|Rozdział 37| Nie zostawiaj mnie

435 48 46
                                    

TW: PRZEMOC, SAMOOKALECZANIE❗️

Cole POV

Myślałem, że zemdleję.

Gdy go zobaczyłem, wszystkie wspomnienia wróciły. Jak ojciec bił mnie niemiłosiernie za każdy mały błąd jaki zrobiłem. Jak przypalał moje ciało zapalniczką, jak używał pasa stroną od metalowej klamerki, jak rzucał we mnie szklanymi butelkami. Jak mnie wykorzystał, gdy zasypiałem. W moim własnym pokoju, w moim własnym łóżku. Jak na mnie krzyczał i obwiniał mnie o śmierć matki. Jak musiałem uciec z domu.

Te wszystkie wspomnienia wróciły z taką siłą, że zrobiło mi się niedobrze. Ojciec zbliżał się do mnie, a ja byłem zbyt przerażony, aby wykonać jakikolwiek ruch. Nie mogłem powiedzieć ani słowa i nie mogłem się ruszyć. Po prostu stałem jak wryty i patrzyłem na niego.

Jay najwyraźniej to zauważył. Widziałem kątem oka, jak przerzucał wzrok ze mnie, na niego. Cicho powiedział moje imię, licząc, że się ocknę, ale nic z tego. Wtedy zauważył, że nie potrafiłem nic zrobić. Mężczyzna coraz bardziej się zbliżał i Jay zrobił coś, co mnie uratowało.

- Chodź, mieliśmy iść do sklepu, nie pamiętasz? - odezwał się nagle i złapał mnie za nadgarstek. - Musimy się spieszyć, bo niedługo zamkną.

Po tych słowach mocno pociągnął mnie za rękę i szybkim krokiem zaczął się oddalać, ciągnąc mnie za sobą i wymijając mojego ojca. Mężczyzna zaczął przyspieszać i z przerażającym uśmiechem ruszył za nami.

Jay był jednak inteligentny. W chuj. Wyjął telefon i wysłał do chłopaków naszą lokalizację. Skierował się do najbliższego sklepu, do którego weszliśmy.

- Przepraszam, czy są tu może toalety? Mój kolega źle się poczuł - zwrócił się do miłej ekspedientki. Ja cały czas patrzyłem przed siebie, nie mogąc nic zrobić.

- Oczywiście, na prawo od kasy - odpowiedziała i wskazała mi drzwi.

- Dziękuję bardzo - Jay uśmiechnął się. Następnie zbliżył się trochę bliżej kobiety i zaczął szeptać. - Czy jakby przyszedł tutaj mężczyzna z brodą i w niebieskiej bluzie to mogłaby go pani nie wpuszczać, albo jakoś go spławić? To bardzo ważna sprawa. Jestem w stanie nawet zapłacić, ale aby pani go nie wpuszczała.

Kobieta spojrzała na niego myśląc, że to żart. Gdy jednak zauważyła poważny wzrok chłopaka, zmieniła wyraz twarzy.

- No dobrze. Ethan, czy mógłbyś stanąć przy drzwiach? - zwróciła się do mężczyzny, który stał na zapleczu.

Po tych słowach Jay pociągnął mnie w stronę łazienki. Nie byłem w stanie nawet zaprotestować, więc po prostu szedłem za nim bezwładnie.

- Cole, słyszysz mnie? - usłyszałem głos, kiedy znaleźliśmy się w dużej toalecie.

Było tam jasno i cicho, co sprawiło, że wszystko co się przed chwilą stało zaczęło do mnie docierać. Czułem gulę w gardle, a mój oddech zrobił się nierówny.

- Cole, ej, ej, ej, uspokój się, słyszysz? - Jay nie krzyczał, ale jego ton był na tyle głośny, abym rozumiał co do mnie mówi. Położył swoje ręce na moim policzkach i zmusił mnie, abym na niego spojrzał. - Cole, oddychaj. Słyszysz? Wdech i wydech.  O tak, zobacz.

Jay zaczął wdychać powietrze, a następnie powoli je wypuszczał. Starałem się robić to samo, ale powietrze wydawało mi się takie ciężkie, jakby uciekało dziurami z tego pomieszczenia.

- Cole, wszystko jest w porządku. Zaraz będzie tutaj Kai, Zane i Lloyd, przyjadą samochodem Nyi. Zabiorą nas stąd do bezpiecznego miejsca. Daj rękę.

