Szkolne problemy, część 3/3

201 11 2
                                    

Przez następne dni choć myśleli że będzie lepiej, było wciąż tak samo - czyli inaczej niż zawsze.

Znany im poranny rytuał Omegi, kiedy to jej poszukiwania własnych rzeczy odganiały w nich reszty snu - został nie raz, nie dwa znacznie wydłużony, co powodowało jej spóźnienia na zajęcia. W sumie to nie było takie dziwne, jednak brak w niej radości czy jakichkolwiek innych uczuć sprawił, że aż nie mogli na to patrzeć.

Zdarzało się teraz znacznie częściej, że dziewczynka nie chciała iść spać. Zazwyczaj nie mieli problemu z zagonieniem ją do łóżka. Wystarczyło ją poprosić, a jak marudziła obiecywali jej następnego dnia potrenować strzelanie z blastera. Teraz to nie działało i naprawdę musieli się namęczyć, a przy tym nie nakrzyczeć na nią. Nawet lekkie uniesienie głosu doprowadzało, że jej oczy zachodziły łzami. Nie rozumieli co się dzieje, zwykle tak nie było.

Zmiana w jej zachowaniu była widoczna nawet kiedy zamykali oczy. Nie było słychać łoskotu, kiedy jej nogi przebiegały po pokładzie w ferworze uroczej zabawy. Teraz jedynie snuła się po pokładzie do swojego pokoju lub z powrotem. Słodki śmiech ucichł i pojawiał się tylko gdy wyruszali na misję. Wtedy zawsze jej dobry humor powracał tak jak i ta znana im dziewczynka z Kamino, ale wystarczyło tylko wspomnieć o szkole, a już biła od niej nieprzyjemna auta sztuczności. Wtedy jej uśmiech nie był tak miły dla oczu, a głos tak radosny jak zawsze.

Omega niemal co drugi dzień zaczynała też kombinować. Chciała zrobić wszystko byle nie iść tego dnia do szkoły. Akurat to jedno wydało im się najnormalniejsze. Przejedzenie się rutyną szkoły, zajęciami i ciągłą nauką - było całkowicie do przewidzenia, jednak szczerze powiedziawszy znając ich blondynkę, podejrzewali że zacznie się do dużo później. Niemal codziennie dziewczynka wypytywała każdego z osobna czy mogła w czymś pomóc. Za każdym razem, gdy odbijali piłeczkę w jej stronę z pytaniem dlaczego? ona momentalnie się mieszała i po chwili odpowiadała zawsze to samo: że woli im pomóc niż uczyć się gdzie leży jaka rzeka. Nikogo chyba nie zdziwi, że ciągle jej odmawiali, ale czasami byli zmuszeni ją zostawić z nimi na statku, gdyż jak twierdziła bolał ją brzuch czy głowa. Wszystkie skany Techa wykazały, że nic jej nie było, jednak brak ochoty na Mieszankę Mantell sugerowało co innego.

Nigdy nie reagowali. Chcieli, ale nie wiedzieli jak. Byli klonami z fabryki klonów, ich szkoła różniła się od tej dla dzieci w reszcie galaktyki. Okrucieństwo dzieci nie było im tak dobrze znane.

Uznali, że nie będą próbowali siłą wyciągać z młodej informacji, jeśli sama nie chce im tego powiedzieć. Jednak w tym istniała granica, która została przekroczona z dniem, gdy Omega wróciła do Marudera z podbitym okiem, a strużka krwi sączyła się z jej rozciętej wargi. Niepokój, strach i panika zniknęły w powietrzu, kiedy niechętnie przekazała Hunter'owi karteczkę. Nie chciał jej czytać, wolał dowiedzieć się co się stało blondynce, ale ta unikała i jego wzroku i odpowiedzi, przez co został zmuszony szukać rozwiązania w papierze.

- ŻE CO?! - wrzasnął na cały statek momentalnie wstając na równe nogi, robiąc się nagle przerażająco wyższy od dziecka - Jak mogłaś zrobić coś tak głupiego?

Omega wzdrygnęła się, a jej dłoń z czerwonymi knykciami złapała za łokieć drugiej. Były o takim intensywnym kolorze, że wyglądały jakby blondynka uderzała dłońmi o ścianę z dobrą godzinę i z całą pewnością potwornie ją piekły przy każdym muśnięciu powietrza. Brązowe oczka zamknęły się na świat, a głowa zniżyła się jeszcze niżej, pod wpływem intensywnych krzyków Huntera. Był zły. Ewidentnie znowu był na nią zły. Ale tym razem to naprawdę nie była jej wina...!

Bała się na niego spojrzeć. Dobrze znała ten wyraz twarzy jaki teraz miał na sobie. Widziała go co prawda tylko raz w życiu, ale to w zupełności starczyło, aby zapamiętać go z dokładnością.  

Dad Batch [Star Wars: Bad Batch]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz