskiej lodówki. Ciężko było się tutaj pomieścić.

Jednak i tak największym minusem tej kawalerki było to, że znajdowała się tuż obok głośnego klubu. Obawiałem się pijaków, którzy kręcili się pod budynkiem i głośnej muzyki, która zakłócałaby mój spokój i ciszę.

Lloyd skończył upychać swoje ubrania i szybko zamknął drzwi szafy, aby nic nie wypadło. Pokręciłem głową na znak jego głupoty.

- Nie myślisz, że lepiej byłoby to poskładać? - zasugerowałem takim tonem, jakbym negocjował się z małym dzieckiem o smak lizaka.

- Nie - odpowiedział pewnym tonem Lloyd, przyciskając drzwi szafy jakimś krzesłem, które swoją drogą zobaczyłem po raz pierwszy w życiu i zacząłem mieć wątpliwości czy zdobycie go było całkowicie legalne.

- To może ja ci poskładam te ubrania? - zaproponowałem załamany, kiedy krzesło odsunęło się i wszystkie ciuchy spadły na ziemie. Lloyd szybko pokręcił głową, łapiąc za kupkę szmat.

- Nie, nie, nie. Mój bałagan jest moim spokojem. - oznajmił śmiertelnie poważnym tonem.

Co kurwa?

Przypadek? | Bruise | WaterJade |GreenflameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz