1. Ja tutaj rządzę.

8K 139 26
                                    

Myla's pov:



  Potarłam skroń, próbując zmniejszyć ból głowy, który od dłuższej chwili nie pozwalał mi się skupić na niczym konkretnym. Pulsowanie wywołało u mnie irytację i nie potrafiłam jej powstrzymać.

   – Pani Hodge, za chwilę lądujemy. – Zanim zdążył dodać coś jeszcze, odpędziłam go ruchem ręki, nawet nie unosząc wzroku.

   Byłam pochłonięta widokiem za szybą. Wpatrywałam się w miasto, którego szczerze nienawidzę. Seattle, ostatnie miejsce na tej planecie, do którego planowałam wrócić. Mieszkałam tutaj przez całe osiemnaście lat, aż nie wyleciałam do Nowego Jorku, gdzie studiowałam, a następnie zostałam na stałe.

   Ze względu na okoliczności, muszę się tutaj pojawić i wszystko poukładać. Chcę zrobić to jak najszybciej, aby nie musieć siedzieć w tym mieście dłużej, niż trzeba.

  Wyciągnęłam z torebki lusterko, które od razu uniosłam na wysokość twarzy, aby poprawić czerwoną szminkę na swoich ustach. Odbiłam wargę o wargę i spojrzałam prosto w swoje ciemnobrązowe oczy, które kryją za sobą więcej, niż ktokolwiek może przypuszczać. Przejechałam ręką po całej długości czarnych włosów, które związałam w wysokiego kucyka i spuściłam okulary, które miałam zawieszone na głowie.

   Wstałam momentalnie po komunikacie, który rozniósł się na pokładzie i założyłam długi, biały płaszcz, dokładnie zakrywając satynową sukienkę sięgającą za kolano. Przewróciłam oczami, kiedy kobieta z obsługi życzyła mi miłego pobytu i wyszłam na zewnątrz. Schyliłam głowę, kiedy dotarły do mnie pierwsze flesze i krzyki paparazzi.

   – Jak sobie radzisz po śmierci ojca?!

   – Czy zostajesz tutaj na stałe?!

   – Zdradziłaś Emiliano?!

   Przez tyle lat chodzenia w szpilkach, nauczyłam się w nich bardzo szybko poruszać i wykorzystywałam to za każdym razem, kiedy mijałam tych pierdolonych dziennikarzy.

   Minęłam szofera, który przytrzymał mi otwarte drzwi i podeszłam do mojego przyjaciela oraz zaufanego człowieka. Keaton Beardslay w pełnym, czarnym garniturze, słuchawką w uchu i rękoma skrzyżowanymi na piersi, przyglądał się mojej osobie z obojętnym wyrazem twarzy. Tyle lat znajomości nauczyło mnie, że za tą maską ukrywał uśmiech.

   Nie siląc się na żadne miłe gesty, wyciągnęłam rękę w jego kierunku i zgrabnym ruchem poprosiłam o swoją własność.

   – Ciebie też miło widzieć, Myla. – Wychrypiał z wyczuwalną nutą rozbawienia.

   – Powitanie mamy za sobą. Oddawaj kluczyki. – Zażądałam. Przewrócił oczami i ostatecznie podał to, o co go poprosiłam.

   Zajęłam miejsce za kierownicą czarnego lamborghini aventador, którego kupiłam niecały tydzień temu, zaraz po wiadomości, że muszę tutaj przylecieć. Wsłuchałam się w głośny ryk i odczekałam chwilę zanim łysy mężczyzna zajął miejsce pasażera. Ruszyłam, nim zdążył zapiąć pasy i poinformować resztę o kierunku naszej trasy.

   – Wydaje mi się, czy zrobiłaś się jeszcze bardziej okrutna?

   – Chcesz wrócić do Diary z siniakiem pod okiem?

   – To było nie miłe. – Skomentował, upominając mnie wzorkiem, aby ciut zwolniła.

   – Nie obchodzi mnie to. – Oznajmiłam szczerze, zatrzymując się na kolejnych światłach. Jeszcze całkiem nie wjechałam do miasta, a już miałam ochotę się wycofać i wrócić najbliższym samolotem do Nowego Jorku. – Lepiej mi wytłumacz na czym stoimy?

BORDERLESS | +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz