|Rozdział 11| Wrota do piekieł

784 60 82
                                    

Kai POV

- Na trzy włączysz oba jednocześnie, jasne? - szepnąłem do Zane'a. On załamany pokiwał głową. - Raz. Dwa. TRZY.

W całym mieszkaniu, albo i nawet budynku rozległ się huk sygnałów policyjnych, które były przekrzykiwane przez ,, Somebody once told me the world is gonna roll me".

Jeszcze nigdy w życiu nie widziałem, aby ktokolwiek podniósł się z łóżka tak gwałtownie. Jay wyglądał, jakby ogłuchł, oślepł i udusił jednocześnie, a jego serce stanęło kilka razy.

Gdy odzyskał funkcje życiowe, zaczął szukać źródła hałasu, w tak wielkiej panice, że myślałem, że się zeszczę ze śmiechu. Nagle jego wzrok padł na nas, przez co doznał jeszcze większej palpitacji serca. Dumnie obserwując to zjawisko, przybliżyłem megafon do ust, starając się nie śmiać.

- WSTAWAĆ NIEDOJEBANE ŚCIERY! - wrzasnąłem tak, że rozjebałem sobie słuch i ograniczenie ponaddźwiękowe. - KURWIZJEBY ZŁAMAN-

Jay przerwał mi, łapiąc gwałtownie za poduszkę, a następnie rzucając nią w moją stronę. Upuściłem megafon, cofnąłem się, jebłem o ścianę i zacząłem dusić ze śmiechu na podłodze. Nagle Jay zauważył dwa głośniki obok siebie, które również złapał i z zamachem cisnął w naszą stronę. Oba się roztrzaskały i ucichły.

Lloyd wyglądał, jakby przeszedł jeszcze większy zawał niż Jay, pomijając fakt, że to nie pod jego poduszką były ukryte narzędzia zbrodni. Blondasek wstał i z trzęsącymi dłońmi szybko poszedł zapalić światło.

Zwijałem się ze śmiechu na podłodze, dusząc się i płacząc, a obok Zane, patrzył na chłopaków przepraszającym wzrokiem. Jay oddychał tak szybko, jakby przebiegł maraton, a Lloyd stał oparty o krzesło, zastanawiając się czy widzi złotą bramę, czy może jeszcze nie.

- WY JESTEŚCIE POSRANI?! - krzyknął chłopak, patrząc się na mnie, kiedy ja jebnąłem się ze śmiechu głową o biurko, zwalając z niego rzeczy i zaczynając rechotać jeszcze bardziej. - NO CZY WY JESTEŚCIE PIERDOLNIĘCI?!

- JAY... MY... KURWA... JA... AHAHAH-

- JEST JEBANA PIĄTA RANO! - wrzasnął, patrząc na mnie jak na gatunek wymarły. - JAK WY TU WESZLIŚCIE?!

- MY... BHAHAHAH... MY TYLKO...  BAL... BALKON... KUR-

Jay przerwał mi, rzucając w moją stronę jakimś talerzem. Nie trafił, przez co go rozbił, a ja zacząłem śmiać się jeszcze bardziej, tak, że nie mogłem złapać oddechu.

Rudy zjeb wstał z łóżka, złapał mój megafon, przybliżył mi go do ucha i wrzasnął, na ile pozwoliły mu struny głosowe.

- ZAMKNIJ PIZDĘ! - wrzasnął tak, że aż zapiszczało mi we łbie, na co odsunąłem się gwałtownie, czując, że potrzebuję natychmiastowej pomocy audiologa i przeszczepu uszu.

- Dobra, dobra, już. - uspokoiłem go, mimo wszystko dusząc w sobie śmiech. - Wyluzuj.

- CO WY TU KURWA ROBICIE? - krzyknął Jay, stojąc nade mną i gapiąc się oszołomionym wzrokiem.

- Nie... Bhahah... Nie krzycz, bo mi łeb jebn-

- TOBIE?!

Przypadek? | Bruise | WaterJade |GreenflameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz