2. Przeczytaj dokładnie umowę.

5.6K 111 3
                                    

Myla's pov:


   Zgarnęłam czarną kawę i szybkim tempem ruszyłam w stronę biura Nicholsona. Nie tak planowałam zacząć dzisiejszy dzień ale zdążyłam się przyzwyczaić, że w tym mieście wszystko idzie nie po mojej myśli.

   Wspominałam już, że nienawidzę tego miasta?

   Przechodząc całą drogę przez jeden z działów zauważyłam jak pracownicy starają się nie patrzeć w moją stronę. Dostali nauczkę i teraz próbują to jakoś zrekompensować.

   – Keaton, jeśli w ciągu najbliższych siedmiu minut nie oddzwonisz, wypatroszę cię i nie będę zważać na protesty Diary. – Rzuciłam ostrzegawczo, nagrywając się na skrzynkę mężczyzny.

   Wiele dobrego mogłabym powiedzieć o nim, ale jedną z rzeczy, która najbardziej mnie irytowała i doprowadzała do białej gorączki było to, że zdarzało mu się nie odebrać mojego telefonu w momencie, kiedy najbardziej tego potrzebowałam.

   Czyli na przykład teraz.

   Do cholery, za co ja mu płacę?

   Dokładnie jak poprzedniego dnia, weszłam do środka, nie siląc się na pukanie.

    Colton już najwyraźniej na mnie czekał, bo siedział przy biurku i patrzył centralnie w stronę drzwi, przez które właśnie weszłam.

   – Jeśli masz do mnie jakąś sprawę, kontaktuj się z moją asystentką. To był ostatni raz, kiedy odezwałeś się do mnie prywatnie. – Zaczęłam, chcąc mieć jak najszybciej to za sobą.

   – Przeszkodziłem w zwolnieniu kolejnego pracownika? – Parsknął z kpiącym uśmiechem na ustach.

   – Ciebie to zaraz czeka.

   – Nie tak szybko, Hodge.

   I w tym momencie atmosfera stężała. Nie sądziłam, że jego rysy twarzy mogą być jeszcze ostrzejsze, a jednak. Uniósł wyżej podbródek i wstał, podwijając przy tym rękawy koszuli. Materiał idealnie opinał jego wyrzeźbione ciało, a ja nie krępowałam się przed zlustrowaniem jego całej sylwetki. Wróciłam spojrzeniem do jego oczu, które teraz przedstawiały pełną powagę. 

   – Wparowałaś tutaj jak do siebie, dwukrotnie. Jeśli jeszcze cię nie doinformowali, twój ojciec powierzył mi stanowisko prezesa i jestem na równi z tobą, czy ci się to podoba czy nie. Przeczytaj dokładnie umowę, którą z nim zawarłem. – Sięgnął w stronę biurka, aby po chwili podać plik papierów w moją stronę. 

   – Nie lubię się powtarzać ale zrobię dzisiaj wyjątek. To ja tutaj rządzę. Mój podpis jest potrzebny, aby ta firma się utrzymała, więc dla własnego dobra, przestań sprawiać mi problemy.

   – Niby jakie? 

   – Jeśli usłyszę, że próbujesz coś przemycić, to policja i sąd będą twoim najmniejszym problemem. Nie pozwolę ci zrujnować mojego nazwiska. 

   – Masz na myśli twojego ojca. 

   – Ta firma jest moja.

   – Z tego co wiem, odczytanie testamentu ma się dopiero odbyć. Najwyraźniej nie słyszałaś, ale też jestem zaproszony. – Uniosłam mimowolnie brew ku górze, nie wierząc w to co słyszę. 

   – Nie obchodzi mnie to. 

   – A powinno, może jednak los obróci się przeciwko tobie. – Rzucił prowokacyjnie, przejeżdżając palcem po dolnej wardze. 

   – Nie marnuj mojego czasu. Chciałeś rozmawiać o współpracy. – Zauważyłam, a on nie zdołał ukryć rozbawienia. 

   Cholernie mnie intrygował, bo w ciągu minuty potrafił zmienić swój wyraz twarzy kilkukrotnie, do tego jego głos nigdy nie drżał, jakby dokładnie wiedział co powiedzieć w jakim momencie. Był też zbyt pewny siebie i swoich słów, nie odpowiadało mi to, bo przez to czułam, że walczy tak samo o dominację, jak ja. Z innymi ludźmi jest łatwiej. 

BORDERLESS | +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz