Cole POV
- Niech pani powie, że przeżył - powiedziałem cicho, łamiącym się głosem. - NIECH PANI SIĘ KURWA ODWEZ-
- Cole-
- ZAMKNIJ RYJ, ZANE - wrzasnąłem, mając ochotę mu zajebać. Najważniejszą osobą mojego życia była na skraju śmierci, a on upomina mnie o maniery. - NIECH PANI PRZESTANIE TRZYMAĆ MNIE W NIEPEWNOŚCI, BŁAGAM - krzyczałem, płacząc jak nigdy przedtem.
Gdyby Jay nie przeżył, nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Wiedziałem, że to moja wina i że mogłem postąpić inaczej. Ale to wszystko działo się tak szybko i tak niespodziewanie... Starałem się przekonać, że nie byłem w stanie nic na to poradzić, ale wyrzuty sumienia dawały o sobie znać.
- A pan jest...
- PRZYJACIELEM, JA BYŁEM PRZY NIM DO PRZYJAZDU POGOTOWIA, JA BYŁEM ŚWIADKIEM ZDARZENIA! BŁAGAM, CZY JAY PRZEŻYŁ?
Lekarka spojrzała na mnie wzrokiem pełnym współczucia. Czułem, jak obraz zaczyna mi się zamazywać.
- Jay Walker przeżył, ale będzie długo dochodził do siebie. Chwila moment i moglibyśmy go nie uratować. Zatrzymał nam się na stole. Stracił bardzo dużo krwi, mieliśmy problem ze zlokalizowaniem naboju, który został w jego organizmie, ale...
Przestałem jej słuchać mniej - więcej w połowie. Najważniejsze wiedziałem - żyje. Czułem, jak wszystkie emocje, które towarzyszyły mi od kilku ostatnich godzin, powoli ze mnie opadają. Poczułem się, jakby ktoś nacisnął przycisk ,,resetuj" i pozbył się wszystkich uczuć, które były we mnie. Dalej było mi niedobrze i słabo, ale przynajmniej wiedziałem, że przeżył. Udało mu się.
- Jest w stanie stabilnym, ale jeszcze się nie wybudził. Jeśli pan chce, może pan mu potowarzyszyć - oznajmiła kobieta, z uśmiechem wsparcia. Następnie dotknęła mojego ramienia. - Będzie dobrze. Wyliże się z tego.
- Dziękuję pani bardzo - powiedziałem zdecydowanie spokojniejszym głosem. Poczułem się strasznie senny, adrenalina zaczęła ze mnie schodzić i zmęczenie zaczęło dawać o sobie znać. Jednak nie bardzo mnie to obchodziło.
Udałem się do wskazanej sali. Najwyraźniej było to jedno z nowszych pomieszczeń, bo leżał tam tylko Jay i jakiś inny chłopak. Reszta łóżek była pusta.
Usiadłem na stołku obok łóżka Jay'a. Wyglądał tak niewinnie. Na twarzy miał drobne piegi, jego włosy były roztrzepane i nie było w nich żadnego ładu. Uwielbiałem jego rude kłaki.
Był podłączony do kroplówki i jakiegoś innego gówna, które monitorowało czy żyje. Nie wiem co mnie podkusiło, ale nagle poczułem ogromną potrzebę złapania go za rękę. I bardzo kwestionowałem ten czyn.
Zmęczenie coraz bardziej mi doskwierało, moje powieki były coraz cięższe, czułem, że potrzebuje snu.
***
- Cole?
Poczułem ogromny ból pleców. Czułem się, jakbym przeżył najgorszą noc swojego życia i był na potężnym kacu. Nie miałem pojęcia gdzie jestem.
Otworzyłem oczy i zobaczyłem salę szpitalną. Od razu wszystkie wspomnienia wróciły.
Usiadłem szybko i spojrzałem na Jay'a. W końcu się wybudził.
- Jak... Ekhem... Jak długo spałem?
- Nie wiem, jakaś pani powiedziała, że siedzisz tu od kilku godzin. Że czekałeś całą operację i gdy tylko mnie tu przewieźli, przyszedłeś tutaj.
Patrzył na mnie lekko otwartymi oczami. Uśmiechał się na mój widok, co nie często było spotykane.
- Dziękuję - powiedział nagle słabym głosem, próbując usiąść na łóżku. Zatrzymałem go.
CZYTASZ
Przypadek? | Bruise | WaterJade |Greenflame
FanfictionJay Walker razem ze swoim najlepszym przyjacielem Lloyd'em Garmadonem przeprowadzają się do większego miasta, zmieniając szkołę i zaczynając od nowa. Nie wiedzieli, że w drodze do beztroskiego życia przeszkodzą im ludzie, którzy zmienią wszystko. P...