Planowałam, aby następny rozdział jaki wrzucę był weselszy, ale obejrzałam odcinek 9 😢
Jednocześnie się cieszę, ale moje serce krwawi i napisać teraz mogłam tylko to
Hunter stał oparty bokiem o ścianę, twarzą zwróconą prosto w stronę komputera. Gryzące światło raziło go po oczach, ale mężczyzna nie zamierzał nawet mrugnąć. Czuł, że jeśli zamknie oczy na jedną nanosekundę to ten cały koszmar jaki dziś przeżył zresetuje się i znów będzie zmuszony go przeżyć na nowo.Odbiór! Odbiór... To ja!
Powinien leżeć albo przynajmniej siedzieć, ale żadna z tych dwóch prostych czynności nie mogła zostać przez niego wykonana. Nie potrafił. Było to dla niego niemożliwe w chwili, gdy wiedział że jego rana się sama zagoi. A co będzie z pamięcią Omegi? Ona też sama zniknie? Zostanie wymazana bez śladu za pomocą magicznej gumki? Otóż nie.
Czy ktoś mnie słyszy?
Potrafił zignorować ból jaki bił z rany, ale nie potrafił przejść obojętnie wokół własnego krwawiącego serca. Biło raz za razem coraz słabiej. Tętno zwalniało z każdą chwilą. Gdyby inni to zauważyli, zaczęliby się obawiać, że ich przywódca zaraz padnie, a jego serce przestanie całkowicie bić. Tak się jednak nie stanie. Ono biło, bo miało dla kogo, tylko nic nie dało rady zatrzymać uciekającej krwi. Wylewała się litrami w ciągu każdej kolejnej mijanej sekundy.
Hunter? He... Jestem! Uciekłam, ale pośpieszcie się.
Po jego głowie obijał się ciągle jej przestraszony głos. Jakoś teraz to go bolało bardziej niż za pierwszym razem. Gdyby tylko strzelił w tego gnoja Cad'a cholernego Bane'a, a nie w droida, to wszystko nie miałoby teraz miejsca. Myślał, że to zdezorientuje łowce nagród, że go to jakoś ruszy. Ale nic. Nie zależało mu na kroczącym zawsze tuż za nim małym cieniu. Nie tak jak Hunter'owi na Omedze, gdzie nawet myśl o skrzywdzeniu jej słowem wywoływała u niego ciarki.
Ja... Nie mam bladego pojęcia...
Zmodyfikowanie. Traktowanie jak broń. Danie tylko celu walki podczas wojny i śmierci. To wszystko był w stanie wybaczyć Kamonianom. Jednak skrzywdzenie Omegi? Nie, tego im nigdy nie daruje. Wysłali za nią dwóch łowców nagród. Nie dało się zliczyć razy, kiedy życie tego nic niewinnego dziecka było zagrożone podczas ucieczki przed nimi. Ona chciała być z Załogą 99, a oni chcieli mieć ją przy sobie. Nie pozwolą nikomu im odebrać Omegi. Była jedną z nich. Wskoczą w każdy ogień o ile od tego ta mała dziewczynka będzie mogła dalej być z nimi na zawsze i o jeden dzień dłużej.
No... p....p... m-nie! Hunter, pomocy!
Przy swoim najdrobniejszym ruchu, Hunter czuł ból. Był on jednak całkowicie do zniesienia. Nie był porównywalny z tym jaki czuł wtedy, gdy stracili całkowicie łączność z Omegą. Ile czarnych myśli przeleciało mu przed oczami - nie wiedział. Może setki, może tysiące, a może miliony i choć to było absurdalne, to nie niemożliwe.
Och... Wrecker!
Wtedy poczuł dopiero najprawdziwszą ulgę. Nie wtedy gdy zlokalizowali sygnał jaki nadała Omega. Nie wtedy kiedy zauważyli latającą kapsułę. Nie jak udało im się ją złapać. Nie, nie i jeszcze raz nie. Tylko i wyłącznie wtedy, gdy usłyszeli z wewnątrz kapsuły głos dziewczynki. Dopiero wtedy wiedział, że Omega jest bezpieczna, a on mógł odetchnąć choć na chwilę z ulgą, nawet wtedy, gdy ze strachu rzuciła się do niego przywołując przeszywający ból bijący od rany. Miał ją znów przy sobie, tylko to miało znaczenie.
CZYTASZ
Dad Batch [Star Wars: Bad Batch]
FanficOne-shoty Omegi i Bad Batch - I left Kamino with you. This is where I wanna be. - (...) If this is where you want to be, then this is where you'll stay. *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** *** Spoilery z odcinków...