XVIII

648 22 8
                                    

Pov. Evan

Kiedy doszliśmy do kuchni usadziłem Alice na blacie, a sam wziąłem się za gotowanie nam pysznego ciepłego napoju Bogów (czyt. Kakao). Serio bo co jest lepszego na smutki albo nostalgie od kakao albo kawy?
Wziąłem z szafki garnek, potem chciałem iść po mleko i kakao ale dziewczyna mnie uprzedziła i postawiła te rzeczy koło mnie. Uśmiechnąłemsię do niej i wziąłem się za przyrządzanie nam napoju.
-Chcesz słodkie, bardzo słodkie czy niedobrze słodkie ?- zapytałem się.
-Hmm... to „niedobrze słodkie" brzmi jak bardzo dobry pomysł- dziewczyna wybuchła śmiechem- Na taki garnek wsyp 4 łyżeczki, będzie idealne.- kwinąłem głową i zrobiłem jak doradziła.
Po chwili już rozlewałem kakao do kubków. Alice wybrała sobie biały ze zlotymi zdobieniami a mi wybrała biały ze srebnymi.

Stwierdziliśmy, że pójdziemy do ogrodu. Usiedliśmy na huśtawce.

-Evan, wybacz takie pytanie znikąd ale jaki jest twój ulubiony kolor?- zapytała nagle dziewczyna.
Wybuchłem śmiechem.

-Co cię tak nagle naszło ?- zaciekawiony, patrzyłem na nią i czekałem na odpowiedź
-Tak jakos, stwierdzilam, że dużo razy mnie uratowałeś, opowiedziałeś mi mniej więcej historię swojego życia ale nie wiem o tobie podstawowych rzeczy. Na przykład jaki jest twój ulubiony kolor- zaśmiała się również.
-Hahaha, może i masz racje.. zamiast opowiadać ci swoją biografie powinienem najpierw powiedzieć jakieś podstawy, haha. A więc.. hmm.. pomarańczowy ale nie taki jaskrawy, hmm taki jak zachód słońca, może nie wyglądam na takiego ale bardzo je lubię. Co jeszcze chcesz wiedzieć ?
-Kiedy masz urodziny ?
- 20 kwietnia. Czyli jeszcze troche do dwudziestki mam haha.
-Jakie troche to za dwa miesiące.- powiedziała Alice.
-No tak, czyli jeszcze dwa miesiące bycia „nastolatkiem".-powiedziałem i wziąłem łyk napoju, który na szczęście był nadal ciepły.Dziewczyna miala racje z ilościa cukru, było idealnie słodkie.- Pij bo ci wystygnie mała.
Dziewczyna tylko pokiwała głową i wzięła łyk.
-Co chcesz dziś robic mamy jeszcze trochę dnia, więc może pojedziemy po rzeczy do twojego pokoju, możemy spędzić reszte dnia w ogrodzie...
-Hmm.. Jasne, możemy jechać do sklepu ale daj mi chwile musze iść się ogarnąć- oznajmiła dziewczyna.
-5 minut..jak cię nie będzie jade saaaaaaam- powiedziałem i patrzyłem na biegnącą w strone swojego pokoju Alice.
*****

-Chłopaki, zbieramy się- krzyknąłem przechodząc obok garażu w którym azjata i czarnoskóry przesiadują caly czas..
-Gdzie szefie ?- zapytał Jack.
-Zakupy.- powiedziałem z „uśmiechem" po czym stanąłem obok swojego samochodu.
Chwile później z domu wybiegła brunetka.
-Jestem już.
-Czy mi się wydaje czy ty tylko związałaś włosy i przebrałaś się w dresy ?- zapytałem
-Nie wydaje ci się, nie chciałam jechać w ubrudzonych dresach a w rozpuszczonych włosach mi nie wygodnie bo są wszędzie.- oznajmiła z uśmiechem na ustach.- Możemy jechać czy czekamy na szczęście?- zaśmiała się po czy podeszła do samochodu. Już chciała otworzyć drzwi ale ją uprzedziłem.
-Zapraszam- powiedziałem szarmancko*.
-Aww, dziękuje Panu bardzo- odpowiedziała dziewczyna w jakże teatralny sposób, przez co wszyscy się zaśmialiśmy.
Kiedy dziewczyna wsiadła, zamknąłem drzwi i sam wsiadłem za kierownice.
-Kierunek, sklep budowlany.

(jakby ktoś nie wiedział)
* szarmancki «odznaczający się wyszukaną grzecznością, zwłaszcza wobec kobiet; też: będący objawem takiej grzeczności»
• szarmancko • szarmanckość

Nie skrzywdziłbym Cię [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz