Obudziłem się spadając z łóżka. Ze względu na sytuację w nocy, dalej byłem trochę przygnębiony, przez co nie zbyt chciało mi się wstać.
Jeśli na prawdę reszta mnie zostawiła, zostałem całkiem sam i właściwe nie miałem pojęcia co dalej. Znaczy, zostałem tu z Mondo, jednak nie do końca mu ufam. Wydaje mi się, że dalej coś ukrywa, jednak już nie mam pojęcia co. To raczej nie jest nic poważniejszego niż to, że nie jest geniuszem, stojącym za zabójczą grą. Być może to coś osobistego?
Nagle usłyszałem otwieranie drzwi frontowych. Rozpoznałem je po charakterystycznym skrzypieniu. Zerwałem się z podłogi i szybko wyszedłem z pokoju. Miałem nadzieję, że to Aoi oraz reszta, jednak gdy tylko spojrzałem w stronę wcześniej wspomnianych drzwi, zobaczyłem Mondo. Chłopak próbował wyjść z mieszkania, dodatkowo miał na sobie dość duży plecak. Gdy tylko mnie zauważył stanął jak wryty i pusto patrzył się w moją stronę. Nie tracąc czasu podbiegłem do niego tak szybko jak tylko potrafiłem.
- Dlaczego? - Spytałem łapiąc go za ramię, jednak ten nie reagował. - Wyduś coś z siebie! - Szarnąłem go, lecz dalej nie uzyskałem odpowiedzi.
Chwilę staliśmy tak w ciszy. Nagle Mondo jakby ożył i strącił moje dłonie z jego ramion.
- Ja nie- - Gdy tylko zaczął mówić, z otwartych na oścież drzwi wyłonił się monokuma.
- UWAŻAJ. - Wrzasnąłem i za nim zdążyłem cokolwiek zrobić zostałem odepchnięty w stronę kuchni.
Zdezorientowany spojrzałem w stronę Owady. Chłopak bronił się przed stalową bestią metalową rurą, prawdopodobnie wyciągnął ją z plecaka. Widziałem, że sobie nie radzi. Musiałem mu jakoś pomóc, bo inaczej wąchałby kwiatki od spodu. Szybko wstałem i nerwowo zacząłem przeszukiwać kuchnię w poszukiwaniu czegoś przydatnego. Końcowo zaopatrzyłem się w dwa dość duże noże i podbiegłem do miejsca walki. Bez większego namysłu wbiłem obydwa jak najgłębiej jak tylko mogłem w głowę miśka. Wyglądało na to, że przestał działać.
- Czy wszystko w porządku, Mondo? - Spytałem dysząc. - Nic ci się nie stało? - Podszedłem do niego. Chłopak opierał się o ścianę, ciężko oddychając.
- Wstyd mi za to, że ty musiałeś ratować mi tyłek. - Westchnął.
- Wiesz, w takiej sytuacji mało kto, sam by sobie poradził. Nie martw się o to, że ty nie jesteś w tym małym odsetku ludzi, którzy daliby sobie radę. - Próbowałem go jakoś pocieszyć, jednak jestem okropny w te sprawy i miałem nieodparte wrażenie, że tylko pogorszyłem sprawę. - Ja na pewno nie dałbym rady przeżyć tak długo jak ty, ponadto od kiedy przestała mnie obchodzić moja forma, jestem słabszy niż kiedykolwiek.
- Dlatego powinieneś stąd wtedy uciec, zamiast mnie ratować. - Wydawał się poddenerwowany. Jakby chciał, żebym wtedy po prostu zostawił go na zmasakrowanie przez tego robota.
- Szczerze, wolałbym umrzeć, niż samotnie uciekać przed tymi blaszakami do czasu gdy w końcu mnie zamordują, więc przynajmniej próba uratowania cię, była najlepszą opcją.
- Oh, nie patrzyłem na to z takiej perspektywy, jednak teraz w pełni rozumiem. - Był delikatnie zawiedzony moją odpowiedzią.
- Tak, czy inaczej, dalej mamy jedną sprawę do omówienia. Dlaczego chciałeś uciec? - Sprawnie zmieniłem temat.
- Zanim powiem, o co z tym chodzi, możemy chociaż trochę ogarnąć ten syf? - Czułem, że jest nerwowy i prawdopodobnie zaproponował sprzątnięcie tego pobojowiska tylko po to, by zyskać trochę czasu, jednak mu tego nie wypominać.
- Jasne, nie ma problemu.
CZYTASZ
[ZAKOŃCZONE] "Ostatnia rozprawa to kłamstwo!" ishimondo
FanfictionUWAGA, ZALECA SIĘ NAJPIERW ZAPOZNAĆ Z ORYGINALNĄ GRĄ PRZED PRZECZYTANIEM TEGO TWORU! Podczas pisania tej książki używałem żeńskich zaimków, z którymi już się nie utożsamiam, ładnie proszę o zwracanie się do mnie w zaimkach męskich. Niestety nie wiem...