XX

383 8 3
                                    

Pov.Alice

Jechaliśmy już dłuższą chwilę. Wyjechaliśmy już z miejskiego tłoku i zaczęła nas otaczać cudowna natura. Nie mogłam oderwać twarzy od okna, jak tylko wyjechaliśmy z miejskiego zgiełku moje oczy podziwiały krajobrazy, szeroką zieleń która rozwijała się po sam horyzont.

-Gdzie mnie zabierasz ?- powiedziałam nie odrywając, oczywiście oczu od szyby.

-Zobaczysz, zaufaj mi, spodoba ci się- odpowiedział chłopak, po czym poczułam jego rękę na mojej. Ukradkiem zerknęłam i uśmiechnęłam się sama do siebie.

Po półtorej godzinie chłopak oznajmił, że dojechaliśmy. Poprosił mnie tylko, żebym na chwile poczekała. Widziałam tylko jak podchodzi do bagażnika i potem chowa coś za pasek,domyśliłam się, że to broń. Podszedł potem do moich drzwi i otworzył mi je. 

-Witam panienkę w San Pedro Valley Park.

-Ładnie tu.- odpowiedziałam i zaczełam rozglądać się dookoła.

-Poczekaj jak zobaczysz wodospad.-powiedział i zaczął iść w tylko sobie znany kierunek, zaraz podążyłam za nim.

Chłopak poruszał się bez żadnego problem i bez mapy, więc wywnioskowałam, że bardzo dobrze zna to miejsce. 

-Często tu bywałeś ?- odparłam a chłopak spojrzał na mnie pytająco.- Idziesz bez mapy, więc albo dobrze znasz to miejsce albo idziesz na oślep zgrywając twardziela, który nie potrzebuje ani mapy ani instrukcji podczas składania mebli z Ikea'i.- chłopak zaśmiał się.

-Mi nigdy nie zostaje dodatkowa śrubka jak składam meble. Jak tylko jestem w San francisco to muszę tu przynajmniej raz przyjechać.-zamyślił się. 

-Patrz już jesteśmy- powiedział pokazując ręką na wodospad w oddali.

-Patrz już jesteśmy- powiedział pokazując ręką na wodospad w oddali

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Usiedliśmy na ławce niedalko barierki.

-Cudnie tu. Możemy tu częściej przyjeżdżać ?- chłopak po pytaniu odwrócił się w moją stronę.

-Jak tylko skończy się to wszystko to pokaże cię wiele pięknych miejsc.- przerwał po czym dodał, chwytając mnie za rękę- Jeżeli tylko będziesz chciała.- uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.

-Miejmy nadzieję, że to wszystko za niedługo się skończy, mam tego szczerze dość, chcę żyć normalnie.. Jak kiedyś.- powiedziałam i oparłam głowę o ramię Evana.

Siedzieliśmy tak ze dwie może trzy godziny, rozmawiając o najmniejszych głupotach. Tak jakby nasze problemy nie istniały. 

Słońce zaczęło już zachodzić. 

-To właśnie mój ulubiony kolor.- powiedział chłopak, odchylając sięna ławkę i zaczął patrzeć jak całe niebo maluję się odcieniami pomarańczu i pomarańczowo podobnych. 

Jak z nieba zaczęły znikać ciepłe kolory a zaczęły zastępywać je zimne barwy niebieskie i granatowe, chłopak powiedział, że musimy się zbierać. Wstałam z ławki i dopiero zauważyłam, że przez cały ten czas trzymałam go za rękę. Widać, że mu to nie przeszkadzało bo wstał i ściskając mnie lekko, pociągnął w strone drogi do samochodu. 

Miałam wrażenie jakby ktoś nas obserwował ale kiedy patrzyłam na Evana nie widziałam u niego na twarzy żadnego zdenerwowania, zignorowałam więc moje przeczucia. 

Po niedługiej wędrówce na horyzoncie pojawił się samochów chłopaka. Było już ciemno kiedy oboje usłyszeliśmy szalest w krzakach po czym strzały. Evan wyjął broń zza paska i zaczął biec za mną w strone samochodu, przy czym mnie osłaniając. Kucnęłam kiedy dobiegliśmy do samochodu zakrywając rękoma głowę. Evan jedną ręką mnie obejmował a w dugiej trzymał pistolet, strzelając do kogoś. 

Kucnął kiedy skończył mu się magazynek, zaczął szukać kolejnego za paskiem ale nie mógł znaleźć. Przypomniałam sobie, że jak mnie obejmował to czułam coś w kieszenijego kurtki. Moje ręcę szybko wyciągnęły pełny magazynek z kurtki chłopaka i podały mu go. On nie myśląc wziął go i chwile później znowu strzelał. Otworzył mi drzwi i kucnął, żwawo wyciągnął kluczyki z kieszeni.

-Jak tylko dam ci znak odpalisz samochód.- nie miałam nawet czasu na reakcje, chłopak wepchnął mnie do samochodu i znikł mi z pola widzenia. Zobaczyłam go w lusterku, był za samochodem i walnął mocno w bok bagażnika. Przekręciłam kluczyk w stacyjce, chłopak już otwierał drzwi od strony pasażera, więc zaczęłam jechać.

Nie słyszałam już strzałów za nami. Odpuścił czy Evan go zastrzelił? Skupiłam się na tym co jest przedemną. Droga minęła w ciszy. Ani ja nie miałam zamiaru zaczynać rozmowy ani Evan. W sumie o czym by tu rozmawiać, o tym, że ktoś chce mnie nieustanie zabić ?

Byliśmy w domu koło 23. Zdążyłam zaparkować a chłopak widocznie wściekły wyszedł i trzasnął drzwiami. Wyszłam zaraz po nim ale on już zniknął w drzwiach frontowych, jak tylko zamknęłam samochód zrobiłam to samo. 

Weszłam do domu i słyszałam chłopaka, drącego się na kogoś, rozmawiał przez telefon. Przeszłam do kuchni, żeby lepiej go widzieć i słyszeć. Krzyczał do kogoś, że nas zaskoczyli, że dał sobie radę z nim i że mają sprawdzić kamery kto wjeżdżał przez brame parku. Czyli rozmawia z chłopakami z imprezy. 

Rozłączył się jak tylko powiedział co mają zrobić. Odwrócił się i zobaczył mnie stojącą, wpatrującą się w niego. 

-Przepraszam.-odparł po ułamku ciszy.

-Za co ? Obroniłeś mnie po raz setny.- powiedziałam po czym podeszłam do chłopaka i przytuliłam go. -Nic ci się nie stało ?- zapytałam i usłyszałam tylko przeczące mruknięcie.

----------------------------------------------

Witam,

po długim czasie nieobecności. Z tej okazji w ramachmałych przeprosin 782 słów samego rozdziału. Yay.

Jak widzicie nasi milusińscy zaczeli bardziej się do siebie zbliżać, więc może za niedługo coś z tego będzie. haha.

Mam nadzieję, że się podoba dzisiejszy rozdział.

Do zobaczenia.

 Miłego dnia, wieczoru bądź nocki.



Nie skrzywdziłbym Cię [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz