Zerwałem się z łóżka gwałtownie kiedy usłyszałem dźwięk mojego przeklętego budzika. Zdezorientowany spojrzałem na godzinę. Zegar wskazywał dziesiątą, więc miałem godzinę do rozpoczęcia roku. Spojrzałem na Lloyd'a, który spał na łóżku obok.
Zeszłej nocy zdarzyło się jeszcze trochę rzeczy. Po bitwie Kai'a z jakimś zjebem, zaprowadziliśmy go do domu, po drodze Lloyd zrzygał się na chodnik. Kai o mało nie wjebał się pod samochód na pasach, a później pod jakimś sklepem zaczął śpiewać barkę. Chwilę potem zaczął płakać, ale nikt nie umiał wyciągnąć z niego dlaczego.
W mieszkaniu rzuciliśmy go na kanapę i opatrzyliśmy trochę jego siniaki. Chłop miał lekko obite żebra i twarz, jednak w jego stanie to dziwne, że przeżył. Człowiek ze zdrowym umysłem widząc początek tej walki, zacząłby kopać dół na trumnę.
Ponownie spojrzałem na zegar i stwierdziłem, że położę się jeszcze na pięć minut. W końcu przecież poszedłem spać o szóstej rano.
***
- Jay! Jay! - ktoś zaczął mnie szturchać. Otworzyłem powoli oczy i ujrzałem Zane'a. Podniosłem się do siadu.
- Co? - spytałem zdezorientowany. - Jak ty tu, do licha wlazłeś? - zapytałem jeszcze bardziej zdezorientowany.
- Jay, cholera, za dwadzieścia minut mamy rozpoczęcie, a ty śpisz w najlepsze, a Lloyd jest pół martwy. - powiedział szybko. - Właściwie, nie tylko on. - dodał po chwili, spoglądając na Kai'a, ubranego w dresy i pogiętą koszulę, który siedział właśnie na krześle, którego nigdy nie widziałem na oczy i znów zacząłem mieć wątpliwości czy zdobycie go było całkowicie legalne. To sprawka Lloyd'a.
Gdy doszedł do mnie sens jego słów, zerwałem się z łóżka, trzepnąłem Lloyd'a po mordzie i pobiegłem się ubrać. Założyłem zwykłą białą koszulę i jakieś spodnie, nie przykułem do tego większej uwagi. Za wszelką cenę starałem się ułożyć swoje loki, jednak one postanowiły tego dnia żyć swoim życiem, więc odpuściłem.
- Pixal mi napisała, że jest opóźnienie, no dyrektor stoi jeszcze w korkach, także możemy zdążyć. - powiedział Zane, kiedy ja wyszedłem z łazienki.
- O.... O ile pewien książę ruszy się z łóżka. - ziewnął Kai, wskazując na Lloyd'a i chowając twarz w dłoniach. - Kurwa, Jay, daj mi jaką amfę czy inny proszek, bo mi zaraz łeb wysadzi.
Patrząc na niego jak na debila rzuciłem mu zwykłe tabletki przeciwbólowe.
- To też może być. - stwierdził,
chociaż wcześniej spojrzał na nie, jakby przez chwilę zastanawiał się czy nie podrzuciłem mu jakiejś bomby.Ponownie podszedłem do Lloyd'a i trzepnąłem go po twarzy. Tym razem zerwał się z łóżka, jakby ktoś robił zamach na jego życie. Może tak właśnie było.
- Jest jedenasta, rozpoczęcie niedługo się zacznie. - powiedziałem. To obudziło go z transu, bo od razu zaczął szukać ubrań w szafie, niszcząc wszystkie kupki i kosteczki jakie ja ułożyłem. Usiadłem.
Kai wstał o mało nie zabijając się o własne nogi. Mruknął pod nosem coś w stylu ,,ja pierdole", a następnie wolnym krokiem poszedł do łazienki.
- CO JEST?! - przeraził się nagle. Ja i Zane pobiegliśmy do niego, obawiając się tego co zrobił. Jednak, ku naszemu zdziwieniu, zastaliśmy go gapiącego się w swoje odbicie.
CZYTASZ
Przypadek? | Bruise | WaterJade |Greenflame
FanfictionJay Walker razem ze swoim najlepszym przyjacielem Lloyd'em Garmadonem przeprowadzają się do większego miasta, zmieniając szkołę i zaczynając od nowa. Nie wiedzieli, że w drodze do beztroskiego życia przeszkodzą im ludzie, którzy zmienią wszystko. P...