Jay nie czekał na moją reakcję, tylko złapał moją dłoń i przycisnął ją do swojej klatki piersiowej. Swoją drugą rękę położył na mojej klatce piersiowej.

- Oddychaj, równo ze mną. Wdech.... I wydech.... Wdech.... I wydech....

Powoli zacząłem się uspokajać, jednak dalej czułem straszny niepokój. Spojrzałem w niebieskie oczy chłopaka. Zapadła między nami bardzo długa cisza, która została przerwana przez dźwięk telefonu.

- Halo? Jesteście pod sklepem? Tym co wam wysłałem? Czerwone auto, odpalone? Dobra już idziemy. Od razu odjeżdżamy, żadnych zbędnych pytań dopóki nie będziemy w domu, rozumiecie? Dobra. Idziemy - po tych słowach połączenie się skończyło. - Cho...

- N...Nie chcę tam iść - odezwałem się pierwszy raz od początku tej sytuacji. Mój głos był cichy i ochrypnięty.

Jay spojrzał na mnie zmartwiony. Ale nie naciskał, za co byłem mu cholernie wdzięczny. Cały czas zachowywał spokój i mówił delikatnym tonem, przez co nie panikowałem.

- Cole, wszystko będzie dobrze. Są pod samym sklepem. Wyjdziemy ze sklepu i będziemy w samochodzie - powiedział, ale to mnie wcale nie przekonało. - Mogę wyjść z łazienki, aby sprawdzić czy go tu nie ma. Wrócę po ciebie, jeśli droga będzie czys-

- Nie zostawiaj mnie - szepnąłem. - Proszę...

Jay pokiwał głową, po czym złapał mnie za rękę. Niekontrolowanie ścisnąłem jego dłoń, jakby to mnie miało utrzymać przy zmysłach. Spojrzałem jeszcze raz w jego błękitne oczy, a następnie wyszliśmy z toalety.

- Chłopcy, mężczyzna był tutaj, ale wyszedł i odjechał w jakimś czarnym samochodzie. Pytał o was, ale powiedziałam, że was nie widziałam. Sprawdzaliśmy z każdej strony sklepu i jest czysto - powiedziała do nas ekspedientka.

- Dziękujemy bardzo. Jesteśmy naprawdę wdzięczni. Do widzenia - pożegnał się szybko Jay, po czym pociągnął mnie za rękę.

Nawet nie pamiętam kiedy wsiadłem do samochodu, a następnie znalazłem się pod domem. Nawet nie wiedziałem, że cały czas trzymałem rękę Jay'a. Byłem mu cholernie wdzięczny za to, że mi na to pozwolił, bo w tym momencie bardzo tego potrzebowałem.

- Jesteśmy na miejscu - głos Kai'a wyrwał mnie z myśli.

Bez słowa wyszedłem z samochodu i skierowałem się do drzwi. Jednak sumienie mnie dręczyło i wiedziałem, że będzie mnie dręczyć, jeśli teraz po prostu wejdę do środka. Przekląłem siebie w myślach, po czym odwróciłem się i mocno wtuliłem się w Jay'a. Chłopak lekko się zdziwił, ale po chwili również mnie objął.

- Dziękuję - szepnąłem.

- Nie masz za co - prawie od razu mi odpowiedział. - Jakby coś się działo to pisz, dzwoń, cokolwiek. Pomogę.

Uśmiechnąłem się, ale skarciłem się za to. Nie podobało mi się to, co w tamtej chwili czułem. Odczepiłem się od niego i wszedłem do mieszkania. Pierwsze miejsce, do którego się udałem była łazienka.

Ojciec mnie znalazł. Wie gdzie mieszkam. Chce mnie znaleźć. Jest w stanie znaleźć moje mieszkanie. Byłby w stanie tu przyjść i mi coś zrobić. Byłby w stanie zrobić wszystko, w momencie, w którym najmniej bym się tego spodziewał. Przerażało mnie to. Mógłby nawet teraz za mną stać. Jest nieobliczalny. Jedyną osobą, której się bałem, boję i zawsze będę się bał jest on. I nie jestem w stanie z tym walczyć.

Krzyknąłem z bezsilności. Sięgnąłem w miejsce, w którym trzymałem narkotyki. Nie chciałem ich brać, aby znów nie zawieść moich przyjaciół, którzy właśnie dobijali się do drzwi. Zamiast tego sięgnąłem po żyletkę.

Przypadek? | Bruise | WaterJade |GreenflameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz