27

63 13 1
                                    

Po paru godzinach tułaczki (z przerwą na sen po drodze) udało nam się dotrzeć na miejsce. Problemem było jedynie to, że tam wszędzie kręciły się monokumy.

- Może oni już nie żyją i nie mamy po co tam iść? - zasugerowała Hina.

- Togami nie jest z tych co łatwo umierają, wątpię w jego śmierć - odparła Kirigiri.

- No, ale jak chcesz tam wejść? - spytałem.

- Mondo - wskazała na chłopaka.

- Tak?

- Ishimaru kiedyś wspominał, że gdy monokuma wtargnął do naszej pierwszej bazy, broniłeś się metalowym prentem, masz go może przy sobie?

- Oh, tak, mam to - dość agresywnie, jednak nie na tyle by skrzywdzić, położył Makoto przy murze i podszedł do plecaka, który miałem na plecach, po czym wyjął z tamtąd rzecz, o której była mowa oraz podał ją dziewczynie.

- To powinno wystarczyć, postaram  się pozbyć większości samodzielnie.

- Nie! To zbyt niebezpieczne, nie możemy ryzykować twoją stratą, no i nie należysz do najsilniejszych, zwyczajnie nie dasz sobie z tym rady - zaprotestowała Hina.

- Wiem dokładnie gdzie jest ich słaby punkt, więc nie powinnam mieć większych problemów.

- W taki razie będę cię osłaniać,  mam z nimi doświadczenie większe niż ktokolwiek z tutaj obecnych.

- Jasne... możesz mi pomóc, nie mam nic przeciwko - Kirigiri spojrzała w stronę mnie i Mondo. - Chłopaki, wy jak coś jesteście odpowiedzialni za Makoto - powiedziała, po czym razem z Aoi wtargnęły na plac pełen przeciwników.

- Może będzie lepiej jak ja go wezmę? - podszedłem do Naegiego.

- Powiedziałem że ja to zrobię, więc słowa dotrzymam - coraz bardziej coś mi nie pasowało w jego zachowaniu.

- I to ty się mnie pytałeś od kiedy się tak martwię o Makoto, a teraz ty masz jakąś obsesję na jego punkcie.

- Huh? Teraz sobie coś dopowiadasz. Opuść, puki mam do ciebie jakąkolwiek cierpliwość.

- Nie dopowiadam sobie nic, to ty jesteś jakiś inny. Jeśli chodzi o to, że tak cię zamęczyłem, to przepraszam, tylko ja cię proszę zostaw tego biednego Naegiego.

- To nie o to... a z resztą nie ważne. Odpuść albo pogadamy inaczej - zagroził.

Zrezygnowany odsunąłem się od (nie)szczęściaża i usiadłem skulony pod sianą. Myślałem, że to przeze mnie Owada się tak zachowuje. Uważałem, że może Owada może chce się wyżyć na Makoto, za to co mu zrobiłem. Dlatego też musiałem chronić Naegiego za wszelką cenę, by nie stała mu się krzywda z mojej winy. Owadą targały emocje, które to ja spowodowałem, więc czysto technicznie byłbym współwinny gdyby coś mu się stało.

- Uf... możemy już iść, a wam co? - spytała Aoi wychodząc z terenu wesołego miasteczka, wraz z Kirigiri.

- Eh, nic, co wam tak szybko poszło?

- Powiedzmy, że na prawdę nie doceniałam Kyoko, hehe - zaśmiała się nerwowo. - Kto by się spodziewał, że Kyoko jest i silna umysłowo i fizycznie.

- Przesadzasz, mam siłę tylko trochę powyżej przeciętnej kobiety, to nic nadzwyczajnego - skrzywiła się fioleto-włosa. - Poza tym powinniśmy być już środku tej ruiny. . .
____________________
Wieczorne smuty przynoszą inspirację </3

[ZAKOŃCZONE] &quot;Ostatnia rozprawa to kłamstwo!&quot; ishimondoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz