12

127 15 2
                                    

Trochę później odzyskałem świadomość. Rozejrzałem się trochę. Wyglądało na to, że leżałem na kanapie w salonie. Ból w okolicach brzucha nie ustąpił, a w ustach czułem obrzydliwy posmak krwi, jednak żyłem. Chciałem przepłukać usta i ogólnie się ogarnąć. Z trudem wstałem z łóżka i spostrzegłem Mondo. Chłopak znajdował się na podłodze, tuż obok sofy i chyba spał. Na razie nie miałem ochoty jakkolwiek z nim interagować.

Wyszedłem z salonu i skierowałem się w stronę łazienki. Po drodze, w przedpokoju zobaczyłem kałużę krwi, mojej krwi. Postanowiłem, że sprzątnę to gdy się ogarnę.

Wchodząc do łazienki włączyłem światło i zakluczyłem drzwi. Patrzyłem się w lustro, opierając się o umywalkę. Nie zobaczyłem nic odbiegającjego od normy. Przepłukałem jamę ustną parę razy i umyłem twarz. Udało mi częściowo pozbyć posmaku krwi z ust.

Usiadłem na krawędzi wanny, zakrywając twarz dłońmi. Przez tą całą sytuację, przekonałem się jak bardzo nie chcę umierać i boję się śmierci. Również bałem się Mondo, wcześniej już wiedziałem co może zrobić pod wpływem emocji, ale nie przekonałem się o tym na własnej skórze, ale w sumie sam byłem sobie winny. Mam nauczkę na przyszłość, żeby myśleć zanim powiem mu cokolwiek.

Nagle usłyszałem pukanie do drzwi.

- Jesteś tam? - Spytał chłopak, w momencie gdy usłyszałem jego głos na chwilę serce przestało mi bić.

- Tak, idź sobie, proszę. - Nie miałem ochoty z nic rozmawiać. Za bardzo bałem się, że palnę jakąś głupotę i dostanę powtórkę z pobicia.

- Nie potrzebujesz czegoś?

- Nie pojmujesz, że nie? Daj mi spokój i nie odzywaj się do mnie. - Trochę podniosłem głos.

Chyba wreszcie zrozumiał, że nie chcę jego towarzystwa i nie słyszałem go już do końca dnia.

Postanowiłem zostać w łazience. Chciałem uniknąć jakiegokolwiek kontaktu z moim oprawcą, bo tak bardzo bałem się, że znowu zrobi mi krzywdę.

Przez jakąś godzinę siedziałem skulony w kącie, nie wiedząc co robić dalej. Nagle ogarnąłem, że mam swoją komórkę w kieszeni. Nie mając co innego do roboty, zacząłem dzwonić do Aoi. Za zaledwie trzecim razem udało mi się z nią połączyć.

- Taka! Tak bardzo przepraszam, że nie mogłam wcześniej odebrać. - Wręcz podskoczyłem gdy usłyszałem jej głos.

- Aoi, czy wszystko u was w porządku? - Byłem bliski płaczu, bo to że odebrała, zaprzeczyło teorii o zdradzie.

- Nie do końca, wszyscy rozdzieliliśmy się i mieliśmy się spotkać w jednym miejscu, jednak nikt poza mną nie przyszedł. Myślę, że mogą być ranni, ja sama jestem, jednak nie jakoś poważnie. Jak ty się trzymasz?

- Siedzę zamknięty w łazience. Boję się, że coś mi się stanie. Proszę wróć do mnie i razem poszukamy innych.

- Czy to robota Mondo? Uduszę go jeśli coś ci zrobił. Obiecuję, że wrócę i uchonię cię przed tym psychopatą.

- To trochę bardziej skomplikowane, niż ci się wydaje, opowiem o wszystkim gdy wrócisz.

- Zrobię to tak szybko jak tylko potrafię, koleś już nigdy cię nie skrzywdzi, obiecuję. - Powiedziała, po czym się rozłączyła.

- Już nikt mnie nie skrzywdzi. - Powiedziałem sam do siebie, uśmiechając się.

Po czym usłyszałem oddalające się kroki. . .

[ZAKOŃCZONE] "Ostatnia rozprawa to kłamstwo!" ishimondoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz