XI

1.9K 71 4
                                    

Prv. Evan

Następny dzień. Godzina 10:30

Wysiadam właśnie pod domem Jamesa. Dom był ładny. Czerwona dachówka i kremowa elewacja. Widać że chłopak nie był dość zamożny ale chyba nie brakowało im forsy. Podszedłem do drzwi i zapukałem.
Drzwi otworzyła mi niewysoka kobieta po czterdziestce. Brązowe włosy ale gdzie nie gdzie widać było szare włoski. To chyba musi być matką Jamesa

-Slucham pana ?- powiedziała
-Ja do Jamesa Cartera.
-Pan wybaczy ale syna nie ma. A w jakiej sprawie pan przychodzi ?
- W sprawie Alicie- kiedy kobieta usłyszała imię dziewczyny lekko się osunęła. Złapałem ją i powstrzymałem
-Prosze niech pan wejdzie.
- Evan, proszę pani.- uśmiechnąłem się lekko.
Kobieta usiadła na kanapie i gestem ręki zaprosiła mnie do usadowienia się.
- Syn jest na poszukiwaniach. Dalej szukają Alicie. Zostało tylko parę osób ale z dnia na dzień osób do poszukiwań jest coraz mniej.
-Ludzie mają za mało wiary... A wiadomo kiedy wróci James ?
- Nie Evanie ale mogę zadzwonić.
- Bardzo proszę jeżeli to nie problem.
-Nie ma żadnego.- kobieta uśmiechnęła się i poszła zapewne po telefon. 
Za parę minut wróciła z filiżankami i dwoma dzbankami.
- Jamesowi trochę potrwa powrót więc może herbaty albo kawy ?
- Kawy poproszę.
-Ależ proszę złociótki- powiedziała podając mi porcelanową filiżankę z ręcznie malowanymi kwiatami wiśni.

        40 minut później

Drzwi otworzył się z hukiem a do domu wpadł sam James Carter.
Wstałem i przywitałem się
-Witam jestem Evan Scratch
-D-dzień dobry
- Ja w sprawie Alice
- Ona żyje ?! Gdzie jest ?!
-Spokojnie James daj Evanowi dokończyć.
Skinąłem głową w stronę mamy Jamesa.
- Usiądźmy może bo to będzie dla ciebie szok. -wszyscy usiedliśmy.- Na początku. Policja nie może się o tym dowiedzieć. Jasne ?- James i jego matka kiwnęli głowami. - Porwali ją źli ludzie bardzo źli... Odbiłem ją z kolegami. Jest teraz u mnie.
- To jedzmy do niej!
- Hola hola daj mi dokończyć. Oni obserwują całe miasto. Tylko u mnie w domu albo koło nas jest bezpieczna. Obiecałem to jej ojcu. Rozumiesz ?
- Ch-chyba tak.
- Okey. Chcesz się z nią spotkać ?
- No pewnie że tak.
- Jutro są jej urodziny. Chcę zrobić jej przyjęcie niespodziankę u was w domu. Dom będzie obstawiony. I dobrze zabezpieczony. Alice będzie tu bezpieczna ale tylko na parę godzin. Możemy urządzić je tu ?
- Mamo ?- James spojrzał się na matke.
- Czego ty się mnie pytasz? O Alice? Pewnie że tak. Ilu was będzie?
- Paru.
- Jutro o 15 tu będziemy a Azjata o imieniu Jack przywiezie wam wszystko co potrzebujecie i pomoże wam w przygotowaniach. Tak wygląda żebyście go nie pomylili z kimś innych. Pokazałem zdjęcie na telefonie.
- Okey. Dzięki- powiedział James 
- Nie ma za co. Muszę już iść. Do widzenia.
-Do widzenia. Dziękujmy za to że możemy ją zobaczyć.
- Nie chce widzieć jej smutnej...a bardzo za wami tęskni.
Wsiadłem do auto i pojechałem do domu.

---------------------------------
Heloł. Przepraszam że nie było rozdziałów ale cóż mam wakacyjnego leniwca i nie chce mi się ale postaram się jak będą motywujące komentarze xd. Miłego dnia, wieczoru bądź nocki. Lucyfer. ❤️

Nie skrzywdziłbym Cię [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